przez GrejSowa So, 19.08.2006 23:01
Dobry wieczór...Jest tam w ogóle kto…? Kurczę…jak ja mam to rozumieć…? Wracam na łono po ponad tygodniu nieobecności i od razu wszystkich wymiata…Mam się do siebie samej odnosić, czy jak…? Emcia, popraw tam sowie opaskę dyżurnej i wracaj, dobra…? Szczekam tu na Ciebie, zaraz wysznupię jakąś wierszenkę, bo wiem, że jesteś wierszenkoholiczką…
No, dobra…domostwo jako tako ogarnięte w sensie zakupowym, obiad zapewniło nam dzisiaj KFC, z domu się nie ruszałam jak przystało na porządną pełnoobjawową deprechę…Paradoksalnie jednak PH trochę się podniosło…wystarczyło usłyszeć w słuchawce głos kilku oszalałych forumowiczek, łyknąć co nieco i pooooszłooooo….jest lepiej czili będę żyć!!! A zatem otwieram dziennik i lecę ponaddźwiękową Sową..
Najsamprzód to chcę Wam powiedzieć, że ze środy na czwartek śniło mi się, że Kangurzyca napisała do KJ. Serio!!! Wstaję rano, zaglądam do Korespondencji – JEST!!! Wcale się nie zdziwiłam, nic a nic!!! No, bo przecież skoro to mi się śniło, to znaczy, że tak musiało być!!! Więc nawet mi się oczy nie zdążyły spocić, ale jak przeczytałam list – to się spociły…Kurczę...Mam listy…takie prawdziwe…Najstarsze mają prawie 30 lat!!! Po polsku, angielsku, francusku…Posegregowane, popakowane...skarby…Eh…Ale nie jestem głupia…i wcale nie pognałam do szuflady tak jak ostatnim razem, bo wtedy to nie wiem kiedy byście mnie znowu zobaczyły! A potem to miałam takie widzenie, że Kangurzyca da głos w HP i nie będzie się szlajać po innych tematach, tylko prościuchno do Kredensu!!! Zaglądam do Kredensu – JEST!!! ¦ciana, ja Cię nie chcę martwić, ale normalnie na gałęzi rośnie Ci konkurencja…Jak chcesz, to Ci mogę przepowiedzieć dokąd pojedziesz we wrześniu na urlop, chcesz…? No problem czili pikuś…moja Ty Cesarzowo…
A w cholerę, poodnoszę się trochę bo nu-dno w kredensie…trochę „czepków” sowie wypisałam dla porządku…
Emcia – oczywiście, że ja naprawdę nie śpię w nocy, a co Ty sowie myślałaś, że ja jakaś atrapa sowy jestem.?! Dżizys, Emcia…..
Hi hi, Twoje pitanie już jakby nieaktualne: „Gdzie jest Kangurzyca?”. No, wtedy, jak to pisałaś, to była w moim gołębniku…później w Korespondencji, a jeszcze później w HP…a teraz to nie wiem…Pod skudłaczonym bledzikiem…?
Jak odpoczywają sowy…No, normalnie – siedzą sowie na gałęzi…gapią się na świat jak sowa w szkło…jak się zmęczą tym siedzeniem i gapieniem, to się na tej gałęzi troszkę rozwalają…a jak się zmęczą tym rozwalaniem to sowie troszkę pośpią…a rano uprawiają jogging na gałęzi…czili taki aktywny styl gałęziowania…no, i jakoś leci…może być…?
Emcia – a skąd Ty wiesz o sowim hazardzie, jeśli można spytać..? Nieśmiało, oczywiście…
No, i tylko na koniec to Ci powiem, że uważaj z tymi literówkami, bo nagle wyszła ci KNAgurzyca…i boję się, że pewnego dnia może Ci wyjść MANgolia…
Masza – jak to odbiór mieszkania bez przebojów??!! Oczywiście, że jest przebój! No, jeśli Ty zaliczasz PODŁOGę do „ostanich zakupów”…No, patrz, a ja dotąd myślałam, że podłoga to jeden z pierwszych zakupów, jeśli w ogóle nie pierwszy…A czy Twój T. robi może dokumentację fotograficzną i mogę zobaczyć jak wygląda mieszkanie bez podłogi..? Ot, taka sowia ciekawość…Dzięki…A Twoja odpustowa opowieść to mnie rozkleiła…no, przecież, że pamiętam…buuuu…ja się wykończę przez tę nostalgię…
No i co z tym dywanem na klatce koleżanki? A wiesz, że w moim bloku obserwuję czasem coś podobnego…głównie w windach albo przy wyjściowych schodach, ale od razu robimy awanturę gospodarzowi…Ostanio wkurza nas, jak ktoś pozbywa się starych mebli, i zamiast je po prostu wyrzucić to część zostawia na parterze, przy kanciapie ochrony…Głównie „siedziska”…Dżizys…czego ja się już nie naoglądałam…foteli, fotelików, krzesełek z epoki „wczesny Gierek”…Do wyboru, do koloru…A na cholerę to komuś, ja się pytam? No, ile można szczekać na windę, jedną z dwu, żeby aż trzeba było przysiąść…? I żeby do tego od razu w taki nostalgiczny ton uderzać…?
¦cianulka – Twój O. zmusza Cię do oglądania filmów..? To Ciebie w ogóle można do czegokolwiek zmusić…? A tuś mi niespodzianko…a nawet zaskoczonko…Aha, każda wierszenka i każda tasiemka jest o Twojej robocie, znaczy się neuroticzne są….ale może idzie ku lepszemu, skoro przeżyłaś…Mam taką hope…A u nasz, w K-R to się ściska kamyk zielony…a nie jakieś tam kulki…wiesz…? Teraz tak…na zimę sowy nie odlatują do ciepłych krajów, tylko po prostu odlatują, dobre…? Taki sowie miejscowy czili lokalny odlot…Oczywiście w ciepłych skarpetach! A tak w ogóle, to ja się nigdzie nie szlajam tylko ciężko zapierniczam…z sępami się nie zadaję…o powierzaniu nie ma mowy…a co to ja jakaś stjuardessa jestem z konkorda, czy co…? I przyłaź już wreszcie, bo mi się chce zakręcać koci ogon, a jak Ty nie tasiemczysz, to ja nie mam co zakręcać…KaPeWu..?
Monika – ja piszę bezwzrokowo wszystkimi paluchami, nauczyłam się tej sztuki w ciągu 2 lat nauki w Państwowym Studium Stenotypii i Języków Obcych na ul. Ogrodowej w Warszawie - 20 lat temu! Ale jak się okazuje z tą umiejętnością jest jak z jazdą na rowerze. Zostaje na całe życie. I teraz, gdy piszę ten post, to patrzę wyłącznie na ekran…nawet jak zrobię błąd, to poprawiam wciąż patrząc na ekran…Każdemu palcu/palcowi odpowiadają określone klawisze. Jak dłonie niechcący „przesuną” się o jeden klawisz w lewo albo w prawo to mogą wyjść bardzo zabawne rzeczy:” lsxfr,i [s;vi [s;vpeo pf[peosfsks pltr”…etc..Właśnie zaczęłam pisać poprzednie zdanie przesuwając dłonie o jeden klawisz w prawo…Fajne, co nie…? Wyobraź sowie, że jeśli w trakcie jakiegoś sprawdzianu bądź egzaminu zdarzyło się coś takiego, to egzamin był zaliczony, a wprawne oko egzaminatora potrafiło wychwycić, czy i jakie błędy popełniono nie licząc tego „przesunięcia”. Obłęd, prawda…? Popatrz wyżej na ten mój bełkot…Jesteś w stanie powiedzieć, czy napisałam to bezbłędnie, jeśli nie „przesunęły” by mi się palce…? No, toż mówię, że obłęd…Ale uwielbiam pisać bezwzrokowo…Aaaaa – T&T to czytam z zamkniętymi oczami dlatego, że został napisany z zamkniętymi oczami, tak napisała Izabella, więc dostosowałam tylko odbiór do nadania…a nie, żebym była taka niesamowita ;-))) Ahaa…ja myślę, że 17 września trzeba wpierniczać wyłącznie kukurydzę i buraki, tak to rozumiem…Jak święto to święto, kurna, co nie…?
Teremi – oczywiście, że pieniądze same przychodzą do człowieka!! Nie wiem, czy o tym pisałam, ale jakiś czas temu Misiek poszedł wyjąć sowie pieniądze ze ściany. Wystukał 100 zł chiba, a bankomat czili ściana dała mu całe sześćset złotych! Ogłupiały ze szczęścia Misiek bez mrugnięcia okiem wziął kasę i kwitek, z którego wynikało, że z jego konta zniknęło tylko 100 zł i wrócił do domu. 500 zł samo przyszło do Miśka, jak nic!!!
Teremi – jak to..? Ty prowadziłaś ciężarówkę..???!!! O dżizys…normalnie jak w hamerykańskim filmie…No, ma się rozumieć, że bez skrótów = bez przygód! Notuję w brudnopisie i jak mi kiedyś przypomnisz, to będzie historia z życia wzięta pt. „ Jak wracałam autostopem z Moorgate do Londynu…oczywiście na skróty, bo to była niedziela i trzeba było omijać korki, o czym nie wiedziałam…
Trzynastko – bardzo mi się spodobało Twoje „pierdaczyć”…Mogę sowie nawet wyhaftować na złoto i powiesić na gałęzi: „PALENIE ORAZ PIERDACZENIE SUROWO WZBRONIONE!!!” Uśmiałaś się? Bo ja jak cholera jasna!!!
A jeśli chodzi o kłębiące się myśli, to ja uważam, że przez głowę ¦ciany przechodzi ich CZTERY razy tyle, a nie dwa…phi….
Gocha – z Twojej opowieści spływowej, to mi się spodobało jak „sterczące kamienie wysadziły kilka osób z pontonu”. Całkiem niedawno wysadziła mnie z autobusu klimatyzacja…chyba nawet o tym pisałam…;-)
Winda w brzuchu skały…? A czy w oceanie też jest może winda…? To by było fajne…Ale nie tylko Hamerykanie są wygodni…W Jastrzębiej Górze jest strome urwisko nad plażą, z którego przed wojną woziła plażowiczów na dół winda…Dziżys, ile razy ja tam na dole marzyłam, żeby mnie wciągnęła na górę…Wąwóz w Jastrzębiej Górze jest cudowny…strasznie drażni sowią wyobraźnię….Posznupam i może coś wkleję…
A w kwestii małego fiata, to chcę powiedzieć, że ja przeżyłam w życiu kilka przeprowadzek i jedna z nich dokonała się dzięki temu wspaniałemu pojazdowi. I to obróciwszy jeden, jedyny raz!!!
Bromba – czy ja dobrze rozumiem, że u Ciebie dno…? Uffff, no, to znaczy, że jesteś prawdziwą Hapówką, bo Hapówka MUSI przejść przez dno…to tak trochę jak chrzest bojowy czy coś w tym rodzaju…
No, dobra…i to by było na tyle…Jak pisałam, to Misiek przez moment, „przerzucając kanały” zerknął na transmisję Miss Polonia i zdaje mi się, że w pewnym momencie mruknął pod nosem „numer cztery”…ale to tak na marginesie…Ja tam tej pani nie widziałam…I nie wiem jaki z niej numer…Takie konkursy to dla mnie żenadeeee…Miss Mokrych Majtek – to rozumiem!!! A potem, jak znowu przeskakiwał po kanałach, to na którymś tam usłyszałam, że skoro jest „lekarz pierwszego kontaktu” to musi tez być „ksiądz ostatniego kontaktu”, ale bliższych szczegółów nie znam…tiwi jest do bani…warto mieć chociażby po to, żeby się o tym przekonać. Przypomina mi się jak kiedyś Stanisław Tym, w jednym ze swoich felietonów w Rzeczpospolitej napisał, że on ogląda telewizję wyłącznie po to, żeby się utwierdzić w przekonaniu, że dobrze robi, że nie płaci abonamentu.
P.S. Wczoraj wracając z pracy zerknęłam na przydrożny billboard reklamowy w ramach zboczenia zawodowego. Na tablicy był fragment domu, a dokładniej jego dach, a obok blondina w budowlanym kasku na głowie, z dużym...sorry, z dużymi, błękitnymi oczami…ekhm, ekhm…A pod spodem wymyślne hasło reklamowe: KAŻDY CHCIAŁBY JĄ MIEć…NA DACHU…
Dobranoc HP!!! Będę jak będę…Czymajcie się!
Wasza Sowa, bynajmniej nie kotka-dachówka…
---------------------------------------------------------------------------------------------------
TANGO Z PISTOLETEM
Nie ma co spać
Wszystkie sny są o tobie
Nie ma co pić
Bo za mało ma wina świat
Nie ma już nas
Jestem wolna jak ptak
A spadam ciśnięta skulona
Jak kamień jak głaz
Nie ma co śnić
Wszystkie sny to koszmary
Nie ma gdzie być
Przecież byłam już wszędzie by
Cofnąć ten dzień choć do wczoraj
Lecz nie...
Nie ma gorszych słów
Od zostańmy przyjaciółmi
I nie ma gorszych przekleństw
Od zapewnień: lubię cię
Padam ścięta z nóg
Twoje słowa tną jak kosa
Ma nie zmienić się nic
Przyjacielem chcesz być
W ofercie mam tylko
Nienawiść lub miłość
A ty?
(Wierz mi - lubię cię...
Naprawdę lubię cię... )
Wczoraj to raj
Dzisiaj piekło a jutro
Jutro to co?
Niby co ma się jutro stać?
Nie ma co spać
Nie da cofnąć się dat...
(Wierz mi... lubię cię...
Naprawdę... lubię cię... )
Nie ma gorszych słów
Od: zostańmy przyjaciółmi
I nie ma gorszych przekleństw
Od zapewnień: lubię cię
Padłam ścięta z nóg
Twoje słowa tną jak kosa
Ma nie zmienić się nic
Przyjacielem chcesz być
Dla ciebie mam tylko
Nienawiść lub miłość
Więc... śpij
Z repertuaru Kasi Groniec
Słowa i muzyka: Grzegorz Ciechowski