Łzy
Nic to, nic. Dusza zniesie wszystko, co znieść trzeba.
Wiemy to, od dzieciństwa się tego uczymy,
Że nie na to są gwiazdy, aby brać je z nieba.
O smutki ocieramy się, które jak dymy
W krąg się kładą; o boleść, co się chyłkiem czai
Za węgłem - żałobniki my i dróg pielgrzymy.
I już w końcu nie dziwne łzy i nikt nie tai,
Że nawet nie tak ciężkie, by go znieść nie można,
Jest życie. Przyzwyczai się myśl, przyzwyczai.
Jak rodzące się dziecię odbiera położna
Na świat przezorną dłonią, tak każdy dzień nowy
Cichymi dłońmi dusza przyjmuje ostrożna:
Wiedząc, że tu nie wieniec go czeka godowy,
Że rodzi się na boleść, znoje i znużenie,
Że go otoczą inne dnie smutne jak wdowy.
A jednak nie poskąpią mu słońca promienie
Złota swego ni łąka kwiecia, ni las śpiewu
Ptaków, ani tęcz cudnych chmury i marzenie.
Znoje, pot i tęsknota rodzą z swego siewu
Znoje, pot i tęsknotę wieczystą za zmianą,
Ale sen koi serce tchnieniem swego wiewu.
Wiemy to, od dzieciństwa uczym się co rano...
Aż w noc jakąś poczujesz, żeś się nagle o wiek
Postarzał i na głowie włosy ci powstaną...
Jeno w tej chwili jednej nie otwieraj powiek,
Nie patrz, nie pytaj: "czemu?", i niech Bóg cię strzeże
Pomyśleć jedno słowo, jedno słowo: Człowiek.
Bo zawrót głowy chwyci cię jak dzikie zwierzę
I zatoczysz się niby wariat-pijanica,
Rozszerzając źrenice w okropnej niewierze!
Bo w słowie tym ci błyśnie, jakby tajemnica
Dostojna i straszliwa, że na moc, wesele
I szczęście urodziła syna ziem-rodzica.
I że straszliwa, ślepa krzywda... - O, za wiele
Słów niebezpiecznych zna język ludzki! Zbyt łatwa
Jest mowa, chociaż iskry w niej śpią jak w popiele.
Uczym się wciąż i nawet drobna wie już dziatwa,
Że nie tak ciężkie życie, a łzy nie dziwota...
Jeno dzień dziś tak cudny i myśl mi się gmatwa...
Dzień ten nazbyt ma w sobie rozkoszy i złota,
Zbyt szczęśliwe się zdają dzisiaj drzewa w sadzie,
Wiatr, ptaki, dal i stare psy śpiące u płota.
I niebiosa, i fale z brzegami w naradzie -
...A może winne temu nocne oczy moje
Lub to, żem się urodził późno; w listopadzie.
Łzy są zbyt częste, aby rodzić niepokoje
W sercu. Dusza przywyknie. Nie tak ciężkie życie...
Lecz czemuż na gościńcu tu stoję i stoję?...
Na przydrożnym kamieniu tym zaszedłem skrycie
Człowieka, co ukrytą miał twarz w dłonie obie.
Gdy odjął je, widziałem: łzy ciekły obficie.
W niejednym miejscu-m widział i w niejednej dobie
Płaczących. Dolę ludzką znieść można, choć smutna.
Łzy płyną w dzień narodzin, łzy płyną w żałobie.
Pieluchy niemowlęce i śmiertelne płótna
Z jednego lnu utkali niewiadomi tkacze.
Lecz nigdy mnie, jak dzisiaj, zgroza tak okrutna
Nie chwyciła na prostą tę myśl: człowiek płacze!
/Leopold Staff/