“(…)Migrena. Kolejny dzień leżę. Przytomność podchodzi, pyta jak się trzymam, patrzy, kiwa głową i odchodzi. Niedobrze. Z wielkim trudem odwracam się na bok i czekam. Gwałtowny ruch i pierwsze uderzenie w skroń. Zaraz potem drugie, trzecie i czwarte. Rytmicznie niewidzialne kilofy rozłupują moją głowę na dwa kawałki, jak wielkie krople drążą skałę… Boli. Próbuję myśleć o czymś miłym, ale myślenie też boli. Nie poddaję się. Postanawiam myśleć częścią niebolącą z tyłu głowy… nie wiem co tam jest, ale radzi sobie nie najgorzej- trochę myśli, trochę nie. Bardzo powoli, po cichu i ostrożnie układam sylaby w pierwszy od długiego czasu wyraz: cho…leeeera!… Cisza… Jakiś pies ujada… I znów cisza.
Próbuję myśleć… coś się stało… zepsuło… boli… Patrzę na swoje dłonie… gdyby tak można było nimi tę głowę wykręcić z szyi, powoli, delikatnie, położyć obok siebie na miękkiej poduszce … obserwować jak zamyka swoje okna i drzwi- zasuwa powieki, zatyka uszy… potem traci czucie i uczucie senności ogarnia ją całą… i kiedy zapadnie w sen, kiedy wpadnie w siebie bardzo, bardzo głęboko… wsłuchiwać się w oddech… jak szurając ustami powtarza echa swoich sennych rozmów… patrzeć jak jej powieki powoli puchną… jak sen nabrzmiewa, jak się w niej nie mieści …jak niespokojnie krąży pod delikatną skórą powiek…
i co tam w niej jest, że tak boli… gdyby tak móc się dostać do wewnątrz, razem z powietrzem przeniknąć do krwioobiegu, wślizgnąć się niepostrzeżenie do środka i obejrzeć… sprasowane lata, historie i anegdoty w kostkę poukładane- te bardzo proste, złożone i rozłożone niechlujnie na półkach w wielkich piwnicach niepamięci. I gdyby móc dokładnie obejrzeć myśli- te dobrze zakonserwowane, leżakujące na potem w wielkich magazynach rezerw, i te błyskawicznie przerabiane na zjadliwą papkę, wydalaną sprawnie przez bardzo skomplikowane mechanizmy, tak zwane obronne… Znaleźć zmięte wspomnienia, uczucia zbite i rozbite, po których został ledwo zauważalny zapach… gdyby można na chwilę przeniknąć do środka, przycupnąć w progu i chwycić się sterczącego wspomnienia jak nitki z kontenera na bezużyteczne myśli… potem po cichu podążyć za nim, zaplątać się w miękki
kłębuszek zdarzeń, owinąć nimi szczelnie… i tym sposobem niepostrzeżenie zakraść się do środka, wyczuć co tak boli i … no właśnie i co?!
Próbuję myśleć… coś się stało… zepsuło… boli… Patrzę na swoje dłonie… gdyby tak można było nimi tę głowę wykręcić z szyi, powoli, delikatnie, położyć obok siebie na miękkiej poduszce … obserwować jak zamyka swoje okna i drzwi- zasuwa powieki, zatyka uszy… potem traci czucie i uczucie senności ogarnia ją całą… i kiedy zapadnie w sen, kiedy wpadnie w siebie bardzo, bardzo głęboko… wsłuchiwać się w oddech… jak szurając ustami powtarza echa swoich sennych rozmów… patrzeć jak jej powieki powoli puchną… jak sen nabrzmiewa, jak się w niej nie mieści …jak niespokojnie krąży pod delikatną skórą powiek…
i co tam w niej jest, że tak boli… gdyby tak móc się dostać do wewnątrz, razem z powietrzem przeniknąć do krwiobiegu, wślizgnąć się niepostrzeżenie do środka i obejrzeć… sprasowane lata, historie i anegdoty w kostkę poukładane- te bardzo proste, złożone i rozłożone niechlujnie na półkach w wielkich piwnicach niepamięci. I gdyby móc dokładnie obejrzeć myśli- te dobrze zakonserwowane, leżakujące na potem w wielkich magazynach rezerw, i te błyskawicznie przerabiane na zjadliwą papkę, wydalaną sprawnie przez bardzo skomplikowane mechanizmy, tak zwane obronne… Znaleźć zmięte wspomnienia, uczucia zbite i rozbite, po których został ledwo zauważalny zapach… gdyby można na chwilę przeniknąć do środka, przycupnąć w progu i chwycić się sterczącego wspomnienia jak nitki z kontenera na bezużyteczne myśli… potem po cichu podążyć za nim, zaplątać się w miękki kłębuszek zdarzeń, owinąć nimi szczelnie… i tym sposobem niepostrzeżenie zakraść się do środka, wyczuć co tak boli i … no właśnie i co?!
Potężny ból wyrzuca mnie z siebie. Ulegam i poważnieję- wygłaszam nadętą mowę tronową miłościwie nam panującego Porządku z Rozsądku, zarządzam Wielką Segregację, aby ogarnąć ten wielki bajzel- alarm zaczyna wyć, głowa mi pęka… niteczka wymyka się z rąk, sprawnie odwija się i szybko znika… budzę się ze snu.
Migrena. Mija kolejny dzień. Leżę. Głowa już prawie pęknięta na pół… znów pokornie łykam białe pigułki- Migrena odchodzi, Przytomność wraca. Wyglądamy przez okno i mrużymy oczy, patrząc w jesienne słońce. (…).”
***
Jak co roku we wrześniu puszczamy sobie Agnieszkę Osiecką (tym razem w wykonaniu Kasi Nosowskiej).
http://www.youtube.com/watch?v=buN4dBDRzLU.
Jest mi dobrze.