HYDE PARK 2005

Zapisane na zawsze wątki forum.

Postprzez Sciana Pn, 19.09.2005 07:04

Musze do Was napisac, bo mi dzisiaj dusza pekla na pol. Siedze na placu w Hiroszimie. Na placu, na ktory 60 lat temu zostala zrzucona bomba atomowa. Chce mi sie plakac. Placze.
Nienawidze WOJNY!!!!!!!!!!! Moja dusza krzyczy: PEACE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Musialam to napisac. Przepraszam. Jest mi zle, jest mi podle. Nienawidze ludzi. Wstydze sie dzisiaj, ze jestem czlowiekiem. Ze jestem jednym z nich - ludzi.
Prosze o wybaczenie. Wiem, ze moje slowa sa ostre. Musze je wykrzyczec. W Hyde Parku wszystko mozna.....Pozdrawiam. Sciana z Hiroszimy.
PS PEACE! PEACE! PEACE!!!!
Avatar użytkownika
Sciana
 
Posty: 5
Dołączył(a): Cz, 15.09.2005 10:31
Lokalizacja: Japonia

Postprzez GrejSowa Pn, 19.09.2005 07:44

HIROSHIMA SONG (We Will Never Allow Another Atom Bomb to Fall)
A song by Koki Kinoshita 1955; English words by EWAN McCOLL
-----------------------------------------------------------------------------------

In the place where our city was destroyed,
Where we buried the ashes of the ones that we loved,
There the green grass grows and the white waving weeds,
Deadly the harvest of two atom bombs.

Then brothers and sisters you must watch, and take care
That the third atom bomb never comes.

The sky hangs like a shroud overhead
And the sun's in the cage of the black, lowering cloud.
No birds fly in the leaden sky,
Deadly the harvest of two atom bombs.

Then, brothers and sisters you must watch, and take care
That the third atom bomb never comes,

Gentle rain gathers poison from the sky
And the fish carry death in te depths of the sea;
Fishing boats are idle, their owners are blind,
Deadly the harvest of two atom bombs.

Then, landsmen and seamen you must watch, and take care
That the third atom bomb never comes,

All that men have created with their hands
And their minds, for the glory of the world we live in,
Now it can be smashed, in a moment destroyed,
Deadly the haryest of two atom bombs.

Then, people of the world, you must watch, and take care
That the third atom bomb never comes.
GrejSowa
 
Posty: 6298
Dołączył(a): N, 27.02.2005 17:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez GrejSowa Pn, 19.09.2005 07:47

...
GrejSowa
 
Posty: 6298
Dołączył(a): N, 27.02.2005 17:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez M.C. Pn, 19.09.2005 11:47

Boje sie, malo mam slow na Hiroszime, mam tylko smutek i przerazenie, zaslaniam oczy, zatykam uszy. Szszsz, cicho, cicho...
Z Warszawskim bolem chyba kazdy Polak sie juz rodzi, taka skaza na sercu...


Dopisek.
Teraz sie zdenerwowalam, przypomnialy mi sie sierpniowe obchody rocznicy Hiroszimy w USA, i powtarzajace sie stwierdzenie, iz niektorzy historycy, politycy nadal uwazaja, ze Hiroszima byla mniejszym zlem. Bez Hiroszimy wojna trwalaby dluzej i wiecej byloby ofiar. Koniec cytatu. Podobno spor ten nie zostanie nigdy rozstrzygniety. Z calym szacunkiem dla historykow i politykow. Hiroszima byla po prostu zlem, kiedy jak kiedy ale po 60-u latach zupelnie oczywistym!
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez MarysiaB Pn, 19.09.2005 15:00

Ogolne dzien dobry! Trzynastko! Pieknie dziekuje za zyczenia. Przez Twoj post to mialam dzisiaj troche dzien z glowy. Nooo, rozmyslalam o tym, jaka jest recepta na udane malzenstwo. Rozwazania jak najbardziej na miejscu po rocznicy slubu, nie? Ale wiesz, co Ci powiem? Nie mam pojecia. Mazur nie odkrylam. To, jak sie ludzie dobieraja, sa ze soba w malzenstwie/zwiazku (m/z), jest tak szalenie indywidualne, ze zadnych ogolnych zasad nie da sie chyba wypracowac. Jedni lacza sie za soba na zasadzie przeciwienstwa, inni podobienstwa, a jeszcze inni i tak, i siak, i jeszcze inaczej. I tak jakos wychodzi, ze wszyscy sa zadowoleni /caly czas mowa o udanych m/z, a nie takich, ktore rozpadly sie z powodu np. alkoholizmu czy domowego bandytyzmu./ Poczatki tez o niczym nie swiadcza. Czasami przedslubne dwa golabki pijace sobie wode z dziobkow po zalozeniu obraczek zyc ze soba nie moga, bo nie potrafia. Niedawno kuzynka mojego A. wyszla za maz za pana z czteromiesiecznym malzenskim doswiadczeniem. Tu na marginesie dodam, moze przyda sie mlodym mezatkom, ze okres tuz po slubie do najlatwiejszych nie nalezy. Czesto trzeba zacisnac zeby, zeby go przetrwac. Konczy sie wolnosc i swoboda, nie ma juz zycia od spotkania do spotkania, od kina do dyskoteki. Okazuje sie, ze nasz niedawno poslubiony ma jakies oczekiwania wzgledem nas i nawet je artykuluje, np. chcialby obiad z trzech dan i to codziennie, bo mama tak robila itp. koszmary. My do garow, a on na ryby, bo jest zestresowany sesja, nie wspominajac juz o malzenstwie. A i my robimy sie jakies wymagajace i drazliwe, bo juz nie przynosi kwiatow bez okazji, w dodatku chowa brudne, smierdzace skarpety pod poduszke na kanapie, co za pierwszym razem smieszy/rozczula, a za dwudziestym wkurza maksymalnie. A zagrozenia w postaci np. uroczych, wyrozumialych kolezanek, ktore do serca chetnie przytula, na uczelni/w pracy czyhaja, oj czyhaja. Trzeba to wszystko jakos dzielnie przetrzymac, wykazujac nalezyta czujnosc. Po tej dygresji wracam do poczatkow, ktore o niczym nie swiadcza. Mam za soba 17 lat stazu malzenskiego plus 2 intensywne lata przedslubne. Tak sie wtedy klocilismy, ze az dziw i Bogu dzieki, ze sie pobralismy. Rozstania mniej wiecej co 3 miesiace, powroty po tygodniu. No i co z tego? Jestesmy razem i z kazdym rokiem jest coraz lepiej. Moze wtedy wyklocilismy sie za wszystkie czasy? Bo teraz sa 'drobiazgi', historie bez znaczenia, o ktorych szybko zapominamy. NAM czesto pomaga humor, obrocenie niektorych 'historii' w zart. Siedze na kanapie nabzdyczona, on powie: "Tsy, tsy, malutka" z odpowiednia intonacja i juz sie nastroj zmienia. No i ciagle chce nam sie ze soba gadac, czesto o bzdetach. Zapytalam Kangura, jaka ma recepte na udane m/z. Odpowiedz, jak sie okazalo, znala Ola, bo wypalila bez namyslu: "Musisz kochac te druga osobe szczerze."
Ile razy slyszymy/mowimy: Matko, ten facet to aniol. Jak on wytrzymuje z ta zolza?! /Nie wiem dlaczego, ale tak sie jakos sklada, ze to najczesciej dobre, wspaniale, cudowne kobiety uzalaja sie nad cudzymi, biednymi mezami. Ale moze zolzy tez tak robia...?/ A im jest po prostu ze soba dobrze. Tak postrzegani byli nasi znajomi. Nazwe ich Zoska i Roman. Nie byli malzenstwem, nie mieli dzieci, przezyli razem ok. 25 lat. Zoska - wybuchowa, impulsywna, nie przebierajaca w slowach, ale z sercem na dloni; Roman, starszy od niej o ponad 20 lat - erudyta, opanowany, zyczliwy, "na miejscu", jak to sie mowi. Zyli jakby na wulkanie. W domu i na przyjeciach mniejsze i wieksze spiecia, ale zawsze. Zaczynalo sie od tego, ze Zoska oznajmiala jakas 'prawde', upierala sie, z czyms 'wyskakiwala', niekoniecznie do Romana, on usilowal ja uspokoic, cos wyjasnic itp. Spierali sie o bzdety. Kiedys urzadzilismy barbecue. Zoska i Roman sie spozniali. W koncu po dwoch godzinach telefon. Zoska, od szlochu przez teatralny szept po konkrety: "Bo wiesz, kurde, poklocilismy sie w samochodzie w drodze do was. I wiesz, ja na swiatlach wyskoczylam z samochodu. No...tak...Na przystanek poszlam. I kurde caly kark sobie spalilam. Piecze jak cholera. Autobusu dlugo nie bylo, bo sobota. No, ale jestem juz w domu. I ten, no dzwonie, zeby zapytac, czy mozemy jeszcze przyjechac..." Ona miala wtedy ok.50 lat, on ponad 70. Roman juz nie zyje. Mial 81 lat, ale ze swoim wygladem, sposobem ubierania sie, jasnoscia umyslu i ogolna sprawnoscia fizyczna miescil sie w przedziale 65-70 lat. Odszedl w dosc dramatycznych okolicznosciach. Zoska wrocila z czteromiesiecznych wakacji w Polsce. Na lotnisku mial na nia czekac Roman. Nie bylo go. Telefon nie odpowiadal. Zadzwonila do znajomego, ktory przywiozl ja do domu. A tam kartka z policji, ze Roman jest w szpitalu. Okazalo sie, ze przyjechal po nia na lotnisko, na parkingu, jeszcze w samochodzie mial wylew czy zator, uderzyl w trzy samochody...Jakis czas po pogrzebie zadzwonilam, zeby podtrzymac ja na duchu i zapytac, jak sobie radzi. A Zoska z taka opowiescia: "Ostatni raz rozmawialam z nim przez telefon tuz przed odlotem z Polski. Mowil, ze nie moze sie doczekac. Jak przyjechalam z lotniska, stol byl nakryty, wedlina, awokado...no, bo lubie. Bigos ugotowal. Kwiaty w sypialni i lazience. Zasuszylam, ciekawe, czy sie beda trzymac..." Co ja wiedzialam o ich wspolnym zyciu...?
Napisalas, Trzynastko, 'samo zycie...' No wlasnie. Zdjecie symboliczne. Tak to sie plecie. Moje zycie, jego zycie, wspolne, tysiace spraw, roznych dni, wzlotow i upadkow, az po ilus tam latach robi sie taka wlasnie gestwina. "Tak w siebie zapatrzeni przekraczamy nas."
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez MarysiaB Pn, 19.09.2005 16:28

Grejs! A dla Ciebie to mam taka wiadomosc: mylisz sie i to bardzo. Bo nie pilam wczoraj zadnych trunkow. Ani kropelki. W sobote, to co innego. Ale sobie przyrzeklam, ze w takim stanie /jeden kieliszek wina jest OK, no dwa/ nikt Kangurzycy na forum wiecej nie zobaczy. A u mnie slowo drozsze od pieniedzy, jak wiadomo. Przestan wiec mierzyc wszystkich swoja miara!!!
A teraz spadunek, wiec pa.
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez greenw Pn, 19.09.2005 17:30

MarysiuB przeczytałam Twojego posta i ryczę jak durna... nie martw się zaraz mi przejdzie ,
dziękuję ,nawet nie wiesz jak taki tekst był mi teraz potrzebny

MC - hmm wyjazd , byłam spakowane ,a tu proszę dalej jestem tu gdzie byłam i robię to co robiłam, sama zrezygnowałam z wyjazdu ,nie wiem to chyba tchórzostwo (bo wyjazd był moim marzeniem a tu ...nagle mi się odwidziało)

co do zawirowań miłosnych to niechcę się rozpisywać , bo w sumie to co ja o tym wiem...
pewnego wieczorku dla żartów wysłałam jakieś ese (zaznaczam ,że nie byłam pod wpływem % )wymyśliłam sobie numer skaładający się z mojej daty urodzin i poszło przez kable , a raczej przez przekażniki , ku mojej zdziwnieniu odezwał się jakiś typ i tak kilka ese, kilka wysokich rachunków telefonicznych, listów , aż w końcu spotaknie ..jedno, drugie, trzecie..dziesiąte ..
On- północ
Ja- południe
On -urodził się tego samego, dnia, roku co ja
Ja - jestem starsza od niego o całą godzinkę
miło mi narazie to tyle

pozdrawiam wszystkich , pomalutku nadrabiam zaległości z HP
Avatar użytkownika
greenw
 
Posty: 243
Dołączył(a): N, 27.02.2005 21:14
Lokalizacja: Reading

Postprzez Erica Pn, 19.09.2005 18:18

Greenw, no to ja mam podobną "przypadkową" historię... I czasem boli myśl o tej przypadkowości...
Żyliśmy obok, czekając na siebie. Pogadanki tlenowe, listy, rachunki telefoniczne zdecydowanie wysokie i... okazanie. I nagle świadomość, że jestem wolna w ramionach, że przez ostatnie lata traciłam siebie po kawałku. Tak, lęk przed samotnością wiele potrafi uczynić i żąda coraz to nowych ofiar na swym ołtarzu. I wizja człowieka, który obok mnie czekałby na święta, a ja czekałabym tylko na poduszkę, by weń wypłakać moją samotność-"niesamotność". I trzymałam się jeszcze tego czasu, bo lata "wspólne", bo wspomnienia, bo niepewność, bo nie umiałam wyjść poza oczekiwania, niestety nie moje... Tak, ale powoli rozsypywałam się bez spojrzenia i głosu, bez ciszy zieleni Jego oczu. Teraz:
Ja - Polska
On - północ Europy
Ja - starsza, hm... kilka lat :)
Nie zasypiam jednak sama, dni są Nasze, splatamy je ze sobą, nie czekając świąt. Chcę szarych dni z Nim...
MarysiuB, we mnie również zostało to, co napisałaś... Dziękuję Ci. Twoja córka ma rację - szczerze kochać. A wtedy można rosnąć, być wolnym, rozwijać skrzydła i patrzeć w zachwycie na rozwinięte skrzydła kochanego człowieka...

Hm... Wylało się trochę słow ze mnie... Za dużo, za mało? Nie wiem, jest wszak opcja edycji tekstu...

Pozdrawiam jesiennie
Tymczasem


PS Jeszcze wpis do śpiewnika.

Sowa

we śnie jesteś moja i pierwsza
we śnie jestem pierwszy dla ciebie
rozmawiamy o kwiatach i wierszach
psach na ziemi
i ptakach na niebie

we śnie w lasach są jasne polany
spokój zloty i niesłychany
pocałunki zielone jak paproć

albo jesteś egipska królowa
jak miód słodka i mądra jak sowa
a ja jestem dla ciebie jak światło

/muzyka Grzegorz Turnau,
słowa Konstanty Ildefons Gałczyński/
Avatar użytkownika
Erica
 
Posty: 484
Dołączył(a): Śr, 18.05.2005 19:04

Postprzez Małgosia Sz Pn, 19.09.2005 18:25

Tylko wiersz narazie. Reszta może później. Teraz praca!
Ale wiersz w temacie.

Małgorzata Hillar
"O nim"

Jest dla niej bardzo dobry

W pociągu pełnym ludzi
zawsze znajdzie miejsce przy oknie
Sam w korytarzu stoi
nad gazetą sie kołysze

Kiedy deszcz pada
swój płaszcz jej oddaje
Mówi
Nic mi nie będzie

Oddałby jej
swój sen
swoje oczy

Jest dla niej bardzo dobry
mówią

Czego ona jeszcze chce
A ona nic nie chce
Uśmiecha się do niego
i płacze

Pozdrawiam

Dopisek
Jest 21.18. Spadam do domu!
Małgosia Sz
 
Posty: 7336
Dołączył(a): Wt, 08.03.2005 11:07

Postprzez M.C. Pn, 19.09.2005 21:27

Tez nie bardzo moge teraz pisac, lecz mam TAKA piosenke w temacie:

I’m gonna love you, like nobody’s loved you
Come rain or come shine
High as a mountain, deep as a river
Come rain or come shine

I guess when you met me
It was just one of those things
But don’t you ever bet me
’cause I’m gonna be true if you let me

You’re gonna love me, like nobody’s loved me
Come rain or come shine
We’ll be happy together, unhappy together
Now won’t that be just fine

The days may be cloudy or sunny
We’re in or out of the money
But I’m with you always
I’m with you rain or shine

Johnny Mercer/ Harold Arden (oryginalne slowa i muzyka)

Zamiast podac kto ja spiewa, krocej byloby napisac kto jej nie spiewa, bo spiewaja ja chyba wszyscy Eric Clapton, Ella Fitzgerald, Billie Holiday, Frank Sinatra, Ray Charles, Betty Midler, Marlene Dietrich itd, itd. Cos w tej piosence musi byc. Oswiadczam, ze z mysla o Grejs powstrzymalam sie od komentarzy, a bardzo mnie kusilo zwlaszcza ta czesc 'come rain or come shine', bo wiadomo deszcz to ja. Pozdrawiam wszystkich i juz mnie nie ma.
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez kmaciej Wt, 20.09.2005 04:45

Witajcie,
bedzie to troche chaotyczne pisanie bo w porannym pospiechu. Teremi nie wiem podziwiac Twoja pamiec, organizacje czy uwazne czytanie ? Ja o swojej wlasnej rocznicy slubu nie zawsze pamietam . Znam date ale potrafie przegapic dzien, no wiecie tak jak czasem planujemy obejrzec program tv i opss.. juz za pozno. Na szczescie dobralismy sie z malzonkiem w tej sprawie i gdy ktoremus z nas sie przypomni to dziwimy sie ze to juz tyle lat mninelo i padamy sobie w objecia (big hug) . Kangurzyco pozdrawiam Ciebie i malzonka zyczac Wam zeby mily jubileuszowuy nastroj trwal jak najdluzej.
Greenw ucieszylam sie na widok Twoich (?) trampek.
Magnolia gdzie sie podzialy oczy , nie zeby Twoj nowy emblemat byl zly, tylko
jak byly oczy to od razu wiedzialam ze to Ty a teraz potrzebuje kilku sekund zeby nowy emblemat z Toba skojarzyc.
Izabello Twoje posty sa dla mnie zagadkowe, cos bylo i sie zmylo..
13 dzieki za mobilizacje , w sobote plywalam i mam nadzieje ze wytrwam w postanowieniu
zeby chodzic systematycznie na basen , wspaniale samopoczucie.
Sciana .. brak mi slow
MalgorzatoM to co majstrowie juz sa ? powiedz ze przyszli ,bo jak juz sa to jest nadzieja ze zrobia i pojda sobie ,lecz jesli jeszcze na nich czekasz to Ci wspolczuje
MarysiuB zgadzam sie z Ola jak sie nad tym zastanowic to naprawde jest tak jak ona to ujela.Jesli kochasz szczerze to nie chcesz zranic, to sluchasz , nie szukasz swego. Wiesz to naprawde dobrze powiedziane i widze ze dziewczyna nie tylko urodziwa ale i madra (oczywiscie ze po rodzicach) .

Milego wtorku wszyskim bywalcom HP, juz mnie ni ma.
kmaciej
 
Posty: 421
Dołączył(a): Pn, 18.04.2005 02:13

Postprzez Sciana Wt, 20.09.2005 06:41

Dzisiaj wtorek. Zostaly mi tylko dwa dni w Nipon. Nie mam zielonego pojecia o czym piszecie. Przyznaje sie bez b/picia. W ogole nie czytam. Zrozumienia brak. Nic sie nie bojcie. Jak wroce to wszystko przeczytam (ze zrozumieniem!!!) i odwale Wam taki odcinek serialu brazylijsko-japonskiego, ze padniecie z wrazenia. Juz sobie wszystko ukladam w brudnopisie, czyli w glowie.

Jestem w Tokio. Wlasnie zjechalam z 45 pietra Tokyo Metropolitan Government Bldg.
Lubicie nowoczesna architekture? Ja sznuje, ale nie lubie. Kreci mi sie w glowie od wysokosci i betonu. Wyruszam do Shinjuku - to stacja metra, ponoc najtloczniejsza na swiecie. Hi hi. Mam nadzieje, ze sie zmieszcze.

Widzialam dzisiaj (pilnie strzezony) Imperial Palace. Pomachalam Cesarzowi od Was. Odmachal.
Mala Aiko (cesarzowna?) przechadzala sie po parku, taki miala kaprys, wiec zamknieto ogrody cesarskie dla turystow. Dno! Ale wybaczam dumie narodowej, czyli malej Aiko. Bardzo ja lubie.

No to spadam. Wasza Sciana w japonkach.

Jutro jade przywitac sie z Oceanem, tzn Pacyfikiem. Wole Pacyfik od Atlantyku. Bez urazy. Taki mam kaprys. Poleze sobie na plazy. Pooddycham. Z Korei dochodza mnie wiesci roznej tresci. Szykuja mi sie kolejne dwa tygodnie pracy 24/7. 12 godzin dziennie.

A w ogole jest na tym kompie blokada na mejle, wiec pisze ogolnie tzw "list otwarty dla wszystkich"... Hi hi....

I nie musicie udawac - i tak wiem, ze tesknicie za mna. Ja za Wami tez. Bardzo.
Nudzi mi sie w samotnosci. Dziwne mysli przychodza mi do glowy.

Adios amigas. Sayonara. Hasta luego.
Z moich badan lingwistycznych wynika czarno na bialym, ze japonski brzmi jak hiszpanski.Hmmmm.....Chyba cos mi sie porabalo w glowie od tej wysokosci. NA-RA.

PS PEACE!!!!
Avatar użytkownika
Sciana
 
Posty: 5
Dołączył(a): Cz, 15.09.2005 10:31
Lokalizacja: Japonia

Postprzez GrejSowa Wt, 20.09.2005 07:42

Moshimoshi!

Ja nie tęsknię, bo jestem z Tobą. To byłaby już przesada, no nie?

SayoNA-RA!!

P.S.
Jak mam rozumieć Twoje "nudzi mi się w samotności"? Chcesz, żebym się obraziła? Po tym to i mnie dziwne myśli przychodzą do głowy... Wredota jedna. Nie wjeżdżaj więcej tak wysoko.
GrejSowa
 
Posty: 6298
Dołączył(a): N, 27.02.2005 17:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez MarysiaB Wt, 20.09.2005 15:30

No czesc, to ja.
Maciejko! Wielkie dzieki za zyczenia i dobre slowa. Szczerze mowiac Ola zaskoczyla mnie swoja rezolutnoscia, bo ogolnie np. z matematyka to problemy /smieje sie/. Nawet nie wiedzialam, ze nas slucha, bo wygladala na bez reszty pochlonieta wirtualna rzeczywistoscia /czyzby tez odwiedzala jakies forum?/. No i radosc, ze cale zdanie powiedziala bezblednie po polsku. Bo czasami rece opadaja, jak slucham polszczyzny w wydaniu moich dzieci.
Tak wlasnie jest. Ludzie sie spotykaja, decyduja na wspolne zycie, spelniaja w roznych zwiazkach. To, co dla jednych jest nie do przyjecia, dla innych jest norma i zrodlem szczescia. Ale zawsze 'milosc-wariatka ta sama'. Mysle, ze m/z b.scalaja dni proby, kiedy trzeba wykazac sie pewnym hartem ducha, byc Zawisza Czarnym. /Pisze o swoich doswiadczeniach./ No bo jak milo, latwo i przyjemnie, to jakos lzej sie zyje, nie? Chociaz i w takich warunkach, idealnych, zdawaloby sie, ludzie tez sie przeciez rozstaja. Wyzwania moga byc najrozniejsze, np. choroba, problemy finansowe, dluzsze rozstanie, rowniez emigracja. No wlasnie. Nigdy wczesniej, mieszkajac w Polsce, nie sadzilam, ze ludzie moga sie rozstac, bo nie potrafia sie dogadac, gdzie chca razem mieszkac. I nie chodzi mi o takie sytuacje, ze ona w Polsce, a on w Hameryce, gdzie z wielkiej tesknoty uklada sobie drugie zycie i nie wraca. Taka historyjka /jedna z kilku mi znanych/. On - naukowiec w Polsce, wyjechal do USA na prestizowe stypendium. Tam zdecydowal sie na emigracje. Zamieszkal w NZ. Nie mogl znalezc pracy. W koncu cos tam trafilo sie w laboratorium, na pewno ponizej jego mozliwosci. Sprowadzil zone /licealna milosc/ i dzieci. Ona, w Polsce 'ktos', niezalezna finansowo, zupelnie nie mogla odnalezc sie w nowej b.zgrzebnej rzeczywistosci /nazywala ja "Rawa Mazowiecka '83"/. Wytrzymala rok. Wrocila z dziecmi do kraju. On b. to przezywal, ale zostal w Auckland, bo...? Ambicja, honor mu nie pozwalaly? Nie widzial sie w Polsce? Mial nadzieje? Po roku rzeczywiscie wszystko mu sie odwrocilo. Przyszla dobra praca, prestiz i pieniadze. Plus rozwod w Polsce. Czy byliby razem, gdyby nie emigracja? Nie wiem. Moze co innego okazaloby sie dla nich proba nie do pokonania. B. ich lubilam. Tak mi sie zycie poukladalo, ze wlasnie oni wiezli mnie do szpitala i ona byla przy narodzinach Piotrka, co pozniej skomentowala: "No, w koncu wiem, po co przylecialam na drugi koniec swiata." Moim szczesciem jest, ze na zakretach swojego zycia zawsze spotykam dobrych ludzi. Proby w moim/naszym zyciu. Byly, rozne. Pierwsze dluzsze rozstanie cztery miesiace po slubie. A. polecial na 9 miesiecy do Australii. Mnostwo listow, takich w kopertach, i jedna rozmowa telefoniczna, ale za 150 dol. Takie byly czasy i warunki. Kilkuletnie leczenie, NZ, znowu rozstania. Kilka, a kazde po 3 miesiace. Wariactwo: wyemigrowac do NZ, zeby latac do pracy w Rosji, Kazachstanie, na Ukrainie. A potem trzy pierwsze lata w Australii. Pierwszy tydzien. Trudno, wszystko jakos nie tak. Znajomi pozyczyli stary rozklekotany samochod bez klimat. Luty, nieznosny upal. Jezdzilismy i szukalismy domu do wynajecia po 'drugiej', fabrycznej stronie Melbourne, gdzie A. dostal prace. Nic nam nie pasowalo, bo obok zaklady, kominy, dym...Ja w piatym miesiacu ciazy, z tylu maly, niecale dwa lata, Piotrek. W samochodzie mozna sie ugotowac. Pamietam, jak zrezygnowani, zmeczeni zatrzymalismy sie w jakiejs bocznej uliczce. A. wzial mape, wyszedl z samochodu, oparl sie o niego, zaczal ja studiowac. Poniewaz przydlugo to trwalo, wygramolilam sie i podeszlam do niego. Stal i plakal. Noo, jakos tak sie szczesliwie zlozylo, ze mi wyjatkowo nie bylo do placzu. Moze przeczyta ktos, kto marzy o emigracji. Czasami na poczatku zycia na obczyznie trzeba miec w zanadrzu troche hartu ducha. Jakies porocznicowe wspomnienia mnie dopadly, co? Od kilku lat zle znosze dzien urodzin. Nie lubie starzenia sie. W ubieglym i w tym roku przypomnialam Kangurowi wszystkie swoje zyczenia co do pogrzebu. I musial mi obiecac, ze nie umrze przede mna. Nie zrobi mi tego ze zwyklej malzenskiej uczciwosci. Poza tym pochodzi z rodziny dlugowiecznych, a ja wrecz przeciwnie, to nie ma wyboru. Bardzo mi zal wspolnego zycia. Ze mija. A rocznice slubu lubie, bo to sukces - ciagle razem, kolejny rok za nami. Plus brylantowe kolczyki.
Teremi chyba na urlop sie urwala, bo cos wspominala o koncu wrzesnia.
Izabello, zycze zdrowia, bo slyszalam, ze Cie dopadla grypa.
Sciana...? Sciana...? Sciana...a kto to jest?
Macham raczka do Zuzki w Koresp. Bylam kiedys u poetek, ktore wywialo.
Erico, Greenw, Dziewczyny! Zycze Wam szczerej milosci i jak najmniej zyciowych prob, a jesli przyjda, zebyscie je pokonaly po HP-owsku.
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez MarysiaB Wt, 20.09.2005 16:11

I jeszcze piosenka, co mi dzisiaj w duszy gra. Spiewa Edyta Geppert.

PRZEPRASZAM, ZE ZYJE

Przepraszam, że żyję
Przepraszam, że piję
Przepraszam, że tyję
Choć szczęścia mi brak
Przepraszam, że minę
Przelotnie jak ptak.
Przepraszam, że nie jem
Przepraszam, że jem
Przepraszam, że nie wiem
Przepraszam, że wiem.

Meldowani na tej ziemi tymczasowo
Zapomnieni poprzez Boga już na amen
Zapatrzeni w skrawek miejsca, w dane słowo
Czemu wciąż wpadamy w sidła taki same.

Przepraszam, że żyję...

Chociaż przyszło żyć pod miedzą i za lasem
Tu gdzie deszcze przemijają monotonnie
Poigrajmy sobie czasem - sobie z czasem
Przewalajmy się z hałasem przez historię.

Przepraszam, że żyję...

A gdy przyszło nam urodzić się dziewczyną
Skaleczoną, jak ta czajka, przez mężczyzną
Kupmy sobie dobre, stare, mocne wino
I śpiewajmy, nie zmieniając serca w bliznę.

Przepraszam, że żyję...

Meldowani na tej ziemi tymczasowo
Przyodziani w tanie palto i Ojczyznę
Odgrywajmy los na nowo i na nowo
I śpiewajmy, nie zmieniając serca w bliznę.

To świetnie, że żyję
To świetnie, że piję
To świetnie, że tyję
Choć szczęścia mi brak
Nie szkodzi, że minę
Przelotnie jak ptak...
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez Małgosia Sz Wt, 20.09.2005 16:46

Hej HP!
Kilka słów dzisiaj...

MarysiuB - te kolczyki diamentowe jeszcze wrzuć na HP:) Już gdzieś kiedyś pisałam, że bardzo lubię kolczyki. Zanim miałam przekute uszy (co stało się dopiero jakieś 4 lata temu) miałam już pełno kolczyków. Sprzedawczyni w Rzymie nie mogła zrozumieć, że kupuję kolczyki dla siebie, a nie mam dziur w uszach. Co prawda usiłowałam jej to wytłumaczyć na migi, więc można ją usprawiedliwić. Tyle ze spraw błahych. Ze spraw ważnych tylko tyle, że rocznice ślubu/związku należy celebrować i cieszyć się nimi! Koniecznie! Jakby powiedziała ¦ciana - "należy" i "koniecznie" podkreślcie sobie wężykiem!

Trzynastko - ja chyba sobie wszystkie Twoje posty wydrukuję i zrobię z nich poradnik (wyłącznie na własne potrzeby, obiecuję!). Mogę? Zauważyłam ostatnio, że jak tylko zaczynam Ciebie c z y t a ć to prostuję się na krześle, zbieram się w sobie, żadnego rozmemłania (?). Piszesz konkretnie - bardzo lubię taki styl. Musisz być świetna w tym co robisz, naprawdę!

Greenw - powodzenia w zawirowaniach, mam nadzieję, ze wszystko się układa. Z Gór Stołowych nie rezygnuj tylko przełóż na inny termin:) u mnie Bieszczady już za chwilę. Oby tylko pogoda się utrzymała. Zabieram Ciebie ze sobą w myslach:)

MC - widok na Ogród Saski z pracy, a nie z domu. Ale to też dobrze! Co do stylu ¦ciany to boję się tak wprost napisać, jak MarysiaB, że świetnie podrobiony. Zobaczysz co ona z tym zrobi! Wolę nawet nie myśleć! Napisz na skrzynkę o czarnej - pamiętasz, mam nadzieję! Ale dobrze, że sprawę majtek (Teremi - piszę w całości, żadnej pruderii) wyjaśniałaś raz na zawsze!

¦ciana niedługo wraca, MałgosiaM niedługo wraca, oj będzie się działo....

I jeszcze piosenka - ciągle w temacie

The sky may be starless,
The night may be moonless,
But deep in my heart there's a glow.
For deep in my heart
I know that you love me.
You love me because you told me so.

Love letters straight from your heart
Keep us so near while apart.
I'm not alone in the night
When I can have all the love you write.

I memorize ev'ry line,
I kiss the name that you sign.
And, darling, then I read again right from the start
Love letters straight from your heart.

I memorize ev'ry line,
I kiss the name that you sign.
And, darling, then I read again right from the start
Love letters straight from your heart.


Wykonanie - jak dla mnie Diana Krall

¦ciskam
Małgosia Sz
 
Posty: 7336
Dołączył(a): Wt, 08.03.2005 11:07

Postprzez MarysiaB Wt, 20.09.2005 17:19

OK. 'Wrzucam' swoje kolczyki. Ale zeby mnie tu potem w HP nie szykanowac z zawisci! /wyczuje na kilometr/ Ide spac. Musze jeszcze wysuszyc wlosy i umyc zeby. W zyciu sie nie wyspie. sPADAM. Pa...
Ps1. A uszy przeklula mi igla kolezanka w akademiku.
Ps2. OK. No juz przyznam sie. Mamy udzialy w kopalni diamentow. Ale naprawde nic wielkiego.
PS3. MalgosiuSz, zabieram Twoja piosenke, bo ladna.
Avatar użytkownika
MarysiaB
 
Posty: 2848
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:22
Lokalizacja: Melbourne

Postprzez M.C. Wt, 20.09.2005 17:23

Dzien, bardzo dobry, dobry HP.

Dla mnie dzien dobry bo w koncu sie wyspalam, machnelam reka na pranie, kluski i balagan, niech tam, ale humor za to mam super! Upal wraca dzis w moje rejony, ucieszylam sie i wdzialam na siebie letnie ubranie. Dzieci sie rano nie pobily, maz byl mily, no szafa gra!

Przypomnial mi sie taki jeden lot do Polski, nie specjlnie dramatyczny lecz raczej umacniajacy wiare, ze zycie ludzkie jest sprawa najwazniejsza. Lecielismy zima z Chicago do Krakowa. Rok 2001, duzo kontroli, ja ze spiacym (przewaznie) niemowleciem i 4-o latkiem ktory odstawil na lotnisku cyrk. Gdy zaczynalismy przelot nad Atlantykiem, bardzo opanowany pan pilot oznajmil, ze musimy zawrocic i wyladowac w Kanadzie w miejscowosci Gander. Nie, nie bylo zadnej awarii, lecz jeden z pasazerow zachorowal, jakies bole w piersi, prawdopodobnie serce, zona zaplakana. Ryzyko dlugiego lotu dla tego czlowieka bylo zbyt duze. Na pokadzie zrobilo sie jakos cicho i smutnawo. W zasniezonym, ciemnym Gander czekal na lotnisku lekarz z karetka pogotowia, zdazylismy. Nadzieja, ze wszystko bedzie dobrze i glebokie przekonanie, ze opoznienie samolotu, zmeczenie paszazerow, czekanie na odlodzenie, placz zdezorirntowanych dzieci, na cos sie przydaly. Bylam wdzieczna za taka wlasnie decyzje pilota i dumna z zachowanie pasazerow. Tzn., pozniej prawie wszyscy sie zalali, ja nie moglam dolaczyc sie do fiesty, bo dzieci, czulam wiec pewien niedosyt...

Marysiu, uchwycilas sedno moich skojarzen, Klima do Lesmiana w moim mozgu dzieli tylko jedna synapsa miedzy neuronami. Lesmian przypomnial mi sie tej wiosny, dzieki HP, mowiac w nawiasie, lub piszac na marginesie. Wakacje w K-R, laki, lasy, chrusniaki to Lesmian do potegi n. Teraz troche ode mnie odchodzi bo jesien, a dla mnie Lesmian jest zdecydowanie poeta letnim. Za wspomnienia o L. dziekuje, znalazlam je, szkoda ze nie ma wiecej.

Do slodkiej Pawlovej dodam tylko, ze nie tylko jest lekka, dobra i kuszaca ale wyglada troche jak spodnica baletnicy zwlaszcza jak sie jej przypatrzec po lampce(kach) wina. Myslalam ze z tymi kolczykami to podpucha, ale chyba jednak nie, w takim razie jestem pelna uznania dla Kangura, no no zna sie chlop na rzeczy! Coraz bardziej Go lubie, musze powiedziec mojemu P. co sie dostaje na rocznice slubu!

Styl infantylny, rozmyslam nad przykladami.

Maciejko, program z polska czcionka w wersji Windows 2000 na moim komputerze nie bedzie dzialac. Tyle wyciagnelam od mojego meza. Dziekuje, ze pamietalas.

Sciana, jestem mile zaskoczona ze piszesz, wprawdzie baaardzo krotko, do HP. Beda z Ciebie ludzie, moze (Hi, Hi). A z dworem cesarskim to trzeba bylo wczesniej uzgodnic, a nie tak na inkognito sie pchac. Aiko taka uprzejma, na pewno pozwolilaby Ci na ogrody okiem rzucic.

Grejs, jak wymiana rur? Gdyby sie przeciagala to skontaktuj sie z Teremi, ona wie co sie z fachowcami robi zeby sie obrabiali w try-mi-ga.

MalgosiuSz, widze ze jestes, list w drodze, ale o Czarnej malo.

Pozdrawiam wszystkich cieplo.
Avatar użytkownika
M.C.
 
Posty: 3816
Dołączył(a): Cz, 03.03.2005 22:15
Lokalizacja: Redwood City, CA

Postprzez teremi Wt, 20.09.2005 17:46

Witam
byłam tu (MarysiuB - urlop zwany urlopikiem od 30 września i tylko 4 dni, ale za to nad jeziorem) przez cały czas, ale najpierw dopadła mnie praca z terminem "na wczoraj", potem nostalgia, wspomnienia a że z grupy smutnych to nie chciałam psuć nastroju miłości, życia we dwoje.

Trzynastko - dzięki za to wszystko co napisałaś a czytając wspominam siebie sprzed kilkunastu lat. Dzisiaj postanowiłam mieć więcej leniwego luzu i trochę zwolnić - nie tylko chcę, ale i muszę. Staram się budzić już nie o piątej rano i kłaść się spać przed drugą w nocy. Nie łapię już życia w każdym momencie. Teraz czasami to życie mnie łapie.Tak więc jak się domyślasz uważam tak jak i Ty, że nie wolno "przespać" życia. W tym co było generalnie nic bym nie zmieniła, może jeszcze żyłabym szybciej i więcej, ale mam też świadomość, że wiele spraw uwarunkowanych było ówczesną rzeczywistością.

kmaciej (ko) - z tym pamiętaniem, to "ten typ tak ma" - staram się na Forum czytać wszystko (prawie) i pamiętać na tyle, na ile mi się to udaje. To, że zapominam o jakiś swoich rocznicach, to już inna sprawa. Poza tym uwielbiam robić drobne niespodzianki i cieszę się jak dobrze z tym trafię - co nie zawsze wychodzi, ale któż jest bez skazy (hi hi hi).

MarysiuB - masz mądre dzieci (oczywiście po rodzicach) a ta matematyka tylko potwierdza. Pięknie piszesz o Waszej i nie tylko miłości, byciu razem. Ja dorzuciłabym jeszcze przyjaźń. Uważam, że dwoje ludzi którzy chcą być razem muszą się przyjaźnić a wtedy nawet rysy w miłości mają mniejsze znaczenie. Nie będę się rozpisywać, bo wszystko co ważne zostało tu już powiedziane.

M.C. - gołąb doleciał i teraz łapie oddech - dziękuję i pozdrawiam

MałgosiuSz - tak sobie myślę, że gdyby spisać tematycznie wszystkich tu w HP rozmowy, to też byłby niezły poradnik. Rozmowy o tolerancji, przyjaźni, związkach, rady jak korzystać z życia.

¦ciana - dzięki, że się odezwałaś! Tylko moja droga nie zwalaj nic na japońską technikę. Trzeba było lepiej uczyć się japońskiego, to wtedy wiedziałabyś, że te krzaczki oznaczają: e-mail wyleciał i doleciał (dziękuję). Mam nadzieję, że brudnopis jest pojemny a Ty skrupulatnie robisz notatki i zdjęcia (przypominam o zaległym p.t. "dzieci ¦ciany")

wszystkich w HP pozdrawiam i dziękuję za to co piszecie, wklejacie.
Avatar użytkownika
teremi
 
Posty: 3682
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 09:41
Lokalizacja: Elbl

Postprzez Erica Wt, 20.09.2005 20:27

Witam
Grzegorz Turnau także śpiewał i Leśmiana
Zatem wpis do śpiewnika:


Szli tedy ludzie

Szli tędy ludzie biedni, prości
widziałem ich
bez przeznaczenia, bez przyszłości
widziałem ich, słyszałem ich

Szli niepotrzebni, nieprzytomni,
kto ich zobaczy, ten zapomni
widziałem ich, słyszałem ich

Szli ubogiego brzegiem cienia
i nikt nie stwierdził ich istnienia
widziałem ich, słyszałem ich

Oni o nas, a my o nich
nic nie wiemy - tylko tyle
że bywają nagłe zmierzchy
i przychodzą pewne chwile
Oni o nas...

Szli tędy ludzie biedni, prości
widziałem ich
bez przeznaczenia, bez przyszłości
widziałem ich, słyszałem ich

¦piewali skargę byle jaką
i umierali jako tako
widziałem ich, słyszałem ich

Już ich nie widzę i nie słyszę
Lubię trwającą po nich cisze
widziałem ja, słyszałem ja

/płyta Tutaj jestem/
------------

Gdybym Spotkał Ciebie Znowu Pierwszy Raz...

Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym sadzie, w innym lesie -
Może by inaczej zaszumiał nam las
Wydłużony mgłami na bezkresie....

Może innych kwiatów wśród zieleni bruzd
Jęłyby się dłonie dreszczem czynne -
Może by upadły z niedomyślnych ust
Jakieś inne słowa - jakieś inne...

Może by i słońce zniewoliło nas
Do spłynięcia duchem w róż kaskadzie,
Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym lesie, w innym sadzie...
/płyta Naprawdę nie dzieje się nic/


Znikam kołysać się dalej w ramionach tęsknoty
Pozdrawiam jednakże ciepło i uśmiecham się po HP-owsku :)
Tymczasem
Avatar użytkownika
Erica
 
Posty: 484
Dołączył(a): Śr, 18.05.2005 19:04

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Archiwum