przez ness Pt, 26.10.2007 16:43
kochani, doczłapałam się...
a to znaczy, że jest trochę lepiej.
Noc nieprzespana, od rana torsje, wymioty - niczym -pianą samą, słabość okrutna, ciągły ból, szczęka bez zmian. Miałam jechać do szpitala - nie miałam siły, nie dałam rady. Niemoc. Mój M. pojechał do pani doktor, wypisała recepty, w poniedziałek mam tomografię głowy i rtg żuchwy.
Trochę mnie wystraszył dr, z którym rozmawiałam przez telefon, bo w bardzo rzadkich przypadkach lek powoduje martwicę kości żuchwy i trzeba ją wtedy usunąć. Blady strach padł na mnie - co ze śpiewaniem? co z płytą? no i w ogóle...
Pani dr uspokoiła M. , że po jednym przyjęciu leku martwica nie występuje...
szczęka jednak nadal drętwa, i zobaczymy co z nią w poniedziałek.
Dostałam też lek na apetyt, żeby cokolwiek...i plastry przeciwbólowe, ale boję się ich, bo...to są leki z tej półki z której już się niżej nie schodzi.
jakoś się podniosłam, choć pół dnia wyglądałam, jakby to był mój koniec...
dziękuję że ze mną jesteście.