Droga Pani Krystyno,
A ja proszę żeby nie zaniedbywać Dziennika. Nie mam konta na FB, nie założyłam. Trzymam się z daleka. Onegdaj, na samym początku przeraziło mnie to, do czego ludziom służył - do śledzenia znajomych, ich dzieci, osób mniej lub bardziej znanych. Nie chcę, nie życzę sobie. Nie rozumiem potrzeby tych selfików ze szpitala, od fryzjera, z siłowni, spod palmy i znad talerza. Tego pokazywania wszystkim wszystkiego. Nie znoszę tego tempa. Tego zalewu informacjami, często sprzecznymi, pojawiającymi się z taką częstotliwością, że człowiek nie ma jak i kiedy się jakoś krytycznie nad tym wszystkim zastanowić... Jestem konserwa, obsługuję smarfona, komputer, na tyle na ile potrzebuję slużbowo i dla podtrzymania odlegle zlokalizowanych przyjaźni. Za resztę dziękuję.
Zaglądam do internetu kiedy szukam jakiejś informacji i to ja jej szukam, nie daję jej na siebie spadać jak jastrzębiowi. Przerażają mnie ludzie zaczynający dzień od przejrzenia Facebooka, jak przerywają w pół słowa, bo trzeba tam zajrzeć. Dla mnie ma to wszelkie znamiona uzależnienia, więc trzymam się z daleka.
Myślę, że nie jestem sama, coraz częściej słyszę o ludziach chcących żyć uważniej, chwilą, z dala od tego bagna. Dlatego najuprzejmiej proszę o niezaniedbywanie Dziennika. Niech tu będzie miejsce na anegdoty o ciekawych ludziach, z którymi się Pani styka, o zwierzętach, na wrażenia z obcowania z przyrodą, impresje z podróży, kontaktów z widzami. Ja wobec tych przerażających przemian na świecie łaknę takich listów z codziennego zwykłego życia, które z Panią w roli głównej dla nas "oglądaczy-podziwiaczy" robi się całkiem niezwykłe. Proszę nam tego nie odbierać, takiego zatrzymywania się od czasu do czasu i przyglądania się światu, na spokojnie, jak zachodowi słońca z plaży...
Pozdrawiam najserdeczniej - A.