Pani Krysiu,
miałam dziś przyjemność oglądania "Rewersu".
No bardzo to miłe. Ładnie na Panią skrojona rola, albo raczej ładnie ją Pani na siebie uszyła.
Chciałoby się mieć taką mamę.
W sumie jak myślę o polskich aktorkach i filmo-mamie co miała zrobić to co Pani robiła w filmie to idelanie pod Panią rola. Moje serce oczywiście podbiły wasze działania medyczno-chemiczne (choć w sumie to wcale nie jest ani śmieszne ani zabawne, tylko przerażające), zwłaszcza dlatego że to się daje zrobić naprawdę.
Umówmy się od razu że to nie jest dzieło filmowe na miarę "Tataraku" - filmu ikony, ale ma w sobie to takie miłe coś co mnie od środka łaskocze i z przyjemnością pójdę na Rewers jak wejdzie do kin.
Rewers miły jest i lekki w pierwszej wartwie.
Zabawny. Komediowo-sketchowy. Dialogi śmieszą. Sytuacje.
A przy tym jest dla mnie trochę jak książka Agathy Christie....
Niepokoi stalinizmem w drugiej warstwie. Tym rewersem monety. Czy będzie?
A między tym wszystkim te ciepłe - przytulające uczucia jakim bohaterki się darzą.
Przyjemna kompozycja.
Pani Buzek bardzo też mi się w roli Sabiny spodobała. Bardzo była przekonująca, a i jak mi dla mnie to bardzo fajna rola była dla pokazania umiejętności warsztatowych. Jakoś jej poprzednie role nie bardzo mi się podobały.. nie dlatego że jakoś źle były zagrane, ale dlatego kogo zagrać miała.
No te wstaweczki z PKF przypominały mi w kompozycji "Człowieka z marmuru". No bo co mi mogły przypominać?
No i zakończenie też bardzo mi się podoba. Chociaż w połowie filmu z góry domysliłam się kto na kogo i dlaczego czeka, ale to ładne było. Wzruszyłam się nawet troszkę. Tą świeczką też się wzruszyłam.
Na tym pokazie na którym ja byłam (to był ten prasowy o 14.15)
reżyser, scenariusz, muzyka i operator dostali duże okalski.
Uważam że zupełnie zasłużenie.
Jak się tak snułam chwilę tam po festiwalu to to tu to tam dochodziły mnie głosy że "Rewers" ma bardzo dobry scenariusz. Tak dochodziły i od "zwykłych oglądaczy" i tych bardziej "zawodowych oglądaczy".
Poza tym to jeszcze poszłam rano na JESTEM TWÓJ i się zdegustowałam. Cały film czekałam na "drugą warstwę" i się nie doczekałam. A wczoraj na WSZYSTKO CO KOCHAM miłe. Takie troche jak "Miodowe lata" i te wszystkie filmy o cudownych latach 60/70 w USA. Fajny pomysł żeby tak pokazać kawałek z naszej historii. To chyba do młodych trafia. Z resztą ja to lubię jak ktoś "przegoni" kamere po planie a nie ją tylko postawi. Ładne zdjęcia mieli. No ładne.
No nic. Już wróciłam własnie do WAW bo muszę na Zjazd z mojej dziedziny (Polskie Towarzystwo Biochemiczne). Wolałabym Gdynie. Z tej mojej dziedziny tych co będą znam w zasadzie wszystkich i niestety po tylu latach ich znajomości już wiem co powiedzą i z góry nie jestem ciekawa. No ale trzeba zachowywać pozory.
A.