Kartka z pamietnika 28 styczeń 2007 r...
Pada śnieg...pada śnieg....
...dzwonią dzwonki sań...lalalala..
Była kiedyś taka piosenka, a ponieważ u nas od 3 dni pada śniego, to przyczepiła się ona do mnie jak rzep do kudłów mojego sierściuch ( a tak na marginesie - nie obcięłam go bo spadł śnieg)
Chodzę od dwóch dni i nucę ją w tonacji tzw mormorando...
Moje dziecko dziś nerwowo nie wytrzymało i przed obiadem stwierdziło
" Do tej pory myślałem że to szkoła przeszkadza mi w spokojnej egzystencji i kontemplacji tego świata...teraz wiem że sie myliłem......
MAMA!!!! PRZESTAŃ ŚPIEWAĆ!!!! ROBALE JUŻ DAWNO WYTĘPIŁAŚ!!!!"
Nieprawda...robali to nigdy nie było!!
A po za tym wg mnie mam wspaniały głos i jeszcze lepszy słuch....nawet jestem w stanie rozróżnić niektóre dźwięki...np dźwięk pękniętego tłumika , albo zgrzytającej skrzyni biegów, czy obluzowanego resoru...
Nawet moja nauczycielka śpiewu zawsze doceniała mój talent muzyczny...
kazała mi recytować słowa piosenek...
) Do dziś połowę z nich doskonale pamiętam....
jedyna istota której nie przeszkadza mój nastrój wokalno - muzyczny to jest mój obecny sierściuch... ( poprzednie uciekały i chowały sie po kątach)
Syn twierdzi że to dlatego że on ma podobny talent , więc w dueecie możemy spokojnie wystąpić ( akurat - ja lepiej "śpiewam" )
Ja twierdzę że to dlatego że w końcu trafiłam na konesera muzyki....
Jak zwał tak zwał - ja śpiewam , a pies udaje że słucha...reszta domowników nerwowo nie wytrzymawszy , poszła lepić bałwana ( jakby akurat teraz musiał stawiać pomnik na swoje podobieństwo), ewentualnie tłuc się w bitwach kulkowo-śnieżnych, czyli zrobić wszystko aby nie wrócic suchym i nie przemoczonym do domu....
Jutro do szkoły i tak pójdzie!