prasówka

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

prasówka

Postprzez nat Śr, 14.07.2010 19:01

Gorzka "Przygoda" Jana Englerta
Joanna Derkaczew
2010-07-12

Do twórczości Sándora Máraia trudno mieć sentyment. Jego trzeźwe oceny rzeczywistości prowokują raczej do niezgody przeradzającej się w szacunek. Tym bardziej razi, gdy w inscenizacji jego "Przygody" pojawiają się wtręty z telenoweli

Obecność Jana Englerta w produkcji poza Teatrem Narodowym (którego dyrektorem pozostaje od 2003 roku) może podnieść spektakl do rangi wydarzenia. Gdy jako przemysłowiec Paolo przemawiał ze sceny TR Warszawa ("T.E.O.R.E.M.A.T", Pier Paolo Pasolini, reż. Grzegorz Jarzyna), był nie tylko aktorem budującym postać konsekwentnego, ale spękanego wewnętrznie konserwatysty. Dokonywał także gestu pojednania między teatrami uznawanymi za bastiony całkowicie sprzecznych strategii artystycznych. Nie było w tym śladu kompromisu, flirtu z modną awangardą czy "wrogiego przejęcia", nastąpiła raczej fuzja talentów i doświadczeń. Englert odnalazł się w cudzej wizji przy zachowaniu własnego temperamentu, warsztatu, osobowości.

W "Przygodzie" (wg Sándora Máraia) zrealizowanej przez Krystynę Jandę w Teatrze Polonia ta niezależność wystawiona zostaje na ciężką próbę. Dramat o profesorze medycyny, który u szczytu kariery zawodowej musi stawić czoło osobistej porażce, na scenie wydaje się nieskoordynowaną serią pobudzeń, spięć i autoprezentacji. Między baterią ciężkich gabinetowych mebli a zasiekami ze szpitalnych szafek eksplodują co chwila nierozbrojone w porę niewypały z ładunkiem melodramatu, zaskakującej nadekspresji. Edyta Olszówka z pełnym przekonaniem używa instrumentarium, którego funkcjonowanie w teatrze wydawało się możliwe jedynie na zasadzie pastiszu. Wcielając się w rolę kobiety rozbitej, porzuconej, wczepia się w klapy ukochanego, zderza z elementami scenografii, pozwala głosowi łamać się, skrzeczeć, obracać się w groteskowy pisk. Beata Ścibakówna ("luksusowa" żona profesora) zaczyna z ogromną elegancją. W chwilach uniesień natychmiast jednak wpada w schemat zdesperowanej pani domu wyrażającej emocje zgodnie z jedynym znanym sobie wzorem - wzorem z romansów i telenowel. Dramatyczne odrzucanie szyi w scenie badania rentgenowskiego, agonalne okrzyki, spojrzenia Witkacowskich kobiet wampirów. Prawdziwe aktorskie możliwości pokazuje tylko w jednym momencie - w krótkiej sekwencji, gdy mąż zmusza ją do poddania się badaniu. Scena, którą Andrzej Wajda przeniósł do filmu "Tatarak", pozwala pokazać coś faktycznie istotnego na temat relacji głównych bohaterów. Kilka medycznych komend, kilka chwil wyciszenia układa się w rozbrajająco prosty i trafny szkic na temat wygasającej miłości. Oddychaj. Pochyl się. Schudłaś. Trudno o bardziej suchy ciąg kwestii. A jednak jest tam troska i rozczarowanie, lęk i złość, pragnienie i wołanie o ratunek. Obraz zostaje, niestety, szybko rozbity przez popisowe tyrady, nagłe detonacje podkolorowanego cierpienia.

Jan Englert wydaje się oddzielony od tych wybuchów jakąś ochronną powłoką. Chłodny, spokojny wnosi na scenę zarazem determinację i pokorę. Grając człowieka, który "już wie, ale ciągle nie wierzy", pokazuje, jak wewnętrzna siła może być zarazem źródłem ratunku i cierpienia. To, co inni wywalają na zewnątrz strumieniami, on tłumi, tłamsi, sączy stopniowo. Z heroiczną samokontrolą. Z goryczą.

U Máraia gorycz to naturalna reakcja człowieka przytomnego na rzeczywistość. Pisarz znalazł się ze swoją wrażliwością w tragicznej sytuacji jednostki, która nadal ma oczekiwania, ale nie ma już złudzeń. Młodszy o ćwierć wieku od Thomasa Manna wkraczał w podobne światy, sfery i krajobrazy. Zastawał je jednak zdegenerowane bądź opuszczone. W ruinie. W stanie po katastrofie, która u Manna jest dopiero widmem i przeczuciem.

"Przygoda" ciesząca się niezwykłą popularnością w węgierskich teatrach jest pod każdym względem dziełem artysty o temperamencie prozaika. Dialogi bywają ciężkie, narracyjnie przeładowane. Rozmowy o wartościach, postawach i sensie życia mają brutalność skrótu, ale nie jego siłę.

Spektakl przenosi do świata, w których wielu wielbicieli literackiej tradycji "Mitteleuropy" mogłoby czuć się u siebie. Mogłoby - gdyby gęste wizje nie były rozbijane przez aktorską przesadę.

Teatr Polonia w Warszawie, "Przygoda", Sándor Márai, reż. Krystyna Janda, scen. Janusz Sosnowski, występują: Jan Englert, Beata Ścibakówna, Edyta Olszówka, Wiesław Komasa, Zofia Zborowska, Maciej Marczewski, Mariusz Zaniewski, premiera 9 lipca

Źródło: Gazeta Wyborcza

__________________________________________________________________________________________

Aktor, który dojrzał do szczerości
Jacek Cieślak 14-07-2010

Psychologiczny thriller "Przygoda" w Polonii odkrywa tajemnicę scenicznej kariery Jana Englerta

Występując w Polonii Krystyny Jandy, w reżyserowanej przez nią "Przygodzie" Sándora Máraia, stworzył kreację. Teatr psychologiczny, który pogrzebano wraz z Holoubkiem i Zapasiewiczem, zmartwychwstał.

Profesor grany przez Englerta przypomina antycznego bohatera. W dniu wielkiego sukcesu, gdy rząd powierzył mu dyrekcję kliniki, odkrywa w rozmowach z żoną i współpracownikami, że zajmując się karierą, doprowadził do katastrofy w relacjach z najbliższymi ludźmi.Aktor pokazał współczesnego Leara, który stając nad przepaścią – nie traci życiowej intuicji, nie obraża się na los, nie prowokuje najbliższych, tylko z pokorą, na jaką stać nowoczesnych mężczyzn, stara się ratować miłość, rodzinę, karierę. Kiedy interpretował szekspirowskiego Leara w Narodowym, przesadził z fanfaronadą, tubalnym głosem, minami i maskami. Teraz, przebywając na scenie Polonii przez półtorej godziny, nie gra ekshibicjonistycznie, nie krzyczy, a mimo to znamy każdy zakamarek duszy profesora, czujemy emocje, jakie nim targają.

Imponuje jego stoicyzm. Wynika z życiowej dojrzałości i zdrowego rozsądku. W rozmowie z żoną (Beata Ścibakówna), podsumowując ich małżeństwo, nie mówi o szczęściu, bo dla doświadczonego faceta nic to nie znaczy. Woli powiedzieć, że żyli razem i dojrzeli do szczerości, ta zaś ma większą wartość niż frazesy i pozory cnoty. W dialogu z asystentem przekonuje, że czas kruszy wielkie słowa i obnaża obłudę. Lepiej szukać dla życia prawdziwej miary.

Aktor unikał dotąd pokazywania mocnych wzruszeń. Jego bohaterowie chowali się za maskę ironii lub szyderstwa. Profesorowi łamie się głos, łka. Jest bliski rozpaczy, jednak nie przekracza granicy histerii. Englert wolał stworzyć wstrząsającą rolę z całej masy zaskakujących szczegółów. Dokładnie tak, jak swoją artystyczną biografię.

Kinową i telewizyjną popularność zdobył jako bezczelnie odważny powstaniec ze śląskiej trylogii Kutza, Kolumb i warszawski cwaniak z serialu "Dom", który po wypowiedzeniu magicznej formuły "rikitikitak" mógł mieć każdą kobietę.

W teatrze go nie doceniano, mimo że w Polskim za dyrekcji Kazimierza Dejmka grał główne role w sztukach Wyspiańskiego, Mrożka, Fredry, występował jako sceniczny kolega Gustawa Holoubka i Andrzeja Łapickiego. Gdy został rektorem Akademii Teatralnej, nie dowierzano, że podoła wyzwaniu, a w Narodowym wieszczono katastrofę, chociaż teatralną pałeczkę przekazał aktorowi w "Hamlecie" i "Duszyczce" sam Jerzy Grzegorzewski.

Po wielu akowskich rolach wziął na siebie ciężar dowodzenia polskimi oficerami w "Katyniu" Andrzeja Wajdy. Generalską rangę na scenie potwierdził, reżyserując w mistrzowski sposób "Śluby panieńskie", "Iwanowa" i "Księżniczkę na opak wywróconą".

Kokietuje wizytówką rzemieślnika, ale po spotkaniu z Grzegorzewskim kuszą go eksperymenty. Zaprosił do Narodowego Maję Kleczewską.Pomimo potyczek z Grzegorzem Jarzyną miał odwagę zasypać środowiskowe podziały, występując w jego "Teoremacie". Nie bał się zagrać życiowej katastrofy bohatera o statusie społecznym przypominającym jego własny. I odniósł sukces.

Rzeczpospolita
_________________________________________________________________________________________

Gratuluję udanej premiery na Placu Konstytucji! I szczerze współczuję aktorkom, które muszą wymachiwać spódnicami w ten upał... Ale widać w oczach, że to kochają, więc pewni upały im nie takie straszne.

Dla Pani ostatnia jaka się uchowała w ogrodzie
Obrazek

Pozdrawiam chłodno (w obecnej aurze to objaw największej serdeczności ;) ),

Natalia
w szeregu biegniesz kilka lat,
a potem - jazda w boski sad!
Avatar użytkownika
nat
 
Posty: 3038
Dołączył(a): Cz, 22.01.2009 14:19
Lokalizacja: W-wa/Poznań

Re: prasówka

Postprzez Krystyna Janda Cz, 15.07.2010 06:55

Dziękuję pani Natalio. Ciężko się gra w tym upale, ja w Och-teatrze w Białej też po prostu mdleję...
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja