Dyplomacja

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Dyplomacja

Postprzez micluk Pt, 15.04.2005 15:38

Szanowna Pani Krystyno,
zapewne zmuszona była Pani uuczestniczyć w przeróznych bankietach, balach, gdzie toczono dyskusje, które sprowadzały do niczego innego jak publicznego prania brudów nieobecnych albo oddalonych na bezpieczną odległość. Zna Pani zakłamanie, które pudruje się najbardziej wyszukanymi kłamstewkami spreparowanymi na doczesne potrzeby oczerniania. Dlatego ogłaszam internetowym drukiem ten oto felieton, będący płodem rozstrzygnięcia problemu hipokryzji wmoim umyśle.
DYPLOMACJA
Towarzystwo i życie towarzyskie rządzi się swoimi już od dawna ustalonymi regułami. W ten kodeks wpisuje się również dyplomacja, powiem że nawet tłustą i niepotrzebnie wielką czcionką, jakby pismem ogra tak nie pasującego na salonach. Uważam wszelkich dyplomatów za obłudników największego kalibru, a ową sztukę za nędzne kamuflowanie pogardy uprzejmościami prawionymi obiektom nienawiści z równą nienawiścią. Wyzbywanie się uczciwości i własnego zdania na rzecz dyplomacji i salonowych bon motów to zrzekanie się praw do siebie, a zamiana w istotę bezwolną, na smyczy układów i ostrożności. Sam nigdy nie pragnąłem zgłębić tej sztuki, nazywałem ją wręcz pseudosztuką, dopatrywałem się i dopatruję w niej po dziś dzień oszustwa, zakłamywania prawdziwych odczuć i opinii.

Wybieg garniturów, smokingów i fraków – to zazwyczaj jawi mi się przed bacznymi oczyma, gdy pomyślę dyplomacja. Budzi ona mój największy wstręt, jaki może budzić globalne fałszerstwo skrywane za przemyślnymi pojęciami grzeczności i kurtuazji. Ileż razy witano mnie w lansadach, prowadzono przez hole i obdarowywano komplementami, jak dobrze wyglądasz, nic a nic się nie zmieniłeś, myśląc w duchu najgorsze rzeczy o moim niechlujnym uczesaniu, niewyprasowanym stroju. Odpłacałem również w duchu identyczną szczerością jaką byłem raczony w umysłach tych dandysów i ceremoniantek. Opierałem się zabiegom rodziców by uczynić ze mnie ugrzecznionego i wyfraczonego bawidamka, by odpłacać komplementom i stosować się do wersalskich manier, które od najmłodszych lat były mi wpajane. W końcu nawet chlebodawcy ulegali mojemu uporowi, a ja snadnie czyniłem towarzyskie gafy. Jakże uwielbiam te zdziwione miny bufonów, gdy wypowiem jakąś nieprawomyślną sentencję, te oburzenie wyfiokowanych pań o najlepszych toaletach. Tak, znany jestem z braku ogłady, gdyż zdecydowałem się podążać drogą prawdy, musiałem więc ostatecznie odrzucić otaczające mnie sztuczności, wymuszoną galanterię, słowa uznania, gdy takiego w najmniejszym nawet stopniu nie odczuwałem. Pozawala mi to w najwytworniejszych wnętrzach na zachowanie autentyczności, własnej twarzy nienapinanej do permanentnego uśmiechu. Kiedy inni to wytwory luksusu i poglądowego oportunizmu, ja pozwalam sobie na naturalność i wolnomyślicielstwo. Nie zaniedbuje w najgorszy sposób swojego życia umysłowego, jakim jest myślowe lenistwo i opowiadanie się za obcymi, ale wygodnymi prawdami wyciekającymi z tych mechanicznych pudeł (telewizorów), z tych puszek Pandory, gdzie po drugiej stronie szkła zasiadają plastykowi prezenterzy. Nie zubażam życia wewnętrznego to powielania sprawnie funkcjonujących w towarzystwie plotek, przez co jestem niestety zmuszony na ostracyzm.

I nie żałuję! Bowiem poruszanie się wśród ludzi dla których najważniejsze jest nie wmanewrować się, nie daj Boże!, w konflikt, zakładać wykwintne maski i częstować wszystkich naokoło swoimi bezpiecznymi opiniami, wyczytanymi uprzednio w gazetach codziennych, a następnie z dokładnością co do słowa wynotowywanymi i z pamięci deklamowanymi otoczeniu. Choć nie raz przyszło obcować mi z socjetą, ludźmi zdawałoby się mającymi coś do powiedzenia, to zawsze wynosiłem z tego kontaktu rozbolały od śmiechu brzuch albo tężejącą na twarzy kontestacje na ludzkie syntetyki.

Ale najstraszniejszą obserwację poczyniłem dopiero w ostatnich dniach, przebywając w środowiskach szkolnych. Otóż pozakładano nawet szkoły dyplomacji, mające, mówiąc nieoględnie, doprowadzić umiejętność kadzenia do mistrzostwa. Wyciągam z tego wniosek mnie zasmucający, że niedługo wśród tego pchającego się drzwiami i oknami wersalu, będę musiał sznurować usta, bo inaczej uznany za krnąbrnego i bezczelnego, zostanę zamknięty w więzieniu dla lekceważących savoir-vivre i ważących się na własne, niewyczytane i niezerżnięte z wielko formatowej prasy stwierdzenia, bo zapewne nobliwe towarzystwo takie pozakłada.


PS Dzisiaj spotkanie z Panią Joanną Żółkowską, która sprawi, że piękno polszczyzny (recytowanej poezi) sklei potłuczone samopoczucie. Uwielbiam.....
Avatar użytkownika
micluk
 
Posty: 68
Dołączył(a): Pn, 28.02.2005 14:55
Lokalizacja: Bia

Postprzez Krystyna Janda N, 17.04.2005 07:04

Bardzo wany temat i jak atrakcyjny, mogłabym tez dioopisac co nie co....ale każdy z nas ma swoje kałuże i musi sie nauczyc tak chodzic żeby sie nei ubrudzic i zamoczyć , to wszedzie jest podobne...
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja