Aaaaa,Sowusia z wierszenka to ja z malym troczkiem, rownowaga w HalYnce musi byc, bo Hobbitu pospadajo z trapezu! A troczek ten dedykuje Druhnie Teremi, czili Naszej Ulubionej Cyrkowce! No i jak wynika ze wstepu, troczek bedzie o cyrku. A jak! W dodatku prawdziwym a nie jakim tam forumowym, hihi. Wiec zaczelo sie od tego, ze pod miastem rozbil sie cyrk. To bylo jeszcze przed swietami BN, a cyrk byl z Kanady czili Cirque du Soleil. No i ja czili Emcia od razu pomyslalam teraz albo nigdy i kazalam mojemu P. zadzwonic po bilety. Wiec P. zadzwonil i troche sie zdziwil bo zagadali do niego po francusku, jakby nie wiedzieli ze on swoj, hihi, Hamerykanin, a nie zaden tlumacz UN. No ale mniejsza, biletow i tak nie bylo. Bo dostac bilety do cyrku nad cyrkami nie jest tak latwo....Przyszlo nam czekac TRZY miesiace! Wczoraj byl wlasnie ten wyczekany dzien. Chcielismy zeby to byla niespodzianka dla dzieci, wiec powiedzileeismy im dzien wczesniej gdzie i na co sie wybieramy., Moj W. natychmiast oswiadzczyl, ze on do zadnego cyrku nie idzie. Hihi, na co P. sie wkurzyl i powiedzial, ze jak nie pojdzie to "shit will fly". Wiec W. skulil uszy i poszedl. No i jeszcze dodam, ze spakowalam wlasne snacki, bo na tych showach i cyrkach to drozyzna i kolejki nie z tej ziemi! No i ten cyrk juz sie przeniosl pod inne miasto wiec zamiast w kierunku SF to musielismy jechac na poludnie, do SJ. A P. to wogole jakis speszony by..., pewnie pamietal ten francuski epizod i nie chcial sie za zadne skarby spoznic....No wiec bylismy przed namiotem juz godzine przed przedstwieniem. Co nie bylo takie zle, bo mozna bylo zbadac teren, ustalic to i owo, np. ze nam sie bilety troszku nie zgadzajO...No i gdy sie wkoncu zgodzily i weszlismy do namiotu to okazalo sie, ze siedzimy tuz pod latarniO czyli arenO.. No to moj P., powiedzial, ze on tu nie bedzie siedzial na pelnym widoku, hihi, na co ja dalam mu w-czape i sie opanowal, hihi. I od razu DruhnOM powiem, ze zdjec sie prawie w takiej pozycji podarenowej robic nie dalo, ale to co zrobilam, choc watpliwej wartosci wklejam, bo robione bylo z narazeniem zycia!
Sam show, ech..., ja nie Sowusia zeby go opisac...Wiec moze tylko wspomne o dwoch czesciach, jedna nazwana "Contortions", a druga "Wheel od Death", ale JA ja nazwalam "Diabelskim mlynem", tytuly to MY a nie NAM, phi.
"Contortions" to mlode dziewczatka zrobione z gumy..., w zyciu prenatalnym Matka Natura uczynila je "double jointed" w stawach, a reszte zrobily zmudne cwiczenia...Ech....kuzynki Alberty tylko rozdziawily oczodoly ze zdumienia....Nizej moje....hm...hihi, zdjecie ich pokazu a jeszcze nizej fragmenty calego cyrku z youtube gdzie dosyc sporo "Contortions" wlasnie.
http://www.youtube.com/watch?v=NZTKm53y ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=WMU9gjmGiu4
(Tu po mniej wiecej polowie sO diably w mlynie.)
No i diabelski mlyn. Luuuudzie, dorbaldie diably z tauazamY! Moj P. to twierdzil, ze nie mogl sie na to patrzec, hihi, Javiera jeszcze nie widzial...,on to byl dopiero diabel! No i ten mlyn, to sie tak kreci, a oprocz tego to krecO sie tez mlynskie kola, a te diably w tych kolach w srodku i na kolach i pod kolami, dorbaldie jakby chodzily i skakaly w powietrzu. Nie daj mi boze skosztowac TAKIEGO mlynu w zyciu!
A tu mamy Emci fotograficzna impresje diabelskiego mlynu....I tlumaczenie na normalny oczodlol z internetu...
Duzo by jeszcze pisac...Wlasciwie na mnie najwieksze wrazenie robi cala aranzacja, kostumy, MUZYKA na zywo! Kooza to opwiesc o poszukiwaniu sedna, prostoty, duszy, niewinnosci cyrkowego przedstawienia. Trwa to wszystko cale dwie godziny i chyba nawet panna Nikt sie przez twe dwie godziny nie nudzi.
PS W.P. i J. zachwyceni. PHI, matki-kury wiedzO co to cyrk, ne?
Wieczorem, po wyjsciu z cyrku.
PS Nie zebym przechodzila do troczkowych, czy cos....
Dobrego nocodnia i nowego tygodnia! PA.