Janda i Umer w "Gazeta Cafe" o "Białej bluzce"[relacja]
Dorota Wyżyńska
2010-05-30
Kobiety zdominowały niedzielne spotkanie w Gazeta Cafe. Przyszło mnóstwo pań i garstka mężczyzn, aby posłuchać jak Krystyna Janda i Magda Umer opowiadają o nowej inscenizacji "Białej bluzki".
Od lewej: Magda Umer, Remigiusz Grzela i Krystyna Janda
Fot. Fot . Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
Wiele naszych czytelniczek miało ze sobą stary egzemplarz książki Agnieszki Osieckiej. Jedna przyniosła nawet zachowany sprzed lat zeszyt z tekstem, który starannie przepisywała od koleżanki po nocach przed maturą. Ktoś zwierzył się, że był na tym kultowym spektaklu kilkunastokrotnie. Fanek, które usiłowały ustalić, ile razy i gdzie oglądały przedstawienie (grano je na kilku scenach w Warszawie i w teatrach w całej Polsce), było zresztą mnóstwo. Opowiadały, że we Wrocławiu widzowie tak bardzo szturmowali drzwi teatru, że poleciały nawet szyby w oknach.
Posłuchaj relacji ze spotkania: (na stronie www)
Co znaczy dla aktorki powrót do spektaklu sprzed lat? Czy reżyserka zmieniła adaptację tej historii rozgrywającej się w PRL-u? Czy młody widz będzie wiedział, co to kartki na cukier? Jak zmieniła się bohaterka? - pytał prowadzący spotkanie Remigiusz Grzela.
- Wykreśliłyśmy, gdzie się dało, przymiotniki "młody" - żartowała Magda Umer. - A rysunek kartek na cukier zamieścimy w programie.
- Historie są te same, ale opowiedziane z innej perspektywy. Inny instrument gra te same nuty - mówiła Krystyna Janda.
- Drugim bohaterem spektaklu stał się czas - dodała Magda Umer.
Premiera "Białej bluzki" w reżyserii Magdy Umer w wykonaniu Krystyny Jandy odbędzie się w piątek 4 czerwca w Och-teatrze przy Grójeckiej.
http://wyborcza.pl/1,94898,7954504,Janda_i_Umer_w__Gazeta_Cafe__o__Bialej_bluzce__relacja_.html
_________________________________________________________________________________________
Uchwycone z tramwaju...
Gala, nr 21/22
Mała fotorelacja...
Na koniec zdjęcie z gatunku tych "maziaków" co to ja ich nie lubię i z marszu wyrzucam, ale to akurat, nie wiedzieć czemu strasznie mi się spodobało...
Spotkanie urocze w całokształcie, a jakoś najbardziej mnie poruszyła wypowiedź tej Pani, co udało Jej się zaciągnąć męża na "Kobietę zawiedzioną". I opowieść o tym, co się między nimi zadziało po spektaklu. Super, że pojawił się kolejny dowód na to, jak potrzebna jest sztuka i jak Pani jest potrzebna. Terapeutyczne walory Pani twórczości są niebywałe. Ta Kobieta, jak mówiła, ma swój dług wdzięczności wobec Pani, ja mam swój, związany akurat nie ze spektaklem, ale z jedną Pani książką, a takie przykłady można mnożyć i mnożyć.
Pani zmęczenie nie idzie na marne. Zamienia się w coś bardzo cennego.
Będę trzymać kciuki na premierze, także za Pani struny głosowe... Do zobaczenia.
Ukłony,
Natalia