Pani Krystyno!
Mam kolejny powód do podziękowań. Owszem, brawa to podziękowanie, ale takie bardziej chóralne. Ja mam potrzebę indywidualnie, więc od czasu do czasu robię to tutaj.
Tym razem wybrałam się do Warszawy na dwa tygodnie, żeby w końcu mieć dosyt (zawsze był niedosyt, szczerze mówiąc, wciąż jest, ale już trochę mniej bolesny). Miałam szczęście zobaczyć 6 spektakli. Za każdy bardzo dziękuję! To ogromnie ważne dla mnie wieczory. Pierwszy raz też byłam na Placu Konstytucji. To nadzwyczajnie, że pomimo przechodniów, samochodów za plecami i zwykłego gwaru miasta, absolutnie nic nie przeszkadza. Jest cisza i skupienie jak teatrze, tyle że bez ścian i dosłownie i w przenośni.
Chyba się powoli uzależniam…
Kiedyś każdy wyjazd do Warszawy był przemyślany i zaplanowany, żeby wykorzystać każdy dzień, nie stracić ani chwili od rana do wieczora. A były to zwykle 3, 4 dni. Powoli do wyjazdów dochodziły spektakle. U Pani. Była więc bieganina, potem teatr. Teraz sprawdzam repertuar i cel jest jasny. To co będę robić do 19.30 czy 19.00 schodzi na drugi plan. Mogę po prostu czekać na wieczór i nie traktuję tego jako stratę czasu. Zazwyczaj i tak biegam, ale cel wyjazdu jest inny. Teatr nie jest już przy okazji.
A wracając do braw. Wychodziłam z sali po Shirley i usłyszałam za plecami takie słowa:
- „Ludzie biją brawo, a Ona jest podobno wykończona po takim spektaklu. Mogliby dać kobiecie zejść ze sceny”.
A ja tak lubię ten moment! Żal, że już koniec, ale dla mnie to cudowna chwila. Mam nadzieję, że dla Pani i brawa i te wszystkie maile i listy mają wciąż znaczenie.
pozdrawiam Panią serdecznie,
dobrych dni życzę,
Anna