Szanowna Pani Krystyno,
jako dziewczyna z prowincji oddalonej od stolicy o lata świetlne stwierdzam, że do Warszawy ciągnie mnie z dwóch tylko powodów. Pierwszy jest mało istotny z punktu widzenia Sztuki, ale drugim powodem jest fakt, że nie mam żadnej mozliwości czmychnięcia z domu wieczorem i udania się na Pani spektakl. Ot tak, tak jak wychodzi się po bułki do piekarni czy kalafior na targowisko. I strasznie mi z tego powodu przykro.
Będąc wczoraj na spacerze z dzieciakami w Sokołowsku zauważyłam, że trwają przygotowania do kolejnego Hommage... I co widzę? Że Pani tu jednak przybędzie! Pierwszy raz! Może oceni Pani pozytywniej "szaleństwa" Pani przyjaciółki, która w TO Panią wplątała, gdy Pani troszkę u nas pobędzie.
Będę, na pewno będę! Zabiorę ze sobą koleżankę - Justynę, która przed laty spędziła ze mną wieczór, zamiast cieszyć się najnowszymi plotkami, przykładała magnetofon do telewizora nagrywając "Zielono mi...", tym samym odkrywając przede mną wrota Piękna. Czmychniemy z domu na chwilę. Jak po bułki czy kalafior.
Do zobaczenia, jednostronnego, bo pewno zniknę w tłumie.
Karolina Ceven