SPOWIEDZ MADHULASAEMA
Spełniałem zycie na poznawaniu cudów i chaosu,
działan przynaleznych wyłacznie Bogu,
nim własna córka poderzneła mi gardło,
w godzine tego czynu oskarzajac,
ze magicznymi sztukami zawładnałem wielkim skarbem
i teraz ona musi go ochraniac.
Przed chorobliwa chciwoscia ludzi i magów.
Doprawdy moja krew, choc jeszcze taka młoda;
wszak nie ma człowieka wolnego od winy
- nawet maga.
Czuwajac nade mna w pustynnych godzinach nocy,
radowała ma dusze obojetnym spokojem.
Zmieniały sie wszystkie moje twarze
- kolejna potworniejsza od poprzedniej.
Dopiero ostatnia przeszyła ja trwoga,
jak Zahir, wspomnienie której to magicznej monety
doprowadza najtwardszy umysł do obłedu.
W innych okolicznosciach
popełniłbym moze nietakt umierajac,
ale nienaganna poprawnosc kazdego jej czynu
przekonała mnie, ze oto nadchodzi czas,
jej smutku, cierpienia i jej gniewu.
Doprowadziwszy do perfekcji pogarde dla umierania
uniewazniłem repertuar mozliwych zdarzen.
Kiedy ubierano by mnie i karmiono
i nie odrózniałbym zmierzchów od switan.
Piotrek