przez KrystynaP So, 18.08.2007 07:36
Pozwolę sobie kontynuować rozpoczętą dyskusję, Neo ludzie leczący i stosujący metody klasyczne (w moim rozumieniu np. ziołolecznictwo, bo z niego wyrosła medycyna akademicka, a nie odwrotnie, stąd nazwałaby ją klasyczną) to niekoniecznie „ciemnogród” w ogólnym pojęciu tego słowa. Wielu posiada szerokie wykształcenie i dużą kulturę osobistą oraz ogromną wiedzę fachową.
Ponieważ dzielimy się własnymi doświadczeniami w walce o życie i zdrowie, to ja również mam ochotę je przytoczyć.
W wieku niespełna 12 lat wykryto u mnie nowotwór złośliwy, mama oczywiście udała się ze mną do lekarza. Po przeprowadzonej operacji i intensywnym leczeniu radiologicznym, zostałam wypisana ze szpitala, a diagnoza brzmiała jednoznacznie, dokładnie tak ”zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, niestety nie udało się, pani córka jeszcze pomęczy się dwa, trzy miesiące”.
Diagnoza choć bardzo brutalna, ale szczera, miała również dobre strony, dopingowała do szybkiego szukania innych dróg i to w konsekwencji, dało mi te dodatkowe 37 lat życia.
Jeżeli chodzi o opiekę szpitalną, to nie mogę nic złego powiedzieć. Byłam traktowana iście po królewsku, taki rodzynek, miałam wszystko co w tych okolicznościach było dla mnie najlepsze. Pani ordynator, przy wypisie nie przyjęła żadnych dowodów wdzięczności, oprócz kwiatów, bo jak sama stwierdziła, nie byłoby to uczciwe.
Mijały lata a ja znowu musiałam toczyć walkę o zdrowie, tym razem dla mojej kochanej mamy, chorej na Alzheimera, też udałam się do lekarza i to nie jednego. Z tego co wiem, to na dzień dzisiejszy, choroba nadal należy do nieuleczalnych. Cóż miałam począć, coś musiałam, medycyna akademicka oferowała tylko leki uspokajające, a te w szybkim tempie traciły swą skuteczność. Miałam złożyć ręce do modlitwy i biernie czekać na moment, kiedy nie dam już sobie sama rady i zostanę zmuszona przez okoliczności, do oddania mamy pod opiekę „domu starców”?
Ja tak nie potrafiłam, szukałam innych dróg wyjścia, dzięki nim w końcowych latach mamy życia, znacznie poprawiłam jego komfort. Wymagało to wielkiego poświęcenia i samozaparcia, ale ani przez moment tego nie żałuję.
Odzyskanie i utrzymanie zdrowia to nieustanna, bardzo absorbująca „walka” , to sukces, a ten wymaga, zresztą w każdej dziedzinie, pełnego zaangażowania.