Ramil Usubow, potomek starożytnej perskiej dynastii Achemenidów, obecnie minister spraw wewnętrznych, gnał grupę jeńców pustynnym szlakiem wokół Göygöl Dövlet Qoruĝu, w środkowej części Âzarâbâdagânu, do zamku Dövlet gdzie od rana grzano kotły z cieczą i podgrzewano implementy: strappado, imadła do przesłuchiwaniu dwóch świadków jednocześnie, stół do toca, czyli tortur wodnych, do których Torquemada zalecał używać nie więcej niż osiem litrów wody, metalowe gruszki szczególnie przydatne w karaniu sodomitów i hiszpańskie buty do miażdżenia stóp.
Na licznych stacjach benzynowych uchodźcy z zapomnianych wojen regionalnych myli przednie szyby starych samochodów, z których wystawały niestarannie nakryte plandekami arbuzy. Nikt nie zwracał uwagi na przechodzący kondukt Ramila Usubowa. W Âzarâbâdagânu, kraju ognia, wojska mieszały się ze stadami wielbłądów, stare przechodziło w nowe, a czyste od brudnego odróżniała jedynie Nigar Aliyeva, wice-minister zdrowia samozwańczego rządu.
Zabiedzona misja ONZ w składzie czteroosobowym prosiła o wodę, ale Ramil Usubow tylko szczeknął i misja ruszyła ku górom Karabachu pomniejszona o mało odpornego przedstawiciela królestwa Andory.
Zawinięta w hijab z czesuczy Junczyk-Ziomecka przekroczyła granicę z Armenią w spornym rejonie Agstafy, rzucona na tył dżipa przez własnego kierowcę, na wpół głuchego Armeńczyka o imieniu Iĝdir. Dała się pojmać ludziom Ramila Usubowa bez walki, każąc Iĝdirowi wjechać przodem dżipa pod pałatkę namiotu Usubowa.
-- Rəhbəri bildirdiyinə görə!!!
Zadaniowana osobiście przez Szczygłę Junczyk nie potraktowała tego jako obelgi. Ziomecki bywał bardziej brutalny. Podczas wstępnych tortur, szkolony w podziemiach BBN i ośrodku CIA w Klewkach, Iĝdir grał na flecie. Grał całą noc.
Dbanie o higienę na przedmurzach Dövlet było łatwiejsze niż w Agstafie gdzie było zimno i gdzie Iĝdir nie spuszczał z niej oka. Junczyk świetnie znosiła poniżenia, ale nie mogła pogodzić się z brakiem ciepłej wody. Przez szparę w naprędce narzuconym na wysuszone krzaki fejho tropiku Junczyk zobaczyła spadające gwiazdy. Wyłączyła pięciozakresowy telefon wyposażony w pilnik do przepiłowywania krat i zasnęła.
Eldar Muhmadow, minister bezpieczeństwa narodowego, czekał na Ramila Usubowa przy zachodniej baszcie Dövlet:
-- Mətbuat xidmətinin rəhbəri bildirdiyinə görə!
-- Daşınmaz tarix və mədəniyyət abidələrinin siyahısı ilk dəfə!
Chodziło o to, że ministerstwo kultury Âzarâbâdagânu zorganizowało małą biesiadę z udziałem przechwyconych kobiet armeńskich. Ramil i Eldar lubili kobiety z tamtych stron, chociaż zawsze trzeba było sprawdzić czy w sandałach nie przechowują noży.
Brzuchy młodych Armenek krążyły powłóczyście i ściągały spojrzenia z trudem prowadzących tortury na Iĝdirze mężczyzn. Iĝdir grał, a nawet dorzucał do ognia mimo hiszpańskich butów miażdżących mu stopy.
Junczyk-Ziomecką rzucono na scenę jak worek, ale ona pomyślała w to mi graj.
Iĝdir zdmuchnął z oczu łańcuch i zasunął Ravelem, co w tych stronach znaczy wiele, rytmem wzdrygnął się do przodu, nim imadło ostatecznie wpiło się w skroń.
Drgnął Usubow, drgnął Muhmadow i tańczyli już we troje, chociaż Junczyk nie młoda, trochę okiem, trochę bokiem, bo nie we w twarzy jest uroda, Iĝdir grał.
Stale BBN wydzwaniał, w kostce Junczyk wiele drgało i na baczność czujny Ramil się miał. Eldar z dłońmi na karku, z zamkniętymi oczami, w oficerkach skórzanych, z tamburynem się skłaniał i śmiał.
Junczyk sięgła do zapiersia, tam zasobnik na ordery i zawyła jak dżejran: a masz! Ma mazowsze z Azerami stosunki wzajemne, Szczygło wiedział co mówi, nie ma tylko higieny, chodź Ramilu, nie spłoniesz, Iĝdir drgał.
Na moim blogu jest trochę zdjęć do tej powiastki.