Siedzieć w dołku. Takim dołku usypanym z życia. Codziennego. Życia jak u Becketta. Jego, naszych szczęśliwych dni. Dzień za dniem i tak tylko do dzisiaj. Do teraz. Tutaj. Mamy rok gdzie dwudziestka z dziesiątką gra. Czy bezpiecznie? Czas pokaże. A upłynie liczba dwunastu miesięcy…
Życzę pani by dzień każdy był jak nowy. Inny. Inny niż ten wczoraj. Niż ten poniedziałek z przed dwóch tygodni. Od soboty. Od miesiąca maja. By był nowym filmem. Raz komedią. Raz dramatem. Taką dawką nam potrzebną, odpowiednią. Z wtorkiem Capry. Czwartkiem jak u Hitchcocka. Z ludźmi dookoła narysowanymi przez Altmana. Każdy niezwykle fascynujący. Z intrygującą przeszłością i tym co jutro czeka. By teatr jak tu, u pani nie walczył, nie dzielił, lecz łączył razem z innymi teatrami. Jak dziś Polonia, Montownia czy OCH Teatr. Albowiem kultura, która dzieli boli najbardziej. Przeraża! A ta tu i tam pokazuje, że ona to praca, pasja, którą można kochać, którą ktoś pokochał. I ta miłość wciąż trwa. I będzie trwać! A na dodatek, tak gratis. Dodam od siebie pani siły. Ciepła dnia. Zdrowia. I uśmiechu chociaż gram, tak na co dzień, nie od święta. Ducha za plecami. Anioła stróża. Pana Edwarda. A na koniec tego co mnie raduje. Dodaje tlenu do dalszego życia. To, to, że Polska znów kulturą świata. Film. Teatr. Plastyka. Literatura. Każdy z elementów mojego dnia. Też dzięki pani, pani przyjaciół. Niech tak będzie jak teraz. Niech to się nie zmienia na gorsze, nie poddaje, nie ulega pokusie jakim jest każdy świt dwudziestu-jedno wiecznego świata.
PS. A sobie tak nieskromnie wciąż życzę spotkania. Z panią, pani córką. Tak bardziej spontanicznie. przypadkiem niż z bliżej określoną datą. Kłaniam się nisko. A życzenia też dla Marysi. Mojej wielkiej inspiracji w swoich pracach.
POZDRAWIAM I PODZIWIAM
/Jacek/