Chciałbym bardzo wymalować
uśmiech szczęścia na twej twarzy.
Kochać, pieścić i całować
duszę, ciało. Tak, jak marzysz.
Chciałbym bardzo, lecz tak trudno
w sercu żar uczucia wzniecić
gdy w nim mokro, ślisko, brudno,
miast brylantów – kupa śmieci.
Chciałbym bardzo, w zwykłym życiu
mocnym służyć ci oparciem.
Cóż, gdy teraz tkwię wciąż w gniciu.
Między życiem a umarciem.