W piątek pierwszy raz od trzech lat byłam w opolskim teatrze.
Na widowni siedziałam w rzędzie przedostatnim (balkon), z którego to miejsca wyglądała Pani na bardzo malutką, jednak dzięki telebimowi, zgodnie z koncepcją sztuki zawieszonemu na scenie, można było zobaczyć Panią zupełnie wyraźnie. Perkusja, fortepian, gitara i kontrabas brzmiały razem wyśmienicie (w takich razach, jak ten piątkowy, bardzo doceniam brzmienie perkusji). Najbardziej podobały mi się aranżacje piosenek: Chodzi o to, żeby nie być idiotą, Mówiłam żartem, Orszaki dworaki, szczególne zaś wrażenie, rzec by można: wrażenie piorunujące, wywarło na mnie wykonanie piosenki Wariatka tańczy - podczas trwania długiego, jak mi się wydawało, wstępu muzycznego, nie wiedziałam, co się dzieje, to znaczy nie wiedziałam, o jaki utwór chodzi. Z chwilą, kiedy wyśpiewała Pani pierwsze słowa, dotarło do mnie, że to szum, że to tłum, czarna noc, biały room, złote stosy pomarańczy... Te pierwsze słowa to był niesamowity wybuch. Najmniej podobała mi się w piątek piosenka I love you cię - w porównaniu do wersji płytowej mało żywa, śpiewana z rozciąganiem słów, powoli - ale może w "Białej bluzce" ta piosenka brzmieć ma właśnie tak? Może w "Białej bluzce" śpiewa ją Pani tylko w ten sposób?
Miałam nadzieję, że po spektaklu spotka się Pani z publicznością. Ale nie. Nie w piątek. Spotkanie odbyło się podobno następnego dnia, po przedstawieniu "Danuta W"? Smutno mi trochę.
Ale może jeszcze kiedyś zobaczymy się z takiego bliska, że będziemy mogły na przykład zrobić sobie wspólne zdjęcie? Kto wie? Who knows?
Ola