Andrzej Wajda....
Będę go kochać już zawsze za Kanał, Panny z Wilka i Wesele.
"Kanał" - scena ze Stokrotką docierającą do odciętej kratą Wisły, scena która mi, wówczas dziecku, wbiła się w mózg, weszła pod paznokcie i tak ją noszę w sobie czterdzieści parę lat....
"Panny z Wilka", klimat tego filmu to dla mnie Czechow w czystej postaci, mimo że nie ma z Czechowem nic wspólnego, taka duszna atmosfera gorącego lata, bujanie się w wiklinowym fotelu na werandzie przy akompaniamencie os buszujących w niedokończonych konfiturach i rozpamiętywanie, myślenie o przemijaniu... Kocham ten film, jego obrazy, scenografię, smak i zapach...
I "Wesele". Pół życia mnie irytowało, było za głośne, za szybkie, chaos, z którego niewiele potrafiłam wyłowić. I pewnego dnia, wstyd się przyznać całkiem niedawno, w jakąś noc bezsenną o magicznej 3 nad ranem włączyłam TV a tu "Wesele" i nagle chłonęłam ten film słowo po słowie, scena po scenie, nagle wszystko stało się takie oczywiste, jasne, takie przerażająco aktualne i prawdziwe. Śpiew Niemena pod koniec wśród tych rozsnutych w sadzie mgieł... To było jak powtórne narodziny i objawienie.
I za to kochać będę Człowieka, który dał mi tyle emocji na całe życie....
Pozdrawiam i zazdroszczę, że mogła Pani obcować z człowiekiem takiego formatu - A.