Sztuka pod wszystko i nic nie mówiącym tytułem
ELABORATEM-
Sztuka w jednym akcie, ale, jak że dosadnym niewątpliwie i niesamowicie wspaniałym heh!
Osoby
1. Panna Kordelia referentka nie zamężna egzaltowana i nie zbyt modnie ubrana i w okularach, jak dwa od piwa denka...
Kobieta po pięćdziesiątce, po uszy zakochana w swoim kierowniku.
2. Pan kierownik niejaki Eustachy Grzanka mężczyzna o przerzedzonej i siwiejącej szczecinie, rzeczowy i konkretny oraz jak wiadomo wszem i wobec żonaty (żona Eulalia, dwoje dzieci)
3. Elaboraty, czyli papierzyska zwane potocznie dokumentami, bardzo ważne dla kierownika i poukładane w chronologicznej kolejności oraz szyte.
Pokój pana kierownika ciasny z biurkiem na wprost okna i dwoma siedzeniami dla petentów załatwiających ważne sprawy.
Wchodzi Panna Kordelia z wypiekami na twarzy w niemodnej spódnicy z bistru i w bluzeczce ze sztucznego tworzywa, pod pachą niesie elaborat, ręce jej drżą....
Firanka powiewa w przeciągu, doniczka z kaktusem stojąca na oknie spadła z hukiem na podłogę.
Pan kierownik zdenerwowany- Pani Kordeliu mówiłem pani już tyle razy, by nie szarpać za klamkę tak gwałtownie, co pani narobiła, mój kwiatek, który dostałem od żony w prezencie spadł i potłukła się doniczka, bo jak zwykle znowu szarpnęła pani za klamkę, a przeciąg straszny i kwiatek połamany. A ja tyle razy pani mówiłem oj, oj....
Panna Kordelia egzaltowanie i trzęsącym się głosem Panie kierowniku, prze, prze, przepraszam, ale przecież pan wie, że ja, ja, ja dla pana zrobię wszystko, zaraz po, po, po, po...
Kierownik zdecydowanie- Niech wreszcie pani wyksztusi, a nie jąka się pani i jąka, ja nie mam czasu z panią rozmawiać, mam za chwilę dwóch petentów...
Panna Kordelia ze łzami- Pa, panie kierowniku kochany ja, ja przepraszam, ja zaraz posprzątam, a kwiatek się podleje, doniczkę w domu mam, to przyniosę...
Pan kierownik stanowczo- Niech już pani to zostawi, sprzątaczka sprzątnie, z czym pani do mnie przyszła?
Panna Kordelia zmieszana- Mój kochany panie kierowniku.
Kierownik spokojnie- Tylko nie kochany Panno Kordeliu do rzeczy proszę ja nie mam czasu na pani amory, ja mam za pięć minut, jak już wspomniałem dwóch petentów w ważnej i nie cierpiącej zwłoki sprawie..
Panna Kordelia rozanielona- Panie kierowniku tak, jak pan kazał zrobiłam ten elaborat, proszę bardzo przejrzeć, czy wszystkie dokumenty są prawidłowo poukładane. Panna Kordelia podaje drżącą i spoconą dłonią szyty zeszyt zwany elaboratem.
Pan kierownik bierze elaborat i przygląda się jemu swoim zezowatym, ale, jak że wnikliwym okiem dokładnie...
Panna Kordelia:wzdycha rozanielona i jak że szczęśliwa, bo znów może być te ta tet, czyli sam na sam w pokoju z kierownikiem, którego kocha niezmiernie od lat dwudziestu wielką i niespełnioną, bo niestety tylko platoniczną miłością...
Pan kierownik-sprawdzę elaborat, ale to później, czy coś jeszcze ma do mnie pani panno Kordeliu?
Panna Kordelia- nie panie kierowniku na dzisiaj to chyba wszystko, tak mi się przynajmniej wydaje?
Panna Kordelia wychodzi zwolnionym krokiem, na pożegnanie przesyła kierownikowi słodki całus, czyli cmoka ustami o swoją dłoni, w kierunku łysiny pana kierownika...
Pan kierownik- Proszę by na drugi raz nie plotła pani tych głupot o miłości, przecież pani wie, że jestem szczęśliwie żonaty i kocham swoją żonę nad życie....
Ale Panna Kordelia już nie słyszy, wychodzi jak by płynąć po posadce rozanielona i szczęśliwa mimo wszystko...
Panna Kordelia wchodzi do pokoju, w którym tworzy te niesamowite i treściwe elaboraty i siada przy swoim biurku... Zaczyna tworzyć kolejny elaborat i zaczyna mówić sama do siebie...
O jak by było cudownie gdyby Eustachy piękne imię takie szlacheckie, zwrócił na mnie uwagę nie jako na pracownicę, ale jako kobietę mhmhmhm rozmarzyłam się ech...
Nagle tubalnym głosem odzywa się jeszcze nie do końca stworzony elaborat
Elaborat- Pomarzyć fajna rzecz, ale przecież wiadomo wszem i wobec, że kierownik żonę ma , co go pod pantoflem trzyma ha, ha, ha.... Śmieje się swym tubalnym cha, cha, cha elaborat...
Panna Kordelia przerażonym głosem z wytrzeszczonymi oczyma w stronę dziwnego, bo gadającego elaboratu...
Panna Kordelia-O mój ty kochany panie kierowniku stworzyłam gadający elaborat, to cudowne, teraz Eustachy na pewno się we mnie zakocha, jestem cudotwórczynią hura!!
Referentka krzyczy w euforii-Panie kierowniku, panie kierowniku stworzyłam gadający elaborat, on gada naprawdę paaaaaaaaaaaaanie kieeeeeerowniku!!! Krzyczy Kordelia
Pan kierownik przybiega zdyszany i mówi- Co się stało panno Kordeliu, krzyczy pani tak głośno, że w całym budynku słychać, tak jak by ktoś panią ze skóry obdzierał, czy jak...
Panna Kordelia szczęśliwa z uśmiechem na ustach wykrzykuje- Kochany ty mój kierowniku, kiedy myślałam głośno o tobie, elaborat tworzony prze ze mnie przemówił ludzkim głosem, to jest niesamowite dla ciebie Eustachy stworzyłam ten tu gadający elaborat...
Pan kierownik lekko wściekły- A od kiedy przeszliśmy na ty panno Kordeliu bruderszawtu z panią nie piłem, nie mam nawet takiego zamiaru, proszę nie stroić sobie ze mnie żartów, ja nie mam czasu na pani wygłupy... Pan kierownik bardzo zdenerwowany, że aż resztka włosów stanęła mu dęba z tej wściekłości-Niech pani wreszcie weźmie się do konkretnej roboty, ma pani jeszcze trzy elaboraty do stworzenia, a pani mi tu cyrk urządza z elaboratem... Gadający elaborat też coś, czas chyba udać się do lekarza już pani wie jakiego... I proszę mi więcej swymi bzdurami głowy nie zawracać, ja mam ważniejsze sprawy na głowie niż panią!!!
Panna Kordelia spokojnie- ty mój biedaku, tyle masz spraw na głowie i jeszcze pewnie ci nie mili petenci dali się tobie dziś we znaki, ja to doskonale rozumiem, gdybym tylko mogła pomóc, to pan wie przylecę do pana jak ten anioł na skrzydłach...
Pan kierownik spieniony, czerwony na twarzy z wściekłości-Co mi tu pani imputuje, pani mi pomóc, chyba pani żarty sobie ze mnie stroi, już by mi moja słodka Eulalia dała popalić...Uprzedzam panią ja jestem cierpliwy i jak pani wie spokojny, ale jak jeszcze raz będzie mi pani duperelami głowę zawracać , to inaczej z panią porozmawiam...
Panna Kordelia usilnie próbuje tłumaczyć kierownikowi, że elaborat przemówił do niej judzkim głosem, gada do elaboratu, ale ten niestety na niekorzyść Kordeli milczy jak ten grób-No powiedz coś kochany elaboraciku, powiedz parę słów do kierownika, tak jak przemawiałeś do mnie, proszę daj głos... Łzy płyną pannie referentce Kordeli, jak te grochy po czerwonych policzkach... Elaborat milczy...
Pan kierownik nie słucha już jednak błagań Kordeli, wychodzi z jej pokoju zdziwiony wielce i z politowaniem ... W myślach gada do samego siebie...
Biedaczka zwariowała, całkiem na mózg jej padło, to chyba z tej miłości do mnie, tak mnie kocha biedaczka... Ach gdyby nie moja Eulalia to, może bym i z panną Kordelią się zapomniał... Co ja gadam toć ta Kordelia nie w moim typie jest wcale, a przecież moje słonko, moją Eulalkę to ja do grobowej deski zawsze i wszędzie kochać będę...Żal mi jednak, bo widać, że nieszczęśliwa jest ta panna Kordelia...
Pan kierownik wchodzi do swojego pokoju, zamyka drzwi i kurtyna opada, a w oddali słychać tylko płacz i wołanie Kordeli....
Zbieżność nazwisk i sytuacji jest nie przypadkowa, bo jak wiadomo przypadki chodzą po ludziach i wszystko się może zdarzyć...
Jak mnie zapytacie, co ja robię w pracy, a no piszę sobie czasem takie o to arcydzieła hi, hi, hi