przez ness N, 28.10.2007 11:20
dobra, postaram się wytłumaczyć jeszcze raz.
Intencje założenia tego tematu były od początku jasne - chciałam pomóc tym, którzy znajdą się w podobnej do mojej sytuacji, tym, którzy mogą coś zrobić by jej zapobiec, a także tym, którzy są blisko choroby i jest im potrzebne wsparcie. Zrobiło się to również miejsce, w którym informowałam co się ze mną dzieje i jak się czuję, bo odpisując na wszystkie malie i smsy nie robiłabym nic innego. Zrobił się to trochę temat wsparcia dla mnie i ok - jestem wdzięczna za to. Sama prosiłam ostatnio o modlitwę, bo byłam w głębokim dołku, wydawało mi się że bez wyjścia i potrzebowałam pomocy bo wiem, że można na was liczyć.
Ale każdy kto mnie trochę zna wie, że nie cierpię niańczenia. Nauczyła sie tego np Lady Black, której wsparcie czuję, nie musi mnie o tym codziennie zapewniać, wie, że mam uczulenie na wszelkie Agutek, Agusia i traktowanie mnie jak dzidzię. Jestem jej wdzięczna za to. Przychodzi w piątki na mszę. To dla mnie ważne.
Jestem dorosłą kobietą, mam 35 lat. Jestem chora, ale to nie znaczy, że przeniosłam się w pieluchy. Jeszcze nie jest ze mną tak źle.
Zmagam się codziennie z bólem, ale nie znaczy to, że potrzebuję niańczenia. Zawsze byłam samodzielna, choć nigdy nie wahałam się poprosić o pomoc. Jeśli coś było dla mnie trudne, mówiłam - proszę. Jeśli mogłam to zrobić sama - robiłam. Tak jest i teraz. Ważne dla mnie jest pokonywanie własnej słabości. Jestem dumna, gdy ugotuję obiad mimo mdłości, wstawię pranie mimo bólu kręgosłupa. Pokonuję siebie codziennie i tak, mam nadzieję, zostanie.
Ustalmy to raz na zawsze - nie jestem żadnym mistrzem. Jestem zwykłym człowiekiem, którego zjada rak. Oto moja "zasługa". Dziękuję bardzo. To jest gówniana choroba. Bogu dziękuję, że nie ujadła jeszcze mojej psychiki. Jeśli jestem silna, to siła nie pochodzi ze mnie. Jeśli mam w sobie pogodę mimo wszystko, to dlatego że zawsze taka byłam. Ja się nie zmieniłam, naprawdę. Takich jak ja jest w szpitalach setki. Tylko może nie mają takiego tupetu, żeby o tym pisać na forum.
Pisałam, bo chciałam pomóc innym. Sobie pewnie też, to zrozumiałe.
Zrozumcie, nie chcę, żeby ktoś czuł się urażony, ale nie zniosę dłużej tego ślimaczenia. To nie o to chodzi, że nie chce by ktoś tu wklejał fajne zdjęcia, piękne kwiaty - uwielbiam je, nie chodzi o to, że odrzucam wasze wsparcie, wręcz przeciwnie, sama o nie proszę, ale nie traktujcie mnie jak zniedołężniałą dzidzię - bo nią nie jestem.
mam w sobie radochę dziecka, cieszę się z drobiazgów, dostrzegam je, uwielbiam zabawki, fascynuje mnie miniaturyzacja, kocham swojego łosia Bazylka, który towarzyszy mi w wyrku, bajki dla dzieci itp. ale nie jestem dzieckiem.
Nie wiem czy już wreszcie napisałam tak, żeby być zrozumianą...
zamiast tekstów w stylu "cimci rimci" wolałabym , żeby ktoś napisał - byłem na badaniach profilaktycznych, zmobilizowałam męża, żeby zmienił dietę i przestał palić, zbadałam swoją skórę pod kątem niebezpiecznych znamion.
Po to był ten temat.
To była jego najważniejsze zadanie.
Wiem, że jesteście przy mnie, naprawdę i to jest dar ogromny.
Wiem, że jesteście gotowi do pomocy, zawsze gdy jej będę potrzebować - powiem.
Teraz najlepiej zrobicie jak pójdziecie na spacer, nawąchać się jesieni.
Ja też jadę do lasu. Nie mam siły na wielkie spacery, ale sobie pooddycham.
Jeśli kogoś obraziłam to sorry.