Siedzę w celi podziemia
i walczę z czarnym murzynem,
który doskwiera moim kościom
Zrzuca poddasze
przecina dogłębnie ślinę
Siedzę i pluję,
na ciemną celę warczę
jakiś przerażony kot w ciemności miauczy
Ściany,
przestrzeń, nie ma wyjścia
Ktoś mnie śledzi
Siedzę i tłuczę
swoją krew rozrywam
Ktoś tarza się, rozrywa krytyka
Murzyn stoi i ciemność,
chyba nie wie, że już sczerniał
Leżę i stukam palcami o kraty,
nie jestem, mnie nie ma
robaki zjadają mi stopy
Murzyn nie czarny, a biały
trzęsie mną, aż przebija murzyna