Pani Krystyno,
jakiś czas temu postanowiłam, że zacznę czytać Pani dziennik od samego początku. Tak też zrobiłam, ale nie czytam codziennie. Czytam co jakiś czas i czasami zdarza się, że parę wpisów pod rząd, czasami cały miesiąc na jednym tchu, a czasami tylko jeden wpis. Aktualnie jestem przy 18 listopada 2004 i postanowiłam do Pani napisać, bo ogromnie zachwyciły mnie zdjęcia, które wtedy Pani załączyła, jak i również, podobnym zachwytem z mojej strony zostały obdarzone Pani opisy pod tymi zdjęciami! Moim zdaniem również to jest wspaniałe ćwiczenie, ale nie tylko dla studentów, lecz dla każdego z nas! Jestem pewna, że każdy przedstawiłby swoją godzinę w inny sposób i każdy pomysł byłby fantastyczny, bo indywidualny i oryginalny. Coś fantastycznego!
Załączam ten wpis, bo pewnie pamięta go Pani jak przez mgłę.
Przesyłam serdeczne pozdrowienia i wyrazy największego uznania i szacunku.
Zuzanna
Dziś, poranna godzina z życia na placu przed rzymskim Panteonem. Plac był widokiem z mojego okna hotelowego, pewnego dnia rano obudziłam się razem z bezdomnym kloszardem, mieszkającym na tym placu. Obserwowałam go wcześniej dwa dni, nawet się trochę zakolegowaliśmy, palił moje papierosy, pił fundowaną mu kawę i już pierwszego dnia mówiliśmy sobie dzień dobry, a za każdym razem kiedy wychodziłam czy wracałam do hotelu mnie pozdrawiał. "Godzina z życia na placu" temat fascynujacy, opowiedziałam tę godzinę moim aparatem, od siebie, bardzo indywidualnie, mierząc ją zmianami nastrojów i pozycji mojego bezdomnego. Pomyślałam robiąc te zdjęcia, że byłoby to wspaniałe ćwiczenie dla studentów reżyserii, opowiedzieć godzinę życia na jakimś placu, w sposób absolutnie dowolny i indywidualny.... wspaniałe ćwiczenie.... no i elementarne...