Upalnego czerwca nie zaznałem tego roku. Przynajmniej w jego pierwszych dniach. Wszystko takie nijakie. I ten deszcz co pada na naszą młodość. Bez charakteru. Pani Krystyno co to będzie za lato? Burza przed ciszą. U pani w teatrze, tradycyjnie premiery. Na scenie, na próbach, w myślach. To się nazywa miłość! W świecie piszę pani być albo nie być może tylko Szekspir, a tu? Czekam z niecierpliwością na Zemstę w Poloni w jesiennym kalendarzu. Tak mało dzisiaj tej dobrze zagranej klasyki. Dlatego wierzę w Polonię! Wszystko się teraz przerabia. To się nazywa performance! Sztuka! Musi być neon, słowo na k. i goła baba! A z drugiej strony trafiają nam się nudne szkolne przedstawienia, w których ducha autorów szukać na próżno. A ja tak wolę, jak dawniej. Tołstoj to musi oddychać w Rosji, Iwaszkiewicz między brzozami, a Flush Virgini Woolf na wystawnych londyńskich alejkach, a nie to wszystko w galerii handlowej.
Leże w ogrodzie babci, jaśmin króluje tu w całej swojej dorodnej okazałości. Jak go zetniemy do domu zaczyna opadać na drugi dzień. Rozrzuca płatki na podłogę. Nie ważne czy to będzie przedpokój czy pokój siostry. Nie nadaje się do tego! Tak po prostu! Co to znaczy przywiązanie do korzeni! To właśnie ta klasyka. Znów ta klasyka!
W misce truskawki. Były. Już dawno ich nie ma. Nigdy nie doczekają na deser. W ręku wspomniany Tołstoj. Nie mogę się oderwać. Dlaczego dzisiaj się go nie gra?!
Myślami staram się nie wychodzić na następny tydzień. We wtorek czeka mnie egzamin w filmowej Łodzi. Scenariopisarstwo. Dziwny to kierunek. Z nazwy może mylić się z jakąś odległą galaktyką, nieuleczalną chorobą czy bezludną, zapominaną wyspą. To wszystko prawda, idealnie pasuje do każdej charakterystyki. Nie wiem czy mam zacząć już bać się czy płakać?
Te egzaminy są takie dla mnie ważne. W dodatku to już ostatni, finałowy etap. Pani już to kiedyś przeżyła, gdyby pani mogła, pani Krystyno określić ten stan, stan przed, jednym, jedynym słowem, jak by ono brzmiało? Nie wiem, nie wiem czemu mi przychodzi tylko jedno na myśl. Jedno. Ogród. Może to przez Tołstoja, którego czytuje często w tym ogrodzie, może to nijaki czerwiec, może mój lament na Placu Konstytucji tak wykrzykuje. Albo po prostu ta weekendowa ucieczka przed przyszłym tygodniem. Do mojej Jasnej Polany. Ogród. Czy w nim coś zakwitnie, malwy, dalie i jaśmin czy chwastem zasłoni miejsce jeszcze puste. Czas niedługo sam mi pokaże. Ogród.
I dla pani, pani Krystyno na lato winszuje samych rozkwitów i zachwytów. Jaśminów o poranku. Premiera się uda. I ta pana Czarka i ta grana przed OCH’em. Zdrowia i choć chwilowej ucieczki by odetchnąć do własnej, wymarzonej Jasnej Polany, gdzie by ona nie była.
POZDRAWIAM i PODZIWIAM
Jacek