Szanowna Pani Krystyno,
Obejrzałam telewizyjną adaptację teatralną "Kobiety zawiedzionej". Jestem pod ogromnym wrażeniem. Spektakl jest niezwykły, ogromnie poruszający. Można z niego wyczytać jedną bardzo istotną kwestię, to mianowicie, że nic w życiu nie jest nam dane raz na zawsze. A już na pewno nie możemy być pewni stałości uczuć osób nam bliskich. Co jeszcze niezwykle ważnego wynika z przekazu tej sztuki? To, że nie można zatracać się całkowicie w oddaniu drugiej osobie, bo to może okazać się zgubne. Trzeba zachować swoją tożsamość, realizować w życiu siebie, mieć swoje ambicje, zachować swoją odrębność i niezależność. Niby takie proste i oczywiste...
Bardzo poruszył mnie sposób, w jaki została przedstawiona grana przez Panią bohaterka - Monika. Pani Krystyno, gra Pani w sposób tak nieprawdopodobnie wiarygodny, emocjonalny, że Pani się po prostu wierzy i ma się wręcz wrażenie, że to Pani opowiada swoją historię. Posiada Pani niesamowitą umiejętność wpływania na ludzkie emocje i... manipulowania nimi. Ale Pani wie o tym doskonale....Ogromna, ogromna charyzma... Przyznam, że "Kobieta zawiedziona" to jedna z moich ulubionych adaptacji teatralnych i bardzo jest mi bliska główna bohaterka. Wzbudza i sympatię, i współczucie, i jest jej po prostu żal... Sztuka poraża emocjonalnie, wbijając się głęboko, głęboko i w duszę, i w serce, i w fotel...Bezsilność, bezlitosna nieuchronność końca wszystkiego, w co się wierzyło i miało przez całe życie... Unicestwienie, pustka, ból i samotność..."Kobieta..." pozostaje długo w pamięci...
Pozdrawiam Panią serdecznie, Pani Krystyno, życząc zdrowia i dobrego samopoczucia.
Ada Pasiniewicz