Pani Krystyno

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Pani Krystyno

Postprzez sylwiap Pn, 31.10.2011 21:05

Droga Pani Krystyno,

W pierwszych słowach mojego listu pozwolę sobie napisać coś o sobie. Mam na imię Sylwia. Mam 19 lat i w tym roku rozpoczęłam studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pochodzę z małej miejscowości na południu Polski. Jedną z moich największych pasji jest teatr, drugą porównywalną do niej jest poezja. Moim największym marzeniem jest zobaczenie Pani na żywo na scenie. Chciałabym doświadczyć tego, czego doświadcza każdy widz zasiadający w Och- Teatrze, czy Teatrze Polonia. Podziwiam panią odkąd pierwszy raz zobaczyłam Panią w jednym z teatrów telewizji. Każda pani rola wywiera na mnie ogromny wpływ. Moi znajomi wiedzą, że czasami robię sobie wieczory tzw. „wieczory z Krystyną Jandą”. Są to wieczory podczas, których oglądam filmy, słucham i oglądam wywiady z panią, czytam wiadomości prasowe. Ale najbardziej lubię czytanie pani dziennika od początku od momentu jego powstania, pozwala mi to poznać Panią nie tylko jako aktorkę, ale także jako córkę , matkę, babcię, przyjaciółkę. W tym roku przygotowywałam się do zdawania do krakowskiej szkoły teatralnej, jednak nie był to najlepszy czas w moim życiu, zabrakło mi wewnętrznej siły, czegoś co napędzało by mnie do działania. Musiałam najpierw nauczyć się samej siebie, odnaleźć swoją zagubioną w natłoku zmartwień tożsamość, gdyż według mnie aby zostać dobrym aktorem należy najpierw poznać siebie, swoje emocje, reakcje, zachowania. Dopiero wtedy, gdy jesteśmy świadomi siebie możemy odpowiednio oddziaływać na uczucia innych. Teraz gdy czuję się już gotowa, wybrałam już zupełnie inną życiową drogę. Nie znaczy to, że zrywam z teatrem wręcz przeciwnie już szukam w Krakowie teatru amatorskiego, w którym mogłabym grać. Nie ma nic piękniejszego niż scena. Wchodząc na nią zapominam o szarej codzienności, problemach, a dzięki niej mogę być kim chcę i kiedy chcę. Wystarczy o mnie już i tak za bardzo się rozpisałam. Przejdę do sedna.
Mój list do Panie spowodowany jest obejrzanym po raz kolejny filmem „Tatarak”. Przez ostatnie dni chodzę jak „zaczarowana” , a spowodował to właśnie Pani monolog w tym filmie. Oglądałam go już wcześniej, mimo to nigdy nie wywarł na mnie tak ogromnego wrażenia jak teraz. Przez cały film płakałam. Mimo że wydawało mi się, ze już dawno nauczyłam się kontrolować swoje emocje, w tym wypadku nie umiałam powstrzymać łez. Było to niezależne ode mnie. Czułam się tak, jakby ktoś w moim mózgu włączył opcję „płacz”, a ja nie mogłam jej sama wyłączyć. Te wszystkie słowa- słowa kobiety cierpiącej z powodu straty kogoś bliskiego miały tak wielką siłę przekazu – siłę, której nie umiem z niczym porównać. Zastanawiam się, czy ta porażająca siła przekazywanych uczuć jest wynikiem Pani ogromnego talentu aktorskiego, czy wynikiem autentycznych przeżyć? I szczerze powiedziawszy nie wierzę, że była to tylko gra. Takie uczucia nie przelewają się przez nas niepostrzeżenie. Dokładnie 10 miesięcy temu straciłam kogoś bardzo bliskiego- mojego Dziadka. Nie był to jednak tylko Dziadek. Był to człowiek, który mnie wychował, dbał o mnie, sprawiał, że czułam się pewnie i bezpiecznie. Zaraz po mamie byłą to najważniejsza osoba w moim życiu. Stałam się bezradna w obliczu tej mojej apokalipsy, zdałam sobie sprawę z kruchości ludzkiego życia. Wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na choćby jedną łzę, musiałam być silnym oparciem dla mojej mamy i babci. Dopiero niedawno, w 1 rocznicę jego śmierci wracając z kościoła, zdałam sobie sprawę, że nie mogę wiecznie obalać swojej wewnętrznej Bastylii. Muszę żyć dalej, aby mógł być ze mnie dumny. Sposobem na trawiący mnie smutek było pisanie listów. To one dawały mi wytchnienie i sprawiały, że choć na chwilę wypełniałam tą wewnętrzną pustkę. Szukałam i chyba wciąż szukam punktu odniesienia. Wolałam zaszyć się, trwać w swoim hermetycznie zamkniętym szklanym kloszu. Chodziłam po pokoju , dotykałam pozostałych po nim przedmiotów i czułam wszędzie jego obecność. Te przedmioty to jedynie konkrety przeobrażone przez legendę przestrzeni.” Stanowią cienie- widma przeszłości wśród których się poruszam. Mam wrażenie jakoby rzeczy tam zgromadzone zachowywały wierność moim uczuciom, nastrojom dłużej niż ja sama. Potrafią wskrzesić we mnie choć na chwilę to , co zniknęło , nie tylko obraz zatarty w pamięci, ale także odbudować z ruin nieistniejące już uczucia. Wszystkie te obiekty w moim odczuciu są próbą kurczowego zatrzymania czasu przez zagubioną w biurze świata dziewczynę. Nic przecież nie chce być zapomniane, nawet przeszłość. Przedmioty te stanowią lustro pojmowanej przeze mnie realności. Nie są one obojętne, potrafią być przyjazne lub wrogie. Gdy było mi źle uciekałam do szkolnego teatru. Jest to małe pomieszczenie, mieszczące nie więcej niż ok. 80 osób. Było to miejsce, w którym czułam się najlepiej. Scena, zgaszone światło, jedynie lekki półmrok unoszący się na scenie i ja. Przez pięć miesięcy przygotowywałam historię swojego cierpienia, wybrałam ludzi , miejsce, czas, dekorację. Odkryłam całą siebie, lecz jak się okazało jedynie przed sobą. Ludziom podobała się forma, lecz nie dała po sobie poznać, że akcja traktuje o mnie i moim życiu. Był to raczej uniwersalny obraz ludzkiego cierpienia i tęsknoty za ładem i harmonią, które w moim życiu legły u podstaw. Moje serce przypominało spróchniałe drewno drążone przez szkodniki. Nie umiałam znaleźć w sobie tej iskierki, która rozświetlałaby moje dalsze życie. Moja pestka uschła. Mój ograniczony do czterech ścian świat, zaczął w pewnym momencie stanowić klaustrofobiczną przestrzeń, dławiącą mnie samą. Stanowił on iluzję, a ja sama byłam iluzją człowieka. Dzięki Filmowi Tatarak, a raczej Pani monologowi doświadczyłam pewnego katharsis. Po tylu miesiącach wewnętrznego bólu, zaczęłam go rozumieć , Choć nigdy się z tym nie pogodzę, zaczęłam go rozumieć . Niewylane łzy na zawsze zapiekły się w moim sercu, a te , które spływały po moich policzkach przyniosły niesamowitą ulgę. Ten film był tym, czego mi brakowało do zrozumienia tego , co czułam i dalej czuję po tej stracie… Spowodowana brakiem wsparcia, sama próbowałam sięgnąć po (teraz już wiem ) najgorsze rozwiązanie. Dzięki temu wiem, że odwagą nie jest umrzeć, lecz żyć dalej…. Teraz siedzę w to chłodne popołudnie, wsłuchuję się w ciszę i spisując ostatnie słowa tego listu. Zastanawiam się dlaczego zdecydowałam się to wszystko Pani napisać. Chyba po prostu czułam taką wewnętrzną potrzebę, wiedziałam, że Pani jak nikt inny mnie zrozumie. Wiem, że jest Pani niezwykle zajętą osobą, dlatego nie wiem nawet czy przeczyta Pani ten list, jednak z góry dziękuję, gdyż wiele to dla mnie znaczy.
Pozdrawiam
Sylwia

PS. List ten wysłałam do Pani około miesiąca temu pocztą, ale znając pocztę Polską nie doszedł, a mi bardzo zależy żeby go Pani przeczytała. Ahaaaa…. jeszcze jedno, wstyd się przyznać ale dopiero ostatnio odkryłam wykonywane przez panią utwory. Jednak odkąd to zrobiłam piosenki te towarzyszą mi każdego dnia. Nawet ostatnio podczas wchodzenia na Tarnicę założyłam słuchawki i wiedziałam ,że to najlepszy moment żeby posłuchać piosenki” Jest fantastycznie” . Bo była to jedna z tych chwil , które od dawna nie gościły w moim życiu. DZIĘKUJĘ, ŻE PANI JEST!
sylwiap
 
Posty: 14
Dołączył(a): Pn, 31.10.2011 20:32

Re: Pani Krystyno

Postprzez Krystyna Janda Wt, 01.11.2011 06:54

Bardzo dziękuję za ten list. Terapia teatrem jest bardzo znana. Przynosi dobre rezultaty. Ukłony i serdeczności. Życzę Pani wszystkiego, wszystkiego dobrego.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja