wczoraj miałem okazję przekonać się na własnej skórze o sile rażenia SŁOWA w Pani wykonaniu. Na scenie dzieje się niby tak niewiele...niby minimalistyczna scenografia a na płótnie oryginalne, wstrząsające zdjęcia z tamtych ważnych lat...niby piecze Pani tylko jabłecznik jak tysiące pań domu co sobota a podczas tego padają takie mocne, jednoznaczne SŁOWA! A jeszcze na koniec spektaklu te podsumowujące swoje życie SŁOWA bohaterki, że życie jest brutalne i za wszystko trzeba w nim płacić a ludzie potrafią być okrutni...
Poruszająca swoją prostotą historia i świetnie przez Panią opowiedziana. Podobna jakość jak w "Prostej historii" Lyncha, gdzie stareńki bohater wyrusza zdezelowaną kosiarką w bardzo długą, wyczerpującą podróż do schorowanego brata, z którym jest skłócony od lat, by się z nim ostatecznie pogodzić. Też niby niewiele się dzieje...a wymowa tej kosiarki i determinacji staruszka...
Co tu się rozpisywać... Bardzo dziękuję Pani za poruszenia i GRATULUJĘ PIĘKNEJ ROBOTY, i...proszę o więcej!!!
Marek