Witam serdecznie. Jestem tutaj nowa . Pamietam Panią już od dziecka, jakoś chyba się wychowałam przy Pani, i przez ostatnie lata coraz bardziej stała mi się Pani bliska... Tyle tych emocji , że trzeba się ubezpieczyć na życie w Madrycie. Dziękuję serdecznie za "Białą bluzke" w Poznaniu, bilet udało mi się jakoś wyrwać w ostatniej chwili, korzystając z uroków kobiecości, choć nie lubie z Nich korzystać, czasem jednak warto. Otrzymałam więc zaproszenie, na sztukę przyjechałam stopem z małej miejscowości , bo zwiał mi pociąg osobowy, albo go nie było wtedy, nie pamiętam , dotarłam do Poznania na czas. To była Aula ARtis WSNHiD, siedziałam w drugim rzędzie, i byłam pochłonięta, wzruszona i uwierzyłam Pani, była w tym prawda, chciało się chłonąć całą sobą. Opowiadanie Osieckiej w Pani wykonaniu rozbawiło mnie i wzruszyło.
Najbardziej wyciskał łez fragment, którego sama się już nauczyłam "Słuchaj, mamusia wcale nie była taka zła...." rozpoczynający się słowami "Na życie jak w Madrycie" i zakończony tymi samymi słowami.
Była w tym prawda, były w tym te właśnie wszystkie emocje, były w tym Pani smutne oczy pełne życia, życie w tym było, tkliło się życie. Kiedyś przeczytałam takie słowa, nie pamietamm też już gdzie, ale zapisałam je w swoim kalendarzyku: "Ludzie teatru są osobliwi. Różnią się od innych tak jak Beduini od Niemców. Od mima do amanta, wszyscy umieszczają się na jednej szalce wagi, a resztę świata stawiają na drugiej. Płaczemy, śmiejemy się, kochamy, nienawidzimy....W objęciach Sztuki...spętani Muzyką...Onieśmieleni Słowami...Pod Maskami gestów, spojrzeń, ciszy...Bez mrugnięcia powieką, bez skrupułów, Wstępujemy na scenę wolni od grzechów, Z pasją, z ideałami, Dla zabawy....Dla życia, którym żonglujemy...Skazani na teatr...Skazani na szaleństwo...
I ja też jestem tym szaleńcem, obecnie chcę zdawać do szkoły aktorskiej, przygotowywalam się sama i z aktorką, nie wiem czy uda się, byłam na konsultacjach było świetnie. Dużo we mnie wszystkiego i zgnilizny i kwiatków, wszystkim wypełniona jestem, jest z czego czerpać, jak to pisał Mrożek " z wszystkich fizjologicznych substancji nieprawdziwa w teatrze jest tylko krew", i mam nadzieję, że na egzaminie też prawdę pokażę. Byłam na konsultacjach, wypadłam dobrze, to mnie tylko utwierdziło, oczywiście co oni zrobią z moim wwiekiem nie wiem, ale ja muszę sie dostać na ten cholerny dramat, nie lalki. Zdaję pierwszy raz, wczesniej nie czułam, że muszę , nie byłam zdeterminowana. Teraz czuję, że tylko to jestem wstanie robić, aktorstwo jest jak narkotyk, emocje uzależniają, a ja chcę własnie przefiltrowywać przez siebie wszystko, czuję że umieram bez tego. Jeśli się nie dostanę i tak zalożę swoją grupę teatru offowego, będę próbowała robić epizody w państwowych i zdać eksterma. W każdym razie muszę. Chciałam do swojego repertuaru na egzamin dorobić teraz Shirley Valentine. Nie mogę jej nigdzie dostać, pytałam wszystkich znajomych, aktorów, księgarnie. Nie jestem już studentką Uniwersytetu w Poznaniu, więc mam utrudniony dostęp dom bibliotek. Chciałabym więc poprosić Panią, jeśli to możliwe, żeby przesłała mi Pani egzepmlarz sztuki. Jeśli nie jest to możliwe oczywiście zrozumiem, i będę szukała dalej.
Mój email: gressmorena@o2.pl.
Proszę trzymać kciuki za mnie.
Ściskam i pozdrawiam.
Jolanta M.