przez ness Pt, 19.10.2007 09:27
Uciecho, bywa różnie.
W ciągu jednego dnia zmienia się to kilka razy. Wczoraj byłam połamana, było mi naprawdę źle, ale wiecie czasem boję się tu napisać, że źle się czuję albo że nie mam siły, albo, że mam już dosyć bycia taką dzielną. Boję się, że mnie zaraz zaszczekacie, że nie dacie mi prawa do bycia czasem słabą, bezradną, wystraszoną, przerażoną wręcz, przeczuloną na sygnały mojego ciała...
bycie pomnikiem jest cholernie trudne i niezgodne z moja naturą...
pisałam już tutaj o tym...
gdy wspominam o statystykach, o bezradności medycyny, o bólu, który towarzyszy mi całą dobę, nie znaczy to, że się poddaję. Gdy myślę, mówię o śmierci , nie znaczy, że odpuściłam...
mam swoje sposoby na przetrwanie - moja płyta, książka, cele, które sobie wyznaczam, moje dzieci, mąż, przyjaciele, wymarzone podróże, nie potrzebuję zachęty, żeby żyć. Kocham żyć i brać z życia ile się da. Wkurza mnie to, że mogę wziąć teraz dużo mniej, słabość, ból i postęp choroby mocno mnie ogranicza.
Patrzę na zdrowych ludzi, sprawnych, beztroskich, nie zdających sobie zupełnie sprawy jak wiele mają... a to proste rzeczy - mogą jeździć na rowerze, rolkach, wspinać się po górach, tańczyć do upadłego, biegać ze swoimi dziećmi, jeść na co ma się ochotę, napić się wina...jest tego tyle...
nie chcę tu pocieszania, tekstów: zobaczysz, jeszcze poszalejesz.
Będzie co będzie. Z tego, co mam też potrafię wydobyć ile się da. Bogu dziękuję, że np. mogę chodzić, że cisplatyna nie uszkodziła mi całkiem słuchu, że widzę, mówię, mogę pisać, robić kolczyki... jest tego sporo, naprawdę, co nie zmienia faktu, że wściekam się często na swoje ograniczenia.
Bądźcie wyrozumiali dla chorych, że nie zawsze chcą przed wami udawać zdrowych.
Wiem, że wam poprawia samopoczucie, jeśli ktoś jest happy i w dobrej formie, ale czasem jest to wysiłek ponad jego siły.
A piszę to, bo kiedyś, na początku tego tematu wyszła kwestia - jak rozmawiać z chorym, a jeszcze trudniejsze - jak rozmawiać ze śmiertelnie chorym. Normalnie. Nie zamydlać, nie zamylać. Chce mu się rzygać? to przynieście miskę a nie zmieniajcie tematu. Boi się, że nie obudzi się następnego ranka? wysłuchajcie, nie wyśmiewajcie, nie zaprzeczajcie. Owszem, są sytuacje, gdy chory roztkliwia sie nad sobą zbyt długo, wtedy może potrzeba radykalnych środków, wywlec na siłę na spacer, na koncert, puścić komedię. Bo oczywiście wielu przypadkom nieuleczalnych chorób towarzyszy depresja. Nie wiem jak się przed nią ustrzec, bo ja jestem inaczej skonstruowana, taki dar z góry, żadna moja zasługa.
ale sobie pogadałam...z rana...
po porannych wymiotach
herbacie
i dwóch sucharkach...