Szanowna Pani Krystyno,
Znowu do Pani piszę i chociaż może to nie jest najwłaściwsze miejsce, robię to dlatego, bo mam nadzieję, że parę osób to przeczyta i być może podzieli się swoimi spostrzeżeniami dalej.
Niepokoją mnie dwie sprawy. Jedna to propozycja MEN dotycząca rezygnacji z możliwości organizowania indywidualnego obowiązkowego przygotowania przedszkolnego oraz indywidualnego nauczania na terenie przedszkola i szkoły. Jak łatwo się domyślić chodzi o dzieci z problemami zdrowotnymi, jak również niepełnosprawnymi. Trudno to nawet skomentować, tym bardziej, że wychowujemy niepełnosprawną córkę. Zabraliśmy ją za granicę, właśnie kończy predszkole i od września zacznie naukę w szkole. Jest objęta nauczaniem indywidualnym nie tracąc kontaktu z rówieśnikami. Dziecko, którego prognozy rozwoju były mało optymistyczne, dzisiaj mówi w dwóch językach, porusza się na własnych nogach i ktoś, kto jej nie zna, nawet nie przypuszczałby, że jest niepełnosprawna.
Izolacja jest najgorszą rzeczą dla takich dzieci. Zdaję sobie sprawę, że gdzieś trzeba sobie zrekompensować wydatki wprowadzania reformy, ale dlaczego robi się to kosztem najsłabszych? O samej reformie nie będę się wypowiadać, bo to dla władzy i tak nie ma znaczenia.
Druga sprawa to przerażająca ilość przypadków znęcania się nad dziećmi i to ze skutkiem często śmiertelnymi. To są niemowlęta, kilkutygodniowe, kilkumiesięczne. Trafiają do szpitala w takim stanie, że trudno sobie nawet wyobrazić, czego doświadczały. Ponieważ cały czas jestem w temacie i mam kontakt z osobami zajmującymi się rodzicielstwem zastępczym, pytam się, dlaczego nie ma interwencji. Instytucje za to odpowiedzialne boją się intreweniować, dzisiaj odebranie dziecka w sytuacji zagrożenia może narazić pracowników socjalnych na bezpodstawne oskarżenia działania na szkodę rodziny. A już sama rodzina zastępcza, to najgorsza patologia, zarabiająca na dzieciach. Taki jest przekaz. Bo jak może być inaczej, skoro w momencie wprowadzenia programu 500+, automatycznie wyeliminowano wszelkie zagrożenia. Nie ma już przemocy, nie ma zaniedbanych dzieci, nie ma pijaństwa i wielu innych rzeczy niebezpiecznych dla funkconowania rodziny. Najważniejsze , że przyrost naturalny rośnie. Nikogo nawet nie interesuje, w jakich środowiskach rodzi się obecnie najwięcej dzieci i to, co się z nimi dzieje.
Wiele spraw nie udaje się wpisać w ideologię sukcesu. Tracą na tym najsłabsi. Nigdy nie przypuszczałam, że znowu dożyję takich czasów.
Patrząc na dokonania obecnie rządzących, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że oni tworzą jakąś inną rzeczywistość, która z tym co tu i teraz, niewiele ma wspólnego. Takie dziwne, krzywe zwierciadło.
Patologia nie rodzi się na ulicy, ona rodzi się za urzędniczym biurkiem.
Przykro mi, że w ten majowy długi weekend umieszczam taki zapis, ale jestem przekonana, że powinnam to zrobić.
Pozdrawiam, Anita.