Pani Krystyno,
w Pani obecności, w Pani teatrze czy podczas spotkania z Panią zapomina się o wszystkim. O tym, że tak koszmarne czasy, tak ogromny kryzys wszystkiego. Jakaż ulga!
Sama mam wiele nieciekawych sytuacji życiowych i przychodzę na spektakle, przede wszystkim z Panią, ale nie tylko, żeby pobyć w spokoju, wrócić do siebie, do znanej mi sprzed niedawna - pomimo trudności - lekkości bytu pośród ludzi, którzy są wraz ze mną publicznościa i - bawimy się z Panią, śmiejemy z Panią, wzruszamy z Panią i zapominamy o skrzeczącej rzeczywistości.
Ja czuje się po prostu bezpiecznie u Pani, jakkolwiek to brzmi. Teatry Pani to są nasze "różowe tabletki na uspokojenie".
Bardzo, bardzo Pani dziękuje, za to, że swoim zachowaniem, poczuciem humoru, talentem, klasą rozprasza Pani czarne chmury i spotyka sie z nami, a nam wziąż tej atmosfery, którą Pani stwarza - mało Pani teatry nigdy nie będą puste.
Zastanawiałam sie obserwując publiczność na spektaklach, grała Pani kiedyś w serialu, który bardzo lubię "Modrzejewska". Pani jest takim "fenomenem" - jak ona.
Tylko proszę się nie śmiać ze mnie, ani nie posądzać o egzaltację: nie znam aktorki polskiej, która wywoływałaby takie emocje jak Pani. Uwielbienie, przecież dalibyśmy sie za Pania pokroić, kiedy Pani wychodzi do nas np po zagraniu "Callas". Daje nam Pani siłę i my Pani ją - oddajemy z całego serca. Tak, jesteśmy uciażliwi chcąc mieć z Panią i nikim innym fotografię i zameczamy Panią ale daje nam Pani na takie zachowanie wspaniałomyślnie swoją zgodę. Dziękujemy!
Nie piszę sama. Kłaniamy sie Pani!