Moja Ulubiona Pani Krysiu,
taka jestem szczęśliwa! Cieszę się ogromnie i wszystkich chciałabym tą swoją radością obdzielić! A powód mego uradowania - taki, jak zwykle. Udało mi się zarezerwować bilet na Pani spektakl, tym razem "Shirley Valentine" 6. września w Grudziądzu. A Grudziądz to prawie jak moja Bydgoszcz. Co prawda na "Shirley..." będę 15. lipca w Polonii, ale jestem pewna, że pokocham Ją tak mocno, iż będę chciała się z Nią spotkać po raz kolejny - jak najszybciej.
Jednak znowu przekonałam się, że nie w całym świecie teatralnym jest tak pięknie, jak w Polonii. Pan z grudziądzkiego teatru, z którym mailowałam w sprawie spektaklu, w końcu w którymś z kolejnych listów poinformował, że rezerwacje przyjmują tylko telefonicznie. Zadzwoniłam więc, poprosiłam o zarezerwowanie biletu, pan z kasy przełączył mnie do innej osoby, inna osoba odebrała, powtórzyłam moją litanię jeden na Shirley, w pierwszym rzędzie, poproszę i znowu zostałam przełączona do innej osoby, a tam - rozłączona. Zadzwoniłam po raz drugi, poinformowałam pana nr 1, że coś mnie rozłączyło, pan znowu z kimś połączył i znowu zostałam rozłączona. Normalnie w tym momencie już bym sobie odpuściła, gdyby nie fakt, że chodziło o Panią. Dzwonię po raz trzeci do pana nr 1, pan przyznał się, że jest nowy i nie bardzo wie, o co chodzi, podał mi jednak numer do Impresariatu. Zadzwoniłam do Impresariatu i w końcu - udało się! Być może pani, która odebrała telefon, zlitowała się nade mną, gdy usłyszała moje załamane Dzień dobry Pani, proszę mi pomóc!... Jak to dobrze, że u Pani, w Polonii, wszystko można tak szybko i bezproblemowo załatwić!
Przesyłam Pani mnóstwo uśmiechów!
Nadia