Szanowna Pani,
zdaję sobie sprawę, że w r z u c a m jakąś cegiełkę w gąszcz projektów, planów, obowiązków - którymi zajmuje się Pani na co dzień... nie chcę myśleć o liczbie scenariuszy, które Pani otrzymuje codziennie w poczcie... każdy autor wkładając swój tekst - lub tak jak ja: książkę - do koperty, jest przekonany że jest jedynym autorem, wkładającym swój tekst do koperty i że jego koperta jest jedyną, jaką (danego dnia) otrzyma Pani na biurko i że jedyną rzeczą, którą będzie Pani chciała zrobić (danego dnia) będzie niezwłoczne zapoznanie się z jej zawartością... Na szczęście, ja nie podzielam tej naiwnej wiary... Niestety, wyrasta się z niej po jakimś czasie... Niektórzy potrzebują kilku, niektórzy kilkunastu, a niektórzy są niereformowalni i ślinią swoje koperty systematycznie do końca swych dni... Kiedyś, sam będąc w gronie autorów - z dużym poczuciem dystansu do siebie, używałem takiej formułki : "jeżeli z jakichś nieznanych mi względów, mój tekst zainteresuje Panią / Pana, proszę o kontakt" - nie zdawałem sobie sprawy lub ignorowałem ten fakt, że ta formułka może być oznaką braku szacunku, zwyczajnej nonszalancji wobec adresata...
Prosząc zatem o lekturę - w wolnej (?) chwili - i kilka słów komentarza lub formalną opinię dotyczącą całości
z możliwością przedłożenia jej do wniosku stypendialnego - planuję przejście do n o w e j / i n n e j fazy
scenariuszy dla pokolenia urodzonego po 1980 roku - scenariuszy - tym razem - dramatów fabularnych...
Pozdrawiam,
St.Mutz