przez o. Śr, 10.08.2005 14:59
Jezuuuu!!!!!!!!! Ale się wkurzyłam! Od 2 tygodni jeżdżę po Wawie szukając dla babci wody toaletowej... nigdzie nei ma tej, którą ja chcę.... NIGDZIE!!! Tylko ceny pozostawały! Ekspedientki dwoją się i troją, proponują mi inne zapachy, obdzwaniają wszystkie znajome perfumerie. Jedna w sobotę mi obiecała, że sprowadzi skądś tam na moje specjalne życzenie za odpowiednią oczywiście ceną. Pojechałam teraz do tej przeuroczej pani... nie, nie udało się... Zaproponowała mi koleżanki perfumerię, na 2 końcu wawy, w Tesco na Ursynowie. Dla mnie o tej porze to 2 godziny z życiorysu w 1 stronę. Zadzwoniła tam, jest 1 sztuka, ale nie można zarezerwować. Takie zasady gry. Zdążę albo nie. Nie miałam siły... Wracałam do domu, wchodziłam wszędzie, dosłownie wszędzie gdzie tylko można. Nie było. Poszłam na bazar, w akcie desperacji weszłam do zapyziałego małego sklepiku, zmęczona, zła i smutna... weszłam i nagle jak z filmu - półka zaczęła bić przeogromnym blaskiem! STAŁA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mała, biedna samotna zakurzona buteleczka!!!!! Między Ludwikiem z Cypiskiem! Za całe 38,50 zapach mojego dzieciństwa!!!!! Powiedziałam - poproszę. A kobieta "Pani, tego od pół roku nikt kupić nie chce, tylko tak przestawiam"