przez MarysiaB Śr, 25.01.2006 10:14
Musze o AO, bo sie udusze.
Greenwiu, zadalas mi konkretne, b.dobre pytanie: 'Na kogo stawiasz?' Odpowiem tak: licze na final R. Federer /nr1/ - D. Nalbandian/nr4/. Jesli do niego dojdzie, to bardzo bym chciala, zeby wygral ten drugi. B.lubie tego zawodnika i kibicuje mu od kilku lat. DN pochodzi z Argentyny. Prezentuje nie tylko swietna gre, ale i opanowanie, klase. OK, niezle tez wyglada. Do tej pory kilka razy dotarl do cwiercfinalow AO, teraz zagra w polfinale, gdzie zmierzy sie z M. Baghdatisem. Mysle, ze wygra. Kciuki mocno zaciskam w tej sprawie. Marcos sympatyczny, ale nie mozna byc choragiewka na wietrze. Widzialam DN w meczu cwiercfinalowym z Santoro. Wygral go spacerowo w trzech setach /dwa ostatnie 6:0/. Federer gra dzisiaj wieczorem z N. Dawy/i/denko o wejscie do polfinalu. Wczesniej musial powalczyc z T. Haasem. Latwo nie bylo, bo mecz pieciosetowy. /Pierwszy raz na tym AO Federer przegral 2 sety./ Pozniej niby twierdzil, ze lubi takie wyzwania, bo moze sie rozegrac i bla, bla, bla, ale nie ze mna takie komy. Widzialam, jak stracil swoj szwajcarski spokoj. Poza tym jeszcze przed AO przegral wlasnie z T. Haasem, mogla byc wiec powtorka z rozrywki. Niby Federer rozdaje w tym roku karty /szkoda, ze nie ma Safina i Nadala/, ale na AO naprawde wszystko moze sie wydarzyc. Przeciez w tamtym roku nie wszedl nawet do finalu. Zawsze moze byc COS: gorszy dzien, brak koncentracji, nonszalancja, zlekcewazenie przeciwnika, a u tego wszystko akurat odwrotnie. Ciagle pamietam final Safin-Johansson. Za tego drugiego nie dawali zlamanego centa, a on wygral. Cdn.
Musze isc, bo wlasnie mecz Hingis-Clijsters. Ta druga jest moja zdecydowana faworytka, ale jak wiadomo, zawsze moze byc COS. Zostawiam Davida Nalbandiana.
Tym razem nie bylo COS. Do polfinalu przeszli i K. Clijsters, i R. Federer. Niby jakos spodziewalam sie zwyciestwa Belgijki, ale tak po cichu, po cichutku, zeby nie zapeszyc, ludzilam sie, ze wielki powrot Martiny H. bedzie mial cd. Grala naprawde b.dobrze, ale kilka lat przerwy tez cos znacza. Do tej pory rzeczywiscie szla jak burza /Oceanie, pozdrawiam!/, ale moje watpliwosci, ze finalu AO z nia to raczej nie bedzie, pojawily sie w poniedzialek po meczu z ostatnia nadzieja tubylcow - Samantha Stosur. Piekny mecz! Pierwszy set wskazywal, ze znowu bedzie to dla Hingis spacerek, ale w drugim Aussie postanowila zawalczyc. Ostatecznie, jak wiadomo, wygrala Martina, ale po dramatycznej walce /drugi set trwal 69 minut/. Stosur grala rewelacyjnie. Jak zgodnie stwierdzilismy, to taki Hewitt np. nawet by nie mialknal, roznioslaby go w puch /smieje sie/. Mysle, ze w finale zagra wlasnie Kim Clijsters. No bo chyba nie Mauresmo?! Co prawda samym wygladem moze zastraszyc przeciwniczke, ale wierze w moce nerwy Kim /w koncu byla narzeczona Hewitta/. Widzialam ja na zywo w ubiegly wtorek w meczu z koreanskim tygrysem Cho. Re-we-la-cja. Clijsters, bo tygrysa to normalnie zal, szczegolnie w drugim secie - 6:0 /pozniej zamieszcze zdjecia; jejku, dopiero teraz przyszlo mi to do glowy - a moze to nasza Sciana?!/. A kto do finalowej pary? J. Henin-Hardenne, M. Szarapowa jeszcze nie tym razem. Tak kombinuje, chociaz ta dla odmiana moze zdekoncentrowac przeciwniczke swoimi jekami. Dzisiaj bylo na ten temat w tv. Okazuje sie, ze Szarapowa bedac dzieckiem juz niezle jeczala /tu zaprezentowano materialy dowodowe ze szkoly tenisowej na Florydzie, rok 1997, chyba./ Wypowiadaly sie zawodniczki, zdania podzielone - jedne to wkurza, inne, tolerancyjne, uwazaja, ze jest to po prostu czesc gry, taki ma styl. Poza tym nie tacy i nie takie jeczeli przed Szarapowa /tu znowu materialy archiwalne./ A najciekawsze jest to, ze Rosjanka jak chce, to moze wylaczyc funkcje jeczenia. Mecz cwiercfinalowy z rodaczka Petrowa zagrala bez stekania, az wszystkim czegos brakowalo. Czasami tylko sobie krzyknela dla fasonu. A co pokrzyczec nie mozna?
Wracajac do panow. Federer wygral z Dawidenka /ogladalam fragmenty, bo po 22 zdecydowalam sie wyskoczyc na zakupy. Mus byl. Doszlam do wniosku, ze przez AO moge zaglodzic rodzine/, ale troche sie nabiegal i spocil. Zeby zagrac w finale musi teraz pokonac Kiefera /Niemiec/. Widzialam go dzisiaj w morderczym pojedynku z Grosjeanem. Maraton - 4 godz. 45 minut, z czego ostatni set trwal 96 min. Zachowywal sie skandalicznie /10 Hewittow wysiada, no Mlot, jak go nazwal Kangur/. Agresywny, fakowal do sedziego, wyzywal. Zrobilo sie nerwowo i nieprzyjemnie. Na koniec wszyscy byli juz podminowani, lacznie z buczaca publicznoscia. Dzieki wielkie za takie widowisko! W takiej sytuacji moglam trzymac strone tylko Francuza. Niestety, Mlot wygral. Ten polfinal AO to dla niego zyciowe osiagniecie. Mam nadzieje, ze Federer zrobi z niego mokra plame.
A w finale b.licze na Davida N. Przeciez z Federerem mozna wygrac! Nie ma juz tej presji, tego bolesnego rozwazania podkopujacego sily: wyjsc na kort czy darowac sobie bezcelowa bieganine w upale i od razu spakowac walizeczke. Federer jest znakomitym tenisista, ale przeciez nie wiecznym. Piotrek juz dawno odkryl, ze number one ma najgorzej: 'No bo jaka przed nim droga? Tylko w dol.'
Na AO wszystko moze sie wydarzyc. Podoba mi sie ten element nieprzewidywalnosci, niepewnosci. Tuz przed turniejem sprawdzilam w gazecie, jak obstawiaja znawcy tematu /zaklady, stawki itp/. Wlasnie mam te strone przed oczami. I tak wsrod panow najmniej placili za zwyciestwo Federera /1,5/, potem Roddick /6,5, juz go nie ma/, Hewitt /9, out/, Nalbandian /9, trzymam kciuki/, Ljubicic /18, out/ itd. O Marcosie B. z Cypru w ogole nie wspominali. Panie: Henin-Hardenne /3,75/, Clijsters /4,25/, Davenport /6, out, jej przegrana nie byla wielkim zaskoczeniem, nie byla faworytka, mimo ze z nr 1/, Szarapowa /8/, Mauresmo /11/, Pierce /15, out/.
To tyle na dzisiaj. Wasz sprawozdawca z AO mowi dobranoc. Jutro znowu 40 st. Jedziemy na plaze. Nie wiem tylko, czy to dobry pomysl. Pa...
Ostatnio edytowano Śr, 25.01.2006 17:20 przez
MarysiaB, łącznie edytowano 1 raz