Jestem z wizytą u koleżanki, dobrej nawet koleżanki. Otwartej, życzliwej, gościnnej, starej , dobrej znajomej. Otóż ta koleżanka ma dylematy związkowe, rozeszli się z już narzeczonym, ona odeszła pierwsza. Nie mogła znieść bowiem tego, że on już się nie cieszył z ugotowanego przez nią obiadu, nie chciał się przytulać, nie miał takiej potrzeby, odrzucał ją z tylko sobie znanych powodów. Mówiono: "on ma za dobrze".Wyprowadziła się z jedna walizką w ręku do mieszkania studenckiego. A że kochaja się bardzo, już 3,5 roku, nie mogła nie utrzymywać z nim kontaktu. Po prostu nie potrafiła. Swoja drogą jaki człowiek jest słaby w obliczu uczuć...Po jej -zaskakującym dla niego-odejściu,on momentalnie zrozumiał , że kocha ją i nie wyobraża sobie życia bez niej.Poczuł, co może stracić. To jej odejście było dla ich związku bardzo ważnym krokiem.Wracają do siebie powoli...
Ona ma teraz , mimo wszystko,dystans, to on musi chcieć wziąć kredyt i kupić mieszkanie. A teraz jej mama krzyczy w kuchni" Dopóki nie będziecie małżeństwem nie dam pieniędzy na mieszkanie. Co innego jeszcze jak byście kupowali na spółkę, nie pozwolę żebyś dokładała do JEGO mieszkania".
Hmmm Myślę, że Pani mamma boi się przyszłych decyzji narzeczonego, który raz okazał się zachwiany emocjonalnie. Nie chce, żeby córka została z jedną walizką, uniosła się honorem i nie miała nic jako -jedna ze stron konkubinatu.Wszystko rozbija się o to, by jako zona miała prawa do majątku, wspólnego.Ale to nie tylko to. Moja koleżanka myśli i czuje sercem-BARDZO SERCEM, przez usta mamy przemawia życiowe doświadczenie, czyli racjonalizm.Teraz koleżnka chyba zaczęła płakać przy mamie, a ja sobie tu uciekłam do Pani, dokładnie tydzień temu widziałam PAnią w Sopocie.
Pozdrawiam z cudownego domu, gdzie w kuchni matka drze się na córkę a córka na matkę, gdzie wstając rano widać piękny mały staw, i las, bo dom praktycznie w lesie.Jest tak normalnie zwyczajnie ładnie. Pozdrawiam.
PS.Jadąc droga powrotną obserwowałam( jako normalna prosta dziewczynka, nie pretendująca na miano inteligencji wybitnej), jak leniwie toczy się życie w małych miejscowościach i wsiach, jak na jednym rondzie, przez które przejeżdżaliśmy, na balkoniku 2na2 siedziały 3 osoby tłusta pani, pan i syn i obserwowali ze swoich wyżyn ruch na ulicy-to była ich dla nich czysta przyjemność sądząch po wyrazach twarzy.Gdybym miała aparat, przesłałabym Pani zdj wygodnie ułożonej na trawie krowy i mającej wszystko gdzieś, bo ta krowa to Polska sobotnia.Polska, przed którą udało mi się szybko uciec, przejechać, minąć.
PS2 -Dla Pani dużo sił do nowych ról, by z tej była Pani zdowolona. By mogła się Pani znudzić rolą x i uciec w inną.
Myślę, że bardzo świetnie klimat Pani dziennika , tu w internecie, określiły by słowa Jima Morrisona
"Są rzeczy znane i nieznane a pomiędzy nimi DRZWI".