W tym momencie do stolika podszedł mężczyzna , lat na oko trzydziestu pięciu , oczy niebieskie, ciemna cera, trochę misiowaty. Ubrany w beżowe kolory. Tak go widziała Matylda. Dla Anki był to owoc zakazany. Miała swojego kochanego Wojtka. Nieznajomy odezwał się :
- Panie chyba zajęły moje miejsce , wyszedłem na chwilę do toalety. – powiedział.
- Masz swoją grubą raszplę . – odparła cichutko Anka Matyldzie. – Bardzo pana przepraszamy. Na koleżankę rzucił się jakiś cham na ulicy, chciał jej wyrwać torebkę , ona mu przyłożyła porządnie w łeb , znaczy chciałam powiedzieć w głowę , no i teraz musimy coś słodkiego przekąsić. A sam pan widzi ,że wszystkie miejsca są już zajęte. Myślałyśmy ,że tu wolne. – powiedziała Anka jednym tchem.
- A może tę panią trzeba zaprowadzić do lekarza, może jej się coś stało?- zapytał z niepokojem nieznajomy.
- Nic mi nie jest , jak zjem kawałeczek sernika i napiję się gorącej czekolady to mi przejdzie .Możemy tu siedzieć? Czy mamy szukać innego miejsca? – pytała poirytowana coraz bardziej Matylda.
- Ależ proszę bardzo , zapraszam panie . Pozwolą panie ,że je zaproszę na czekoladę i ciasto?
- Na sernik proszę pana, na sernik. Nie ma innych ciast ,no chyba ,że keks. A zaprosić się damy .Ja mam na imię Anka , a ta nieszczęsna kobita ,to moja przyjaciółka Matylda.- dokonała prezentacji Anka.
- Ja mam na imię Arek.
- To może mówmy sobie na ty, co Matylda? Dobry pomysł ? Temu Arkowi tak dobrze z mor… znaczy z oczu patrzy. Co?
- Czy ja mogę w końcu dostać tego sernika? Zgadzam się na wszystko tylko dajcie mi sernika!!!!!!!!!
- Ja zamówię. – odparł Arek i już był przy ladzie.
- Fajny gostek , prawda Mati?
- Fajny. Widziałaś te oczy? Tylko się zakochać. A jak ubrany.
- Słuchaj ,a może to gej? Geje są zawsze dobrze ubrani .Mój brat jest tego przykładem. Ciekawe czy wolny, obrączki nie miał. Nadałby się dla ciebie.
- Anka, uspokój się .Może usłyszeć!
- Jak darłaś gębę ,to było dobrze? Wszyscy cię słyszeli.
- Darłam ? Głośniej coś powiedziałam , a ty naskakujesz na mnie ,że się darłam. Zmyślasz i tyle. O, wraca, cicho teraz. Sernik nadchodzi.
- Ty głupia się robisz przez ten sernik.
- Zaraz tam głupia, słodkiego mi się chce i tyle. – odparowała Matylda.
- Ja ci mówię, że głupia. I to bardzo. Nie jedz tyle słodkiego , zemdli cię albo nie daj boże utyjesz?
- Nie utyję, nie martw się. A jeśli nawet, to co? Mam zrezygnować z ciasta? I to sernika??? Nigdy !!! Cicho. Idzie.
Do stolika wrócił Arek obładowany tacą , na której stały talerzyki z sernikiem wiedeńskim i filiżanki pełne gorącej ,pachnącej wanilią czekolady .
- Do usług, wedle osobistego zamówienia, sernik i czekolada dla szanownych pań. Proszę bardzo.- zachęcał Arek.
- Wielkie dzięki za wszystko! – odparowała Matylda.- Siadaj, co tak stoisz? Nogi cię rozbolą, usiądź , zjedz coś , napij się kawy, herbaty czy tam tego co chcesz.
- To prośba czy rozkaz? – zapytał Arek.
- Nie zwracaj na nią uwagi, jak zje to się uspokoi i przestanie bredzić.- odpowiedziała Anka.- Ten typ tak ma. Trzeba to przeczekać.
- Zatem przeczekamy.
Zapadła głęboka cisza, każdy zajął się swoją porcją ciasta. Matylda zaczęła przyglądać się Arkowi, pomiędzy kęsami swojej porcji sernika. Pomyślała ,że w sumie fajny z niego mężczyzna, przystojny , taki szarmancki i co ważne, dłonie miał zadbane .
Tylko czy w takim Arku można się zakochać? Można, czemu nie? No i zostaje do rozszyfrowania informacja. Jedna ale nader ważna : czy Arek jest wolny??????????????
- No teraz mogę spokojnie porozmawiać. Bardzo ci dziękuję za sernik i w ogóle. No wiesz. Że nas nie wygoniłeś stąd. Że mogłyśmy tu siąść.
Mam nadzieję , że się nas nie przestraszyłeś? Takie dwie jak my, mogą człowieka wyprowadzić z równowagi swoim dzikim zachowaniem.- powiedziała Matylda.
- Mów za siebie . – skwitowała Anka. -Ja nie jestem dzika.
- No niech ci będzie. Taka jak ja, może wyprowadzić z równowagi. I jeszcze ten mój pech!!!!! Czy jest szansa ,że to się kiedyś skończy?- pytała z pewną wątpliwością Matylda.
- Nie ma czegoś takiego jak pech. – stwierdził Arek.- Są tylko zrządzenia losu, jedne lepsze , a drugie wręcz przeciwnie.
- Jest , jest. Ja coś o tym wiem. Książkę bym mogła całą napisać o swoim pechu. Wiesz , takie opowieści z krypty. Poradnik do straszenia dzieci i dorosłych. I niegrzecznych starszych chłopców.
- Może powinnaś coś takiego napisać i wydać? Wtedy na pewno cię ten mały łobuz opuści.- podsumował Arek .- Ale uwierz mi, nie ma na świecie pecha. Są mniejsze lub większe problemy. Błahostki. Coś może się nam nie udać za pierwszym razem, ale za drugim już nam się powiedzie. Pech to wymysł ludzi słabych. Słabych psychicznie.
- Więc uważasz ,że ja jestem słaba. Że jestem psychicznie chora? Że to wszystko to mój wymysł? Dzięki. Typowy facet. Ja słaba? A kto dźwiga te ciężary? Faceci? Nie mój drogi. Ja sama. Taka Zosia samosia.
- O żadne takie, wypraszam sobie. Taka jest moja filozofia życiowa i wolę się jej trzymać. Jak wam się nie podoba , to nie musicie jej wyznawać. Możecie trwać w przekonaniu ,że jak się coś nie udało , to tylko dlatego że pech was prześladuje.
- No sorki , nie unoś się tak honorem . Może masz rację? Kto wie? – Anka znów stanęła na straży dobrego kontaktu z nowym facetem.
- Ja wiem. Nieważne , zmieńmy temat. Czym się zajmujecie ? – zapytał o cokolwiek , żeby rozładować napięcie widoczne na twarzy Matyldy .
- Ja jestem sekretarką w takiej firmie polsko- amerykańskiej- odparła Anka.
- A ja bibliotekarką i dorabiam sobie jako dziennikarka .- odezwała się Matylda.- A ty Arku? Co porabiasz? Czym się zajmujesz? Sprzedajesz samochody czy ubezpieczenia? To teraz takie najmodniejsze zawody wśród panów.
- Jestem ornitologiem z zamiłowania , a z zawodu lekarzem weterynarii. Moja pasja . Kocham swój zawód i to co robię. Bardzo. Naprawdę.
- Fajne zajęcie. Przez cały czas ze zwierzętami. Ja mam trzy koty. Taka fajna zgraja .Miałam i psa, ale mieszkanie po ich wspólnych zabawach wymagało remontu. Ponto, tak wabi się pies, trafił do moich rodziców, tam ma duuuuuuuuuuużo miejsca do hasania. - Wiesz, zazdroszczę ci . To musi być taka pasja od dziecka, prawda? Miłość do zwierząt wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń. Nie wiem czy bym temu podołała?
- Zgadza się, cały czas ze zwierzętami. One potrafią człowieka zrozumieć, wysłuchają , nie robią scen. Chociaż potrafią okazać zazdrość. Są jednak wdzięczne za okazaną miłość. A ja jestem z nimi na dobre i na złe. Także wtedy , gdy chorują, umierają , powiększają swoje stada . Jednak zwierzętom trzeba oddać całego siebie, nie ma tu miejsca na jakieś półśrodki. Niestety. Albo tak albo tak.
- Ty słyszysz co on mówi? My jesteśmy jakieś ograniczone, ten nasz język, sposób zachowania. To woła o pomstę do nieba. Słuchaj Anka , my musimy się zmienić. Nie mamy innego wyjścia.- odrzekła nagle Matylda.
- On tak na ciebie wpłynął? – zapytała Anka.