HYDE PARK 2005

Zapisane na zawsze wątki forum.

Postprzez M.C. Cz, 15.09.2005 07:44

Grejs, jakas Ty bez wyobrazni, nawet jak w Japonii siedzisz....A mnie sie takie jak jest podoba, akurat na dobranoc.
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez M.C. Cz, 15.09.2005 08:58

Dzien dobry Polsce, bo widze ze juz sie budzi.

Sport rowerowy popularny jest nie tylko w Australii ale rowniez w Kalifornii, a konkretnia nad zatoka SF. Jest jednak troche ekskluzywny, bo rowery (dobre) pieronsko drogie. Sa one jednak prawdziwym majstersztykiem, lekkie jak piorko i niosa jak wiatr. Na stosowne rowerowe odzienie, akceptowane w kregach ludzi ktorzy biora ten sport na serio, tez trzeba sporo zielonych wylozyc. Zapalency organizuja sie w grupy i przemykaja taka chmara rowerowa, ze skupieniem na twarzy. W ogole nie rozgladaj sie na boki, co mnie smieszy, bo ja przeglad krajobrazu lubie najbardziej. Mniej smieszy mnie to, ze owi rowerzysci sa rownie obojetni na pedzace obok samochody. Czesto bowiem pedaluja wzdluz glownych drog, gdzie brak jest poboczy rowerowych. Zawsze staram sie omijac ich lukiem. Sa tez oczywiscie drogi z pasmami dla rowerow (niech Australia sobie nie mysli, ze tylko tam), a nawet niekiedy zamyka sie cale odcinki drog (tych mniej uczeszczanych) na jeden dzien w tygodniu, zeby dac szanse cyklistom na pedalowanie bez samochodow. Znam taka jedna droge, zabieram tam niekiedy dzieci. Zabawne jest to, ze samochody, ktore musza ta droga przejezdzac (ludzie przy niej mieszkajacy) sa traktowane wrogo przez dwukolowcow, pomimo tego, ze zwalniaja i wlaczaja swiatla ostrzegawcze. Niekiedy zezloszczeni rowerzysci wala w okna samochodu, zeby dac zn, iz ten wlasnie samochod zlamal zasady dobrego wychowania i powiedzmy przyspieszyl o 1/100 mili/godz. Raz do roku przewaznie, organizowany jest tez dzien rowerowy, kiedy to zacheca sie ludzi by zamiast samochodem przejechali sie do pracy rowerem. Ma to jednak zwiazek nie tylko z popularnoscia sportu ale rowniez z duzym zanieczyszczeniem powietrza i probami uswiadomienia Hamerykanom, ze samochod nie zawsze jest niezbedny. A zapomnialabym, sa tez specjalne trasy dla rowerow gorskich, te sa wytyczone w bardziej odludnych, no gorskich, terenach.
Ojciec mojej kolezanki zwalnia sie z pracy zeby uczewstniczyc w treningach swojej grupy. Moja kolezanka Mimi, ta z srednio wysokim PH wg Maszy, trenowala w ubieglym roku pare tygodni zeby przejechac trase z SF do LA. Byl to rajd o charakterze charytatywnym.
Tez mialm kiedys taki super rower, na rowerowe odzienie jakos nigdy sie nie pokusilam. Rower ten uwielbialam, jezdzilam krajoznawczo po okolicznych gorkach, czasami do pracy. Ukradli mi go, przepilowali lancuch i gwizdneli. A wlasciwie zastapili 'oni' moj zielony rower z duzymi kolami, innym, mniejszym rowerem gorskim (sic!). Nie jestem wiec do konca pewna, czy to mozna nazwac kradzieza, czy tylko wymiana (?) Specjalnie mnie to zreszta nie zmartwilo, bo stalo sie to w dzien/noc kiedy przywiezlismy do domu ze szpitala naszego nowo narodzonego syna. Uznalam ta kradziez/zamiane jako dobry znak, bo niby co tam rower kiedy zyskalam dziecko. I jeszcze zdjecia Lanca Armstronga, lokalnego bohatera rowerowego, wygral w tym roku Tour de France. Zdjecie troche male ale nie moge innego znalezc. Nie dorownuje w niczym oczywiscie temu zdjeciu artystycznemu, nie kazdego na TAKIE zdjecie stac...
Pozdrawiam wszystkich rowerowo. Ja sama ide spac i snic, zeby tylko przysnilo mi sie to co chce a nie jakies zmory...
Ostatnio edytowano Cz, 15.09.2005 09:05 przez M.C., łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez teremi Cz, 15.09.2005 09:01

Witam
M.C. - "Kopciuszek" na miotle odleciał we wtorek. Mam też wątpliwości czy One przyszły przez kontrolę czy też siedzą gdzieś w zamknięciu za przemyt np. pustych butelek, bo Grejs myslała, że w Japonii sprzeda drożej. Wiesz - taka sytuacja chyba była do przewidzenia (ta otwarta brama - która z nich pamięta o zamykaniu!) Szukajcie O. - chyba Go nie ukryły w jakiejś piwnicy czy altanie ogrodowej, a może wtopił się w tło?
Dawaj więcej ogrodów i tych Twoich i tych innych - opowieści też.

Grejs - a gdzie relacja z podróży? - miał być szczegółowy dziennik - pozdrowienia w drugą stronę ślij i bądź taki "przekaźnik" pozdrowieniowy. Z tymi czcionkami, to przecież specjalnie - chciała odpocząć od komputera i HP taki dystans to też dobra sprawa - będzie wiedziała za kim tęskni.
pozdrawiam i spadam "na robote"
Avatar użytkownika
teremi
 
Posty: 3682
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:41
Lokalizacja: Elbl

Postprzez MarysiaB Cz, 15.09.2005 16:11

Czesc i czolem, czyli czuwaj! Ustosunkowuje sie. /OK. Za dlugo patrzylam na zdjecie M. Klima. Luuudzie! Tragedia antyczna!/
Grejs! Doslowna jestes jak nie przymierzajac Sciana. Kto z kim przestaje... Zgadzam sie z M.C. "Bo fantazja, fantazja, fantazja jest od tego, aby bawic sie, aby bawic sie, aby bawic sie na calego." Pamietasz taka piosenke? Manela, wierze, ze sie bawisz na calego w Japonii, ale w przymusowej chwili opamietania, gdy trunkow zabraknie, odezwij sie do nas. Tym bardziej, ze wiesz gdzie walic.
M.C.! Roweru szczerze Ci zazdroszcze, nawet ukradzionego. Mialam 'Czajke', taki skladak, kupiona za oszczednosci w SKO. Cud techniki to byl. Az sie dziwie, ze nikt nie ukradl. Wiesz co? Po Twojej opowiesci pojezdzilabym na rowerze. Z tego, co piszesz o swoich przygodach w ogrodzie Kredensu, wnioskuje, ze bylam tam po Tobie. Cicho, glucho, ciemno i zlowrogo. Ale co sie stalo z Oceanem...? Czyzby zrozumial, ze taka okazja moze sie nie powtorzyc i zwial? Moze dogadal sie z Tolibkiem z Teksasu? Nooo, Sciana moze sie zdziwic po powrocie, nie? Jak nic melodramat sie szykuje w HP. Oczywiscie, wszystko przy zalozeniu, ze Ocean w ogole istnieje, a nie jest wytworem wyobrazni /fantazja fantazja, ale bez przesady/ naszej kolezanki. No i kuuurcze, nie zauwazylam, ze brama jest otwarta! Ale na razie przeszla mi ochota na wycieczki w te rejony.
Teremi! Jeszcze o tenisie stolowym. Skad u mnie taka pasja? W mojej malej wiejskiej szkole podstawowej mielismy stol do ping-ponga. Stal na glownym korytarzu. Gralismy, kiedy tylko sie dalo, tzn. przed i po lekcjach oraz na wszystkich przerwach. Poniewaz zainteresowanie bylo spore, wprowadzilismy prosta i scisle przestrzegana zasade: ten, kto wygral, zostawal 'krolem' i gral z nastepnym z kolejki. To byla niezla szkola. Czesto gralam z chlopakami. Musialam sie nauczyc scinac i podkrecac, zeby postac troche dluzej przy stole. A teraz? Powiem jedno: bardzo licze na przerwy i napoje dopingujace. O tym, ze tez mam alergie na infantylizm, chcialam napisac dosc dawno temu, konkretnie: kiedy Gocha wspomniala o tej przypadlosci. Mi zeby nie cierpna, a bola, a podobno wszystkie poleczone. Zle na mnie wplywaja zdrobnienia, mizdrzenie sie, caly ten styl, ktory mam zarezerwowany dla dzieci ponizej trzeciego roku zycia. Tak mowia nie tylko dziennikarze. Jest to dosc powszechne zjawisko rowniez wsrod sprzedawcow. Kabanosiki, poledwiczka, dresiki, trampeczki, no i pieniazki /uslyszane i zapamietane podczas pobytu w Polsce/. Kangur tez tego szczerze nie znosi i parodiuje. /Po powrocie z 'polskiego' sklepu: "Kupilem szyneczke bez tluszczyku"./ Kiedys zapytalam jego mame, jak mysli, skad wziela sie taka maniera wsrod handlowcow. "Moze chca w ten sposob okazac szacunek dla klienta...?" Nooo, o tym nie pomyslalam. Poza tym zauwazylam, ze dwa kompletnie rozne style - infantylny i patetyczny - wywoluja u mnie dokladnie taka sama reakcje: niebezpieczny wzrost ironii i sarkazmu. Walcze z ta tendencja. Przeczytalam A. ostatnie humory z 'Przekroju'. O jednym: "Szczera prawda".
MalgosiuSz! Obejrzalam Twoje zdjecia z wiekszym zrozumieniem. Czy w tej waskiej uliczce to Ty? Napisalas o 'Kopciuszku' i wspomnialas cos o skrzynce. Ale gdzie ona jest? W ogrodzie Kredensu?
Nie ma Maciejki, nie ma Trzynastki, Greenwiu, Moniki z Bostonu, Jagna z rzadka... A Izabelle to chyba smok wawelski porwal albo uwiodl. Aaa, Staszek mi sie przypomnial. Tez kiedys, dawno temu tu zagladal. Nawet fiolki wyslal samolotem... Moze sie odezwie... Na razie, poki co: Stranger, pozdrawiam Cie /glos wewnetrzny: Grzesiu! i same dobre skojarzenia, nic z tych rzeczy, o ktorych piszesz w roznych tematach/. Jak wyjdziesz ze swojego kata, odezwij sie.
Chyba musze sie wyspac. Buziaki dla Was. Paaa...
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez Małgosia Sz Cz, 15.09.2005 17:18

Witam HP!

Trochę uwag na temat sportu. Sport kocham. Kiedyś czynnie, a teraz raczej biernie (głównie przed telewizorem):). Już od dziecka oglądałam bardzo dużo sportu. Nawet z dzieciństwa pamiętam boks w tv. Potem w smutnym roku 1982 były mistrzostwa świata w Hiszpanii w piłce nożnej, gdzie Polska zdobyła 3 miejce. No i zakochałam się w piłce. Albumy wyklejałam zdjęciami piłkarzy. Napisałyśmy nawet piosenkę z dziewczynami z klasy. Pamiętam tylko tyle "andrzej (?) buncol jest malutki, ale w piłkę umie grać, na boisku widać skutki, strzela bramki raz po raz". Było też o Bońku, Młynarczyku i innych ale zupełnie nie wiem dlaczego zapamiętałam tylko tę zwrotkę. Ważne, duże wydarzenia sportowe, jak olimipady, mistrzostwa świata, Europy - oglądam. W zimie łyżwy i narty. Wszysto strasznie przeżywam przez telewizorem i komentuję, czym doprawdzam do szału mojego T. W podstawówce chodziłam do klasy o profilu sportowym. Tzn. to na początku była normalna klasa, a potem pan od w-f stwierdził, że świetnie sobie radzimy i przerobili nas na klasę sportową. Piłka ręczna głównie. Też siatkówka i koszykówka, chociaż ja trochę za niska jestem. Jeżeli chodzi o rower to pierwszy rower dostałam od mojego brata. Mam starszego brata - sto pociech, jakby powiedziała MarysiaB. Dostał rower w prezencie, taki mały dziecinny. Stwierdził, że to nie fair, że on ma rower, a ja nie, więc swój rower przepiłował na pół przy użyciu piły (mówiłam już wam, że spędziałam dzieciństwie w lesie, gdzie pił było pod dostatkiem:)). Potem ćwiczyliśmy boks. Tata miał motor i kilka par takich dużych, skórzanych rękawic. Po kryjomu zakładaliśmy te rękawice i trenowaliśmy. Następnie mój brat rozciągał gumy (chyba tak to się nazywa). Jedna guma wypadła mu z ręki i uderzyła w łuk brwiowy i mój brat zalał się krwią. Nie pozwolił zawołać rodziców, bo bał się, że nie pozwolą mu tych gum dalej rozciągać. Dla mnie to było przeżycie traumatyczne. Nie wiedziałam wtedy, że z tego miejsca ma prawo tyle krwi lecieć i myślałam, że to koniec. Ale, ale widzę, że z opowieści o sporcie robi się opowieść o moim bracie.... No to wystarczy!

Słuchajcie, byłam przez moment w Kredens Gardens. EmSi odkryła, że brama otwarta, więc ja w tę pędy do środka. Oceanu nie spotkałam niestety. Może gdzieś się skrył. Ale w tych Gardens to mega luksus! Basen, piękne drzewa i rośliny, komplet mebli wiklinowych, SANGRIA (dzięki dziewczyny!!)! Super! Wszystko pięknie utrzymane! Grejs pracuje tam chyba od rana do nocy?! Chociaż ja mam podejrzenia, że one nas tu strasznie bajerują. Niby, że wszystko same robią. Acha, już to widzę! Zrobiłam się podejrzliwa od chwili, kiedy ¦ciana napisała, że ma ogrzewanie podłogowe. Taki luskus w Kredensie!? Nie wiem co o tym myśleć. Wrzucam wam zdjęcie basenu zrobione szybko z ukrycia. Widzicie po lewej te dwa materace do pływania? Jak myślicie - to ¦ciany i Grejs, czy raczej ¦ciany i Ołszyna?

Pozdrawiam

ps - już tak się nie czepiajcie tych majtek:))
ps 2 - EmSi - no dobra, ta twoja koleżanka fajna, niech Ci będzie!
ps 3 - MarysiuB - kwartet garażowy - śmieję się do tej pory!
ps 4 - Teremi - masz rację, jeżeli chodzi o zdrobnienia, ja też nie lubię.


Marysiu B- dopiero teraz przeczytałam. Ty chyba pomyliłaś Gardens? Albo ja pomyliłam? hi hi hi
Na zdjęciu to nie ja, jakaś przypadkowa Pani. Cholera, a moze nie przypadkowa? Może mojemu T chodziło właśnie o panią, a nie o uliczkę!

skrzynka - masz@skrzynka.pl - Wal jak w dym (tak się mówiło?)
Ostatnio edytowano Wt, 27.09.2005 11:05 przez Małgosia Sz, łącznie edytowano 1 raz
Małgosia Sz
 
Posty: 7336
Dołączył(a): Wt, 08.03.2005 11:07

Postprzez Małgosia Sz Cz, 15.09.2005 17:46

Prezent dla Kamila z Barcelony!
Ostatnio edytowano Wt, 27.09.2005 11:10 przez Małgosia Sz, łącznie edytowano 1 raz
Małgosia Sz
 
Posty: 7336
Dołączył(a): Wt, 08.03.2005 11:07

Postprzez KAMIL Cz, 15.09.2005 17:55

dziękuję :)) odwdzięczam się inną
KAMIL
 
Posty: 8719
Dołączył(a): N, 27.02.2005 21:39

Postprzez M.C. Cz, 15.09.2005 17:57

Dzien dobry, mglisto-sloneczny, HP.

Jesien, zdecydowanie jesien. Dzisiaj odkrylam jedna rzecz ktorej nie lubie gdy przychodzi jesien. Trzeba sie ubierac, ze juz o maj..., ups, nie wspomne. Wszystkie fraki i kubraki musza wyjezdzac z szafy. Oczywiscie wiecej prania, bo prasowania to raczej u mnie nie ma. Czlowiek sie robi jakby wiekszy i ciezszy. Trzeba wczesniej wstawac, zeby skarpetki do pary znalezc. Dlugie rekawy, dlugie spodnie, no nie lubie i juz.

Co Wy (Marysiu i MaSza), ja tam wierze w Ocean, jak Oceanu nie stanie to caly Kredens, wlaczajac Kredens Gardens runie na twarz! Melodramat pewny. Tez Go nie moge znalezc, ale wole interpretacje Teremi ze sie wtopil w tlo, niz ze dal nogi za pas, lub ze przeszedl na strone Tolibka. Chociaz, moze znowu przemawia przeze mnie naiwnosc jak z ta brama....

MaSza, najwazniejsze, ze te materace sa, przynajmniej chwilowo, nasze. Bardzo dzisiaj potrzebuje Sangrii. Czwartek to moj najciezszy dzien...Zdjecia z Hiszpanii piekne, wspaniale oddaja atmosfere tych miejsc o ktorych wspominalas. A mowilas ze nie potrafisz robic zdjec... Mozaike wkladam do mojego osobistego albumu. Bardzo lubie mozaiki, jest tu taki jeden kosciol caly w mozaikach, postaram sie o zdjecie. Kiedys nawet sama zrobilam z moimi synami dwie male mozaiki. Zrobilismy je z fragmentow talerzy, kubkow, misek, do rozbicia ktorych przyczynily sie moje dzieci. Opowiesci przy tym bylo sporo, kazda zabka, bieronka, niebieski szlaczek cos tam znaczyla.
Ale masz brata z fantazja! Dalej gania z tymi pilami i gumami, czy juz Mu przeszlo?

Ps. Gardensy sa dosyc rozlegle, i podobnie jak w Kredensach wszystko tam jest, zapamietajcie to sobie (cytat)!

Martwie sie o Greenw, mam przeczucia ze gdzies wyjechala...

Ps. A jeszcze mam link do informacji o tanim wyjezdzie do Tokio, gdyby kogos interesowalo, a Grejs nadal pozostawal monosylabiczna.
http://travel2.nytimes.com/2005/09/11/t ... rugal.html

Pozdrawiam wszystkich, ruszam w moj dzien.
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez kmaciej Cz, 15.09.2005 22:50

Witajcie, mysle o Was , pamietam , zagladam, czytam "po lebkach" , podziwiam zdjecia, smieje sie z Waszych skojarzen, pod wplywem waszych wspomnien zagladam do swoich. Cicho siedze bo zwyczajnie czasu brak . Niestety wakacje sie skonczyly . Mlodziez i dzieci wrocily do szkoly, jeszcze tylko studenci ciesza sie z ostatnich wolnych dni . Zdjecia ogrodow przypomnialy tytul piosenki "Pamietajcie o ogrodach " , niestety tylko tytul.

Zastanawiam sie czy niebieski ptaszek odlecial na zime do cieplych krajow i zapomnial compa ze soba , a moze w nowym karmniku brak internetu.
Duski tez dawno bylo , mam nadzieje ze tylko glupio jej sie pokazac po tym co budzac sie z narkozy naopowiadala w tym szpitalu o HP .
DUSKA odezwij sie zebysmy sie o Ciebie nie martwili . Wiesz, jak moj syn po narkozie sie obudzil to ja nie chcialam sie do niego przyznac takich slow uzywal.
Dobre dzicko, wyglad aniolka sama nie wiedzialam czy szpital sadzic o zmiane osobowosci dziecka czy cicho siedziec i sie cieszyc ze operacja sie udala.
Moze zreszta Duslka sie odezwala tylko ja sie martwie glupia bo jak wspomnialam czytam w biegu.
Pozdrawiam was wszystkich serdecznie. Milego popoludnia, kolorowych snow , dobrego dnia (niepotrzebne skreslic)

PS. Nie bardzo wiem co jest na zdjeciach z Barcelony . Czy to sa ludzie , czy figury ,
ludzie udajacy figury . Jak wspomnialam nie mam czasu na uwazne studiowanie zatem moze cos wiecej na temat tych zdjec. Tam staja takie puszki , jakby to byli ludzie udajacy figury i zbierajacy napiwki za to udawanie?????
kmaciej
 
Posty: 421
Dołączył(a): Pn, 18.04.2005 02:13

Postprzez teremi Cz, 15.09.2005 22:56

Witam wieczorową porą

byłam w kinie a raczej na filmie i okazało się, że jak film dobry to i zapach kukurydzy nie przeszkadza, a ten film to "Wróżby Kumaka" - jak więc z tego wynika film zobaczyłam przed Panią K.J.
...a jaki jest? lubię takie zamglone obrazy i taki klimat. Projekcja była w ramach replik festiwalu - ta taka wieloletnia tradycja - na sali ludzi sporo a w tym duża grupa w przedziale wiekowym 18 - 25. Rzadko zdarza mi się w kinie nie myśleć o godzinie - tym razem nie zauważyłam kiedy film się skończył. Rola K.J. - zupełnie w innej tonacji, jest tu dojrzałą, spokojną i troszkę figlarną bohaterką. W podobnej konwencji grał Mathias Habich - stanowili piękną parę. Było kilka elementów, które mnie zdziwiły (n.p. hotel w Wilnie), ale może to taki był zamysł reżysera.
Jak wiecie jest to film o pojednaniu, dla mnie jeszcze o dyskutowanej tu juz tolerancji, ale i o przebaczaniu i pięknej dojrzałej miłości.
To nie jest żadna recenzja! - to moje prywatne przemyślenie.

MarysiuB - zaskoczyła mnie interpretacja, "że to z szacunku dla klienta". Ja to odbieram jako wręcz lekceważenie mnie, czy nie aprobowane przeze mnie spoufalanie się. Mam wrażenie, że ten infantylizm ma pomóc w pokonaniu pewnej bariery. Czasami jednak dodaje "tych barier".
Wracając do rowerów - niestety nigdy nie miałam ani też nie chciałam mieć. W domu mieli rodzice jakieś takie stare egzemplarze, a potem chyba nie było okazji kupić czy jeździć i tak mi to zostało (wolę samochody, ze mną w roli pasażera). Dużo korzystam z taksówek jednej z korporacji, ale dzisiaj z kina wracałam pierwszą z brzegu na postoju a wysiadając kierowca powiedział dobranoc pani .... tu pada moje imię. Okazało się, że znałam go jak miał 10 lat. Zastanawiałam się czy to ja wciąż tak młodo wyglądam (hi hi) czy to on ma dobrą pamięć.

MaSza - dzięki za piękne zdjęcia i tajemnicze uliczki. Nie szwendaj się po ogrodach kredensowych i nie budź tych co tam śpią (Grejs)

...a teraz temat OCEAN - to że istnieje to pewne (dość szczegółowe opisy o tym świadczą). Istnieje jednak opcja, że ¦ciana przerażona deklaracjami o zaopiekowaniu się O. zabrała Go zamiast Grejs ze sobą i to może nawet na Jej paszportem. Zostawienie O. było sprawą niebezpieczną. Z jednej strony możliwość skumania się z Tolibkiem z drugiej nadmiar opiekuńczych ofert a poza tym On mógłby nareszcie sprawdzić Kredens i twardy dysk a jeszcze do tego zagrożenie w postaci wszelkiego rodzaju nalewek i nie tylko. Tak więc obstawiałabym, że pojechali wszyscy.

M.C. - rozumiem Twój jesienny ból. Mam to samo - przeraża mnie ilość i grubość jesiennych ciuchów a przedsmak jesiennej aury mam od wczoraj. Wiatr, deszcz, słońce no i kasztany lecące z drzew. Wczoraj podniosłem jednego a dzisiaj już szłam do pracy z wypchanymi kieszeniami. Jak widzę kasztany leżące na ziemi nie da rady - muszę podnieść.

dzisiaj raz jeszcze zeszyty
"Reprezentanci naszego kolarstwa nie przekroczyli jeszcze 30 lat. Oby im się tak dalej wiodło"
pozdrawiam przy blasku księżyca
Avatar użytkownika
teremi
 
Posty: 3682
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:41
Lokalizacja: Elbl

Postprzez Małgosia Sz Pt, 16.09.2005 11:58

MC trafiłaś z tą jesienią, jak nic! Dzisiaj zrobiła się prawdziwa jesień. Pada od rana. Patrzę przez okno. Ogród Saski przybiera już jesienne kolory (ja to mam widok z okna, co?)! Zimno, wieje. Trzeba było wypić kawę z podwójnym espresso, żeby jakoś funkcjonować. I chociaż kocham jesień jeżeli chodzi o kolory, nastrój - wiecie - książka, herbata, nalewka, powidła, kocyk itp. to jestem w grupie, która nie cierpi ciepłych ubrań. Czapka lub rajstopy pod spodniami to dla mnie prawdziwy horror (chociaż to już raczej odzienie zimowe)! Kwestię maj..k pomijam, żebyście znowu nie marudziły:)

Teremi, jeżeli KJ jest taka w filmie, jak tutaj opisujesz, to bardzo się cieszę. Uwielbiam te wszystkie jej role... jak to nazwać?... stonowane?? Już nie mogę się doczekać! Może w w ten weekend się wybiorę!

Kmacieju (Kasiu, tak?) - Las Ramblas to taka kolorowa ulica - deptak Barcelony. Pełno tam sklepów z kwiatami, ptakami, a także mnóstwo takich ulicznych aktorów. Można zobaczyć numery rodem z cyrku (w tym również z udziałem "publiczności") czy występy magów (my widzieliśmy pełnego uroku młodego chłopaka, który wyczarowywał ze swojego fraka kolorową papugę, kolorowe husteczki, balony). Bardzo dużo jest też przebranych osób, które udają kogoś znanego (popularny teraz Che Gevara) lub jakieś fikcyjne postacie. Ci panowie na szaro z kościotrupami stoją nieruchomo na rowerach, a po wrzuceniu monety, zaczynają pedałować, dzwonić dzwonkami, gwizdać w gwizdek, itp. Robią to tylko przez chwilę, a potem znów zastygają w swojej pozie. Wszystko to powoduje, że Las Ramblas jest właśnie taką pełną uroku ulicą.

MC - zdjęcia nie mojego autorstwa oczywiście:) Cieszę się, że mozaika się podoba!

Szukam piosenki do wklejenia, bo się opuszczamy!
Małgosia Sz
 
Posty: 7336
Dołączył(a): Wt, 08.03.2005 11:07

Postprzez Erica Pt, 16.09.2005 13:25

Proszę bardzo, oto pieśń

Jesienna Dziewczyna
słowa: Jeremi Przybora
muzyka: Jerzy Wasowski

Z tej drogi, którą przeszło
za wiosną swoją lato –
już nie patrz na swą, przeszłość,
na przyszłość spojrzyj za to.
Ze wzrokiem na zakręcie,
za którym jest już jesień,
wciąż czekaj nieugięcie,
aż ona ci przyniesie...

Jesienną Dziewczynę,
odmienną niż inne –
dziewczynę z chryzantemami,
z chryzantemami.
Dziewczynę Jesienną –
dziewczynę bezcenną
i nie zamienną już na nic,
już na nic.

Wiosennych dziewcząt pełno
i letnich tyle ładnych.
Jesienną poznasz jedną,
zimowych nie ma żadnych.
O tamte zresztą mniejsza,
gdy złoto i szkarłatnie
zabarwi jesień pejzaż
na przyjście tej ostatniej ...

Jesiennej Dziewczyny,
odmiennej od innych –
dziewczyny z chryzantemami,
z chryzantemami.
Dziewczyny Jesiennej –
dziewczyny bezcennej
i nie zamiennej już na nic,
już na nic.

Wyciągnij ręce do niej,
by tak nie przeszła mimo,
bo ma we włosach promień,
przy którym jaśniej zimą.
Bo zachód już w niuansach
czerwieni gaśnie zimnej –
bo to ostatnia szansa,
po której nie ma innej ...


Dziewczyny Jesiennej
dziewczyny bezcennej
i nie zamiennej już na nic,
już na nic.

Dziewczyny Jesiennej
dziewczyny bezcennej
i nie zamiennej już na nic,
już na nic.

Pozdrawiam Was gorąco
Tymczasem
Avatar użytkownika
Erica
 
Posty: 484
Dołączył(a): Śr, 18.05.2005 19:04

Postprzez Małgosia Sz Pt, 16.09.2005 13:58

Znalazłam coś. Mariusz Lubomski. Piosenka Paolo Conte. Zobaczcie jaki tytuł:

"Wiszące ogrody"

Cóż to za droga i gdzie ma ta droga swój kres?
Cóż to za droga, nie było jej wczoraj, dziś jest?
Im dalej, jaśniej i ciemniej, czy musi tak być?
Lecz idę drogą przed siebie i nie wiem już nic.

Nie, cos odeszło w dal, hen,
To na pewno był sen...

Wiem, egzotyka, pustynia, tatuaż i bluszcz,
Ziemia dzikusów i wrzasków, gdzie wznosi się kurz,
Kurz ten zakrywa horyzont, pokrywa już świat,
Lecz wtedy piękne ogrody przynosi nam wiatr.

Tak, bo ogrodów tych blask,
Nagle olśniewa nas...

Tak, blask wiszących ogrodów nieznanych wciąż nam
Tak egzotyczne owoce ukryte są tam
Więc idę drogą przed siebie, bo musi tak być.
Im dalej, jaśniej i ciemniej, i nie wiem już nic.


Lubię to zdanie "więc idę drogą przed siebie, bo musi tak być"!
Pozdrawiam


Erico - piękna piosenka i piękny liść.
Małgosia Sz
 
Posty: 7336
Dołączył(a): Wt, 08.03.2005 11:07

Postprzez Trzynastka Pt, 16.09.2005 14:21

Jak to nie ma Trzynastki? Juz jestem, zyje, a bylo w miare dramatycznie przy ladowaniu. Juz w Los Angeles zanim weszlismy do samolotu na chwile wstrzymano usadzanie pasazerow, poniewaz dziwny plyn byl rozlany na pokladzie, a w dzisiejszych czasach zaraz musza sie tym zajac odpowiednie sluzby. Wszystko dobrze przebiegalo do momentu ladowania. Pieknie wyglada Chicago noca, miliony swiatel, szachownica oswietlonych ulic, oznacza po prostu zblizajacy sie DOM. Czytalam ze sluchawkami na uszach. Przerwalam na chwile to czytanie, zeby jeszcze raz zobaczyc gre swiatel za oknem. Schodzilismy do ladowania i nagle ostre szarpniecie i poderwanie maszyny do gory. Ze zdziwieniem stwierdzilismy, ze unosimy sie z powrotem i oddalamy od miasta. Pilot poinformowal o nieprawidlowym podejsciu do ladowania i powiedzial, ze za chwile sprobujemy raz jeszcze. To kolowanie trwalo dluzej, nizby tego oczekiwali ludzie w samolocie. Zapadla przedziwna cisza. Zatoczylismy nagly luk i znizalismy sie do ladowania, kiedy przerazliwie szczery pilot poinformowal, ze tym razem mamy problemy ze swiatlami samolotu i bedziemy ladowac w trudniejszych warunkach. Cisza, jak makiem zasial, zadnej paniki, a kazdemu z nas cos tam snulo sie po glowie. Zadziwil mnie moj spokoj i krotka mysl, ze to moze byc tak, jak slyszy sie lub pisze: byla tu i tam, robila w zyciu to i tamto, szczesliwa, radosna i... nagle.
Wyladowalismy bardzo ostrym padnieciem na plyte lotniska, ale predkosc samolotu byla taka, ze wszyscy kurczowo trzymalismy sie siedzen przed nami i wydawalo sie, ze maszyna nie zdola wyhamowac.

Tak, jedna chwila ladowania i znowu wiem lepiej, znacznie mocniej, ze trzeba szanowac i wykorzystac kazda chwile w zyciu.

Z radosci po „ocaleniu” natychmiast nastepnego ranka powrot do ...jazdy na rowerze.
Oj, Teremi, nigdy, przenigdy nie bylo takiej potrzeby, zeby popedalowac przed siebie? To tak samo przyjemne jak i moje i Twoje ulubione chodzenie boso.
Dzieki wypadkowi na rowerze nauczylam sie dawno temu ...robic na drutach. Wakacje trwaly, a wielki krwiak na kolanie unieruchomil mnie skutecznie. Co tu robic, co tu robic? Podpatrywalam mame nieustannie, nalogowo smigajaca na drutach i zapadla decyzja. No trudno, dawaj, moze sie naucze i tak powstala pierwsza zrobiona kamizelka. Tak mi sie to przypomnialo, bo dzien przed wyjazdem musialam wywalic z walizki wszystkie kostiumy ze spodnicami. Na kolanie pozostal mi okazaly fioletowo-niebieski krwiak po ostatniej wycieczce. Nawet nie wiem, jak i kiedy sie uderzylam.

Codzienie rano zaczynam dzien od przejazdzki na rowerze. Robimy z mezem trase jakies 16 kilometrow w lesie bardzo blisko naszego domu, ktory ma trase rowerowa. O tyle to przyjemne, ze mijamy las, prerie, jezioro. Caly czas zroznicowany teren, pod intensywna gorke niezly wycisk, z gorki swist w uszach od cieplego wiatru. Lubie moment zaczynania sezonu, kiedy wszystko jest za trudne, odleglosc wydaje sie przeogromna, gorki nie do pokonania. Mam takie jedno miejsce, pionowo idace do gory. Zawsze jest dla mnie symbolem pokonywania wlasnych slabosci. Nigdy nie patrze na sam szczyt, wzrok kieruje tylko na krok do przodu i przy najmniejszej szybkosci powtarzam sobie: „tak, jak w zyciu, krok po kroczku, krok po kroczku, a na szczycie zasluzona chwila odpoczynku”. Czasem widze mezczyzn schodzacych przed ta gorka z roweru i spcerujacych na szczyt. Przypomina mi sie poczatek moich zmagan. Tez przerazala mnie ta gora, przeprowadzalam rower i mowilam, ze nie dam rady. Na ambicje wjechal mi kolega meza mowiac; „Jak to nie dasz, takie biznesy prowadzisz, uczysz innych pokonywania przeszkod, a sama potrafisz zdezerterowac?”. Dzieki Rich, wtedy po raz pierwszy pokonalam gore, wypluwajac sobie pluca z wysilku.
Wczoraj widzialam ciekawy obrazek: mloda dziewczyna, Arabka, okutana w swoja chuste na glowie, do polowy ciala tunika, a od polowy sportowe spodnie, walkman u pasa i sluchawki na uszach. To bylo takie dziwne zestawienie spetania tradycja i wolnosci. Lubie otwartosc ludzi na trasie, nikt nie mija sie bez pozdrowienia.
W ostatnim tygodniu ja mordowalam gorke ostatkiem sil, a z gorki z szalonym, glosnym, radosnym smiechem, ile tylko pedu w maszynie, zjezdzala grupka ludzi w bardzo roznym wieku. Wydawali okrzyki jak Indianie po zwycieskiej wojnie i rzucili mi szybkie pozdrowienie z komentarzem; „Z naszej strony jest latwiej”. Odkrzyknelam tylko: „Powodzenia za chwile”. Czekala ich cala czesc trasy pod gore.
Codziennie mijam zapalenca siwiutkiego, jak golabek, ktory trenuje jazde na nartach, a na plecach taszczy niezly ladunek. Zawsze krece glowa z podziwem, zeby mi sie w tym wieku jeszcze chcialo ruszyc noga.
Starsza pani, elegantka, spaceruje przed zachodem slonca i nigdy nie przyspieszy kroku, niezwruszona. Na glowie zawsze czarna czapeczka, nienagannie wyprasowane szorty ( tez podziwiam), snieznobiala bluzeczka, sprezyste ruchy nastolatki, a z przodu zaskakujaco pomarszczona twarz staruszki. Dla takiej sylwetki na starosc warto sie ruszac.
Rowerkiem codziennie to cudne widoki, zgubienie kazdego stresu i pokonywanie wlasnego lenistwa- UWIELBIAM!!!
Juz za chwile na Hawajach triatlon, tez wypada kiedys o tym napisac, zelazne charaktery i kondycje, a wszyscy ci ludzie zaczynali od minimum wysilku.

MC- Kalifornia, jak zwykle cudna, no bo Ocean ( ten wodny, tego od Sciany nie widzialam). W winiarniach, przy degustacji, lekko i przyjemnie sie rozmawia o interesach i zdrowiu.
Dla Was wszystkich fotki, cudownego, niech to licho, jesiennego juz dnia....13
Trzynastka
 
Posty: 1050
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 13:59
Lokalizacja: Chicago

Postprzez Trzynastka Pt, 16.09.2005 14:30

Ventura, marina
Ostatnio edytowano Pt, 16.09.2005 14:36 przez Trzynastka, łącznie edytowano 1 raz
Trzynastka
 
Posty: 1050
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 13:59
Lokalizacja: Chicago

Postprzez Trzynastka Pt, 16.09.2005 14:32

Ten samotny na szczycie to moze byc Ocean czekajacy na Sciane
Trzynastka
 
Posty: 1050
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 13:59
Lokalizacja: Chicago

Postprzez Trzynastka Pt, 16.09.2005 14:33

Ostatni zachod slonca, widok z hotelu
Trzynastka
 
Posty: 1050
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 13:59
Lokalizacja: Chicago

Postprzez M.C. Pt, 16.09.2005 17:12

Dzien, piatkowy, dobry HP.

Ogolnie sie witam, uklony na wszystkie strony, ladnie tak tu dzisiaj, jesiennie-ogrodowo-filmowo-sportowa-oceanicznie. Za zdjecia i wiersze piekne dzieki. (I gardini pensili hanno fatto il loro tempo, zaraz sobie poslucham).
Wiem ze mnie ukatrupicie za ten dlugi wiersz ktory wkleje, ale nie moge sie oprzec...

Ogród pana Błyszczyńskiego zielenieje na wymroczu,
Gdzie się cud rozrasta w zgrozę i bezprawie.
Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swych oczu
I utrwalił na podśnionej drzewom trawie.

Kiedy zmory są zajęte przyśpieszonym zmorowaniem
Między mgłą a niebem, między mgłą a wodą -
Zielna zjawa swe dłonie zbezcieleśnia ze łkaniem
Nad paprocią - nad pokrzywą - nad lebiodą.

W takiej chwili Bóg przelatał, pełen wspomnień wiekuistych,
¦cieżką podobłoczną - właśnie, że tułaczą -
I przystanął na zbiegu dwojga tęsknot gwiaździstych,
Gdzie się widma migotliwie bylejaczą.

Zaszumiało jaworowo, ale chyba wbrew jaworom -
Samym cisz zamętem, samą cisz utratą...
"Kto te szumy narzucił moim dumnym przestworom?
Kto ten ogród roznicestwił tak liściato?..."

Cisza... Nikt nie odpowiada. Płyną chmury i godziny...
Wszelka dal w niebiosach - to dal zagrobowa.
Pan Błyszczyński w świat nagle z trwożnej wyszedł gęstwiny,
Szepnąl: "Boże!'' - i powiedział takie słowa:

"Był w zaświatach - sen i wicher i zaklętej burzy rozgruch
Boże, snów spełnionych już mi dziś nie ujmuj !
Jam te drzewa powcielał! To - mój zamysł i odruch...
Moje dziwy... Moje rosy... Dreszcz i znój mój !

Przebacz smutkom i widziadłom, nie znającym rodowodu,
I opacznym kwiatom, com je snuł z niczego...
Moja wina! O, Boże, wejdź do mego ogrodu!
Do ogrodu!... Do - mojego!... Do - mojego!...

Wyznam Tobie całą zwiewność, całą gęstwę mojej wiary
W życie zagrobowe kwiatów i motyli.
Wejdź do mego ogrodu! I cóż z tego, że czary!...
I cóż z tego, że ułuda nikłej chwili!..."

Wszedł w gęstwinę, co szumiała poza życia drogowskazem.
Sami byli teraz. Oko w oko - sami.
Nic do siebie nie rzekli i ciemniejąc, szli razem
Alejami - alejami - alejami!

Ogród śnił się... Tu i ówdzie dąb prześniony zżółkł i powiądł.
Każdy krzew sam w sobie miał zaświata wygląd.
Sporo było w gałęziach - cisz zbłąkanych i sowiąt,
Lecz nie było ani świerszczy, ani szczygląt.

Uciekały się niebiosy pod najdalszych gwiazd obronę.
Miesiąc złotym rogiem chmurę mgliście pobódł.
Trzepotały się w piachu dusze zmarłych, spragnione
Nowych zgonów i pośmiertnych w mroku swobód.

Coś zlociście wyspowego w daleczyźnie alej pełga -
Można taką wyspę brwi skinieniem spłoszyć...
¦wietlikami za chwilę północ w zieleń się wełga,
Niepokojąc gmatwaninę leśnych poszyć.

Pan Błyszczyński sprawdzał ogród, czy dość czarom jego uległ -
I czy szum i poszum dość jest rzeczywisty -
I czy liszaj na dębie - jadowity brzydulek -
Dość się wgryza w złudną korę i w pień śnisty?...

Badał jeszcze, czy ptak-lilia dość skowrończo w przyszłość śpiewa,
I czy wąż-tulipan wiosny jest oznaką...
I spojrzeniem przymuszał przeciwiące się drzewa,
By do zwykłych podobniały jako-tako...

Drapieżniały zbyt cudacznie zdradnych kwiatów niebywałki,
A gałęziom ciążył złej wieczności nawał.
Pod stopami przechodniów piach niepewny i miałki
Tyleż istniał, ile istnieć zaprzestawał.

Szli, aż doszli tam, gdzie w mrzonce zagęstwionej i niczyjej
Cień dziewczyny jaśniał oczu w dal rozbłystką,
A jej usta i piersi i ramiona i sny jej
Były takie, żeby właśnie kochać wszystko...

Rzęsy miała dosyć złote, by rozwidnić blaskiem rzęs tych
Dno zmyślonych jezior, gdzie mży śmierć zmyślona -
Warkocz łatwo się płoszył, więc skrzydłami fal gęstych
Wciąż uciekał i powracał na ramiona.

Bóg w nią spojrzał, kiedy właśnie wynurzona z mgieł spowicia
Urojone oczy w modre nic rozwarła.
"Kto ją stworzył?" - zapytał. "Nikt, bo przyszła bez życia
I bez śmierci, więc nie żyła i nie zmarła...

Próżno szukam w jej warkoczu źdźbeł istnienia, snu okruszyn,
Próżno chcę ugłaskać pozłocisty kędzierz!
Tak mnie wzrusza ten niebyt, cudny niebyt dziewuszyn!...
Bądź miłościw niebytowi... Wiem, że będziesz...

Wyłoniłem z mroku ogród, oderwany od przyczyny,
Rozkwieciłem próżnię, namnożyłem ścieżek -
I już wszystko rozumiem, prócz tej jednej dziewczyny,
Prócz tej jednej, którą kocham!" Bóg nic nie rzekł.

"Znam usilność rzeczy sennych i znużenie rzeczy martwych.
Ogród mój chwilami wolałby - bezlistnieć...
Boże, nie skąp w obłokach błogosławieństw i kar Twych
Tym, co wiedzą, że ich nie ma - a chcą istnieć!

W Twych przestworach coś się stało... Mgła o cud się dopomina...
Z tamtej strony świata modlą się zawieje.
I w tych strasznych bezczasach taka nagła dziewczyna
Tak niebacznie poza życiem - cieleśnieje!

Zbliż się do niej, ciemny jarze! Zbliż się do niej, modra strugo !
Czemuż pies mój wyje na jej czar cichutki?
Może zimne jej usta są ostatnią posługą
Dla tych właśnie, którzy wierzą tylko w smutki.

Znam niedolę wniebowstąpień! Znam wskrzeszonych ust niedolę!
I płacz wśród zieleni... I zgon sierociński...
I to wszystko mnie boli!... Ja - sam siebie tak bolę!" -
Wołał w bezmiar i ku Bogu pan Błyszczyński.

Ale Boga już nie było... Pustka padła wzdłuż na kwiaty.
Widma drzew szeptały: "Zmiłuj się nad nami!" -
Błogosławiąc snom wszelkim, leciał w dalsze wszechświaty
Powietrzami, wstrząsanymi powietrzami.

Pewno widać było z nieba, że świat mija i przeminie,
I że snom przyświeca - woda na kamieniu...
Pan Błyszczyński zaszeptał w usta niemej dziewczynie
"Błędny cieniu., marny cieniu, cudny cieniu!

Zabłękitnij - odbłękitnij... I mów wszystko i nie domów!...
Czy tu jest ów wszechświat, gdzieś zgubiła siebie?
Może ci się należy wpośród innych ogromów
Inna zieleń - inna nicość - w innym niebie.

Nie zaczęłaś dotąd istnieć w żadnym półśnie, w żadnym grobie,
Dotąd stóp twych śladu nie stwierdziły kwiaty -
Podczas twego niebytu zakochałem się w tobie,
Naraziłem mroczne ciało na zaświaty!

Czy mam z tobą iść w głąb żalu, czy w tę inną głąb doliny,
Nim świat zginie śmiercią, niebem malowaną?...
I jak dążyć do ciebie - do niebyłej dziewczyny -
Ty - mgło moja, usta drogie, złota piano!...

Oto resztki mych przeznaczeń: noc niedobra i dzień sępny -
Oto - popłoch czarów, gdy je miłość zrani!
Od nicości do ust twych - ledwo jeden krok wstępny,
Od otchłani poprzez dreszcze - do otchłani!

¦ni się liściom - nieskończoność. śni się wiosłom - dno i łódka.
Odtrącone zorze raz na zawsze bledną...
Czy śmierć w nic nas rozśmieje, czy nas z nowych łez utka -
Wszystko jedno, tchu ostatni, wszystko jedno!

Noc zabije nas nie mieczem, lecz jaśminem i konwalią -
I zaciszem mogił - i oddechem sadu!
Prędzej pochwyć treść nocy i ucałuj i spal ją,
Żeby po niej nie zostało ani śladu!

Wszystkim widmom chce się zginąć takim nagłym wielozgonem,
Żeby brak ich we śnie - był dla jawy ulgą.
A mój upiór śpi w jarze - na wybrzeżu zielonem,
Gdy go znajdziesz, pusty cieniu - zbudź i tul go!

Tam - wysoko i najwyżej - między niebem a nadrzewiem
Włóczy się srebrnawo - cisza i znikomość.
Tak o tobie nic nie wiem, tak cudownie nic nie wiem,
Że miłością jest ta moja - niewiadomość!"

Umilkł nagle pan Błyszczyński i popatrzył w dal niecałą,
¦wiatel i przeznaczeń było coraz więcej.
A on kochał ją w usta, kochał w stopy, w pierś białą -
I minęło różnych czasów sto tysięcy!

Ramionami ją ogarniał, a ustami doogarniał,
Oczom z gwiazd przyrzucał patrzącego złota,
Lecz cień w jego objęciach wciąż samotniał i marniał
I nie wiedział, że to - miłość i pieszczota.

Noc z roziskrzeń, wróżb i mgławic promienisty splotła batog,
Żeby nim biczować nie dość chętne groby,
A w księżycu się jarzył wykres cieśnin i zatok,
Gdzie nic nie ma, prócz oddali i żałoby.

Mrok zaskomlał w pustym dębie, zagwizdała nicość w klonie,
I rozbłysla w księżyc - śmierć i pajęczyna...
Pan Błyszczyński zrozumiał i załamał swe dłonie
I pomyślał: "W nic rozwieje się dziewczyna!" -

W nic rozwiała się dziewczyna i jej czar, poczęty w niebie,
I pierś, zakończona różową soczystką.
I rozpadło się ciało na żal straszny do siebie
I niewiedzę o tym żalu !... I to - wszystko...

Nie umarła, lecz umarło jej odbicie w jezior wodzie.
Już się kończył zaświat... Ustał cud dziewczyński...
O, wieczności, wieczności, i ty byłaś w ogrodzie!
I był blady, bardzo blady pan Błyszczyński.

B. Lesmian
--------------------------------------------------------------------------------
http://monika.univ.gda.pl/~literat/lesman/index.htm

Ps. Hi, Hi...dlugi, ale ladny, nie narzekac. Wspanialego weekendu wszystkim zycze, nawet jezeli pracujacy.
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez teremi Pt, 16.09.2005 19:25

Dobry wieczór HP
za oknem wciąż deszcz a ja - moknę i zbieram kasztany. Na jutro zapowiadają poprawę pogody - w moim rejonie. Tym razem marzę o trafieniu z pogodą. Już dzisiaj przepraszałam się z kurtką nie wspominając o parasolu.

kmaciej - z tych wspomnień narkozowych, to mam takie jedno jak miałam 17 lat. Lekarz wybudzał mnie m.in. klepiąc po buzi a ja nie do końca przytomna zwymyślałam go, że nikt nigdy mnie nie uderzył a on mnie bije i to po twarzy. Z tego co mi potem opowiadano groziłam interwencją mamy, straszeniem przez babcię oraz ówczesną milicją. Cieszę się, że zawitałaś, bo dawno już tu Ciebie nie było.

MaSza - DZIęKI za Paolo Conte szkoda, że go "nie słychać" w HP. Z tymi majtkami nie bądź pruderyjna - nazywaj rzecz po imieniu, tylko nie ganiaj bez nich po ogrodzie zwłaszcza jesienią w poszukiwaniu Oceanu (ciekawe co by na to powiedziała ¦ciana?)
...a ciepłe jesienią, to mądra decyzja. W szkole (średniej!) miałam wychowawczynię, która zimą potrafiła sprawdzać czy mamy ciepłe m... ile było wtedy dyskusji o wolności jednostki a dzisiaj myślę o tym z rozrzewnieniem.

Trzynastko - dobrze, że jesteś. Masz rację, że życie znacznie zyskuje na wartości w takich czy podobnych sytuacjach. Mnie strach paraliżuje - przypuszczam, że "pójdę na dno" z milczeniem na ustach. Z tym rowerem, to nie do końca tak. Oczywiście jako dziecko marzył mi się, ale wtedy rower nie był dla mnie wskazanym rodzajem rekreacji, później z różnych przyczyn też a dzisiaj chyba nawet nie umiałabym na nim jeździć. Dlatego też dostosowałam się. Lubię chodzić brzegiem plaży, ale i lubię chodzić po mieście - zwłaszcza takim nieznanym, zaglądać do ciekawych okien, obserwować ludzi przechodzących obok. Musiałam dostosować swoje życie i odpowiednio to dostosowanie interpretowac - tak jest łatwiej.
Piszesz o drutach - gratuluję. Czasami jest mi wstyd, bo ja jestem taki niedouczony element. Na drutach zrobiłam w szkole na oceną skarpetkę - jedną. Miała być dla mnie i w perspektywie powinny być dwie, ale wyszła jedna taka na niemowlę. Moim jednak w tym zakresie życiowym osiągnięciem był kolorowy szalik o szerokości ok. 30 cm i długości 3 m. Była to jednak sprawa ambicjonalna męsko-damska. Czy Ty miałaś też ciąg dalszy po kamizelce?
Dziękuję też za zdjęcia a zachód słońca - perełka!

M.C. - Ty masz absolutne prawo do długich "ogrodowych" (i nie tylko) wierszy - a ten jest wspaniały. Przecież wiesz, że Leśmian jest lubiany przez szersze grono.
...a teraz mam problem - nie pamiętam czy Jesienny Pan już tu był, ale jeżeli nawet, to trudno przypomnę dzisiaj i nikt nie będzie musiał szukać (dobra wymówka dla niepamięci?)

"Jesienny Pan"

Choć nie wiem kto to jest
i nie wiem skąd go znam
Codzień spotyka mnie
Jesienny śmieszny Pan

Parasol wielki ma
i zmartwień trochę też
przez pusty idzie park
w czerwony liści deszcz

Lecz gdy ostatni liść
ze smutnych spadnie drzew
on razem z białą mgłą
rozpływa się

Gdy park pożółknie znów
powróci znowu tam
jesieni szukać barw
Jesienny śmieszny Pan

A wtedy spotkam go
i pójdę z nim przez park
on będzie blisko tak
mych rąk mych warg

Gdy park pożółknie znów
i biała wzejdzie mgła
będziemy razem szli
Jesienny Pan i ja.
(Wojciech Młynarski)

malinowa pestko - dzięki za odrobię lata jesienią
Avatar użytkownika
teremi
 
Posty: 3682
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:41
Lokalizacja: Elbl

Postprzez kmaciej Pt, 16.09.2005 22:24

Dobry wieczor, nocka , dzionek (co kto lubi lub co kto ma ) .
Witaj malinowa pestko.
13 dobre co sie dobrze konczy , ciesze sie ze szczesliwie . Z zazdroscia czytalam o Twoich wycieczkach rowerowych , nie chodzi tu nawet o sciezke czy rower tylko o to ze chce Ci sie jezdzic i ze znajdujesz na to czas. Lubie , mam gdzie i na czym tylko energii brak , to samo dotyczy zreszta i plywania. Masz jakas rade na to zeby nie rezygnowac z czegos co sie lubi?
M.C. jak z tymi polskimi czcionkami masz je czy nie ? Ja szukam jak je uzywac w Windows 2000 , czy jak znajde jestes zainteresowana?
Malgosia Sz dziekuje za wyjasniena, wyglada ze mialas bardzo udany wyjazd .

Teremi, Kangurzyco , pozdrawiam Was serdecznie i wszystkich odwiedzajacych HP.
MalgorzatoM czekamy na relacje z podrozy , jesli (jak niektorzy podejrzewaja) zatrzymali Ci na granicy to tez mozesz jakis reportazyk nam przyslac.
Spadam bo padam po calym tygodniu . Wreszcie sie wyyyyyssspiiiieee.
Dobranoc .
PS. zastanawiam sie czy nocka i dzionek to w waszych oczach infantylizm ( cos z tego co tu piszecie przeczytalam pomimo wielu zajec )
Ostatnio edytowano Pt, 16.09.2005 22:58 przez kmaciej, łącznie edytowano 1 raz
kmaciej
 
Posty: 421
Dołączył(a): Pn, 18.04.2005 02:13

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Archiwum