przez Maria Pt, 15.04.2005 08:15
Dziekuje Ci, Marysiu za odpowiedz. W podobny do Twojego sposob szukam ucieczki od rzeczywistosci, kiedy jest mi zle. Tak naprawde to wiem, ze czlowiek musi sobie pomoc sam, nawet w psychologow za bardzo nie wierze (tzn. mysle, ze oni moga wspierac, ale cala "robote" trzeba wykonac samemu ) . Ale jestem juz troche zmeczona rozmowami ze soba . Czasem trace dystans do siebie i tego co mnie spotyka, dlatego dobrze porozmawiac z kims innym , przejrzec sie w kims z zewnatrz. Najlepiej w kims zyczliwym.
Slucham muzyki, czytam, kontempluje rozwijajace sie liscie drzew i paki kwiatow za oknem. Probuje koncentrowac sie na wszystkich dobrych bodzcach, ktore niesie wiosna. Zapachy, kolory, swiatlo. To troche medytacja, zeby choc na chwile uciec od mysli, ktore zaprzataja glowe.
Biore sobie do serca slowa Stanislawskiego " Z wszystkiego, co przezywasz rob sztuke". Staram sie. Zeby kazde doswiadczenie, nawet bardzo bolesne przekuc na cos dobrego, jakos je wykorzystac.
A ze ciezko jest... Nikt nie dostal gwarancji od losu, ze zawsze bedzie mu sprzyjal.
Przepraszam za poranne marudzenie. To w ogole nie przystaje do tego, co sie dzieje w naturze.
A moze przystaje ? Moze to tez jest jakies odrodzenie ? No, koniec czegos jest rownoczesnie poczatkiem.