0 Rewersie..

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

0 Rewersie..

Postprzez Magnolia Pt, 13.11.2009 12:13

Kochana Pani Krysiu,

W Rewersowym klimacie powiem:
Nie wiem, czy akurat teraz powinnam próbować tej nalewki.... :wink: Spróbowałam takiej jednej... :wink:
i jest pyszna, świetna.. na to listopadowe popołudnie i przesyłam trochę prasy:

--------------------------------------------
Scenariusze literaturą pisane
12 listopada 2009

Zgoda, na tegorocznym gdyńskim festiwalu zdarzył się cud. Ale nie chodzi w nim o skumulowanie znakomitych filmów czy gwałtowną eksplozję talentów. Po prostu w ostatnich latach zapomnieliśmy o tym, o czym "Rewers" bezceremonialnie i z wielką klasą przypomniał: scenariusz filmowy może być literaturą.

W ojczyźnie kina, którego słabością od kilku lat jest wątłość opowiadanych historii, Borys Lankos i Andrzej Bart są niczym przybysze z innej planety. Albo przynajmniej z czasów Polskiej Szkoły Filmowej, kiedy wybitne dzieła kręcili Andrzej Munk , Andrzej Wajda , Jerzy Kawalerowicz . Kiedy scenariusze pisali im najwięksi prozaicy tamtego okresu: Jerzy Stefan Stawiński , Tadeusz Konwicki , Jerzy Andrzejewski . Kiedy małżeństwo literatury z kinem wydawało najdorodniejsze dzieci. Film Lankosza symbolizuje właściwie wszystkie zalety tego okresu i niemal wszystko, co ostatnimi laty z polskiej kinematografii wyparowało. Ale w pierwszej kolejności prowokuje pytanie, jak to się dzieje, że takich "Rewersów", obrazów o dopracowanej, dobrze napisanej historii, nie oglądamy częściej?

(...)

Mam to szczęście, że nie boli mnie słaba współpraca literatury i filmu w Polsce. Literatura to literatura, film to film - komentuje Marcin Świetlicki. Jeśli filmowiec ma zdolności literackie, a literat filmowe - to wyśmienicie. Wtedy powstają wielkie dzieła. Ale tacy ludzie rodzą się rzadko. Pisania nie da się nauczyć. Trzeba mieć po prostu do tego talent. Śmieszy mnie i napawa zarazem lekkim obrzydzeniem pomysł szkół pisania scenariuszy, bo to mącenie w głowach nieszczęsnym grafomanom. Prawdziwy pisarz nie chodzi do szkoły pisania. Prawdziwy pisarz pisze - dodaje. Z utęsknieniem natomiast autor wypatruje ekranizacji swojego kryminału "Dwanaście", który jeszcze przed swoim wielkim debiutem na język kina przepisał Borys Lankosz. Wcześniej pojawiały się niepoważne, mętne i nieciekawe propozycje przenoszenia moich książek na ekran. Dopiero scenariusz Lankosza był czymś konkretnym i budzącym zaufanie - mówi Świetlicki. Pisarz przyznaje jednak, że jego zaangażowanie w projekt, jeśli dojdzie do realizacji, nie przekroczy kosmetycznych poprawek w tekście.

Nie tylko Świetlickiego myśl o współpracy z filmowcem nie przyprawia o dreszczyk podniecenia. Kiedy Paweł Huelle dostał propozycję ekranizacji swojego "Weisera Dawidka" wyraził zgodę, jednocześnie zaznaczając, że nie chce uczestniczyć przy pisaniu scenariusza. Na przykład mogę być przywiązany absurdalnie do jakiejś sceny, która do filmu w ogóle się nie nadaje i za cholerę nie będę chciał z niej zrezygnować, bo będę uważał, że musi być i jako autor mam do tego prawo. Powiedziałem więc producentom: "Róbcie jak chcecie, a ja jestem ciekaw efektu" - mówił w jednym z wywiadów przy okazji premiery "Weisera" Marczewskiego. Kilka lat później Huelle napisał scenariusz adaptacji "Wróżb kumaka" Guntera Grassa dla Roberta Glińskiego i także jego drogi się z kinem się rozeszły. Autorem scenariusza do ekranizacji swoich książek o policjancie Eberhardzie Mocku nie będzie także Marek Krajewski. Reżyser planowego filmu, Patryk Vega, tłumaczy to tym, że twórca po napisaniu książek nie byłby dostatecznie otwarty na stworzenie, w jakimś sensie, nowej historii ze swoich powieści.

[Urszula Lipińska]

całość tu: http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=60456&skad=newsletterT
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Łukasz Maciejewski o filmie "Rewers"
piątek 13 listopada 2009 00:01

"Rewers" - największa filmowa niespodzianka roku

Fabularny debiut Borysa Lankosza jest wspaniale skonstruowaną hybrydą: trochę tu "filmu noir", bardzo dużo komedii rodzajowej, odrobinę thrillera, a nawet horroru. Wszystko odpowiednio dozowane, elegancko i z klasą przyprawione - znakomite! Najlepszy tegoroczny polski film - "Rewers" - 13 listopada wchodzi do kin.

"Rewers"
Polska 2009; reżyseria: Borys Lankosz; obsada: Agata Buzek, Krystyna Janda, Anna Polony, Marcin Dorociński; dystrybucja: Syrena Films; czas: 88 min; Premiera: 13 listopada; Ocena: 5/6

Borys Lankosz utrwala zapomniane kształty i twarze. W swoim „Kazimierzu zamkniętym” (2004) skonfrontował ludyczny charakter najmodniejszej dzisiaj dzielnicy Krakowa z tragiczną pamięcią przeszłości jej mieszkańców. W innym filmie, „Polacy, Polacy” (2002), operator Marcin Koszałka ocalał od zapomnienia wyrafinowane fotografie autorstwa Krzysztofa Gierałtowskiego - twarze Lema, Szymborskiej, Mrożka, Wyrozumskiego. W filmie nie zobaczyliśmy jednak sławnych bohaterów, usłyszeliśmy ich głosy. Z innego, (lepszego?) świata.

W tę strategię wpisuje się również „Rewers”. Krytycy piszą że film jest nawiązaniem do „polskiej szkoły filmowej”. Jeżeli nawet tak jest w istocie, jest to nawiązanie bardzo szczególne. Zarówno reżyser, jak i autor scenariusza, Andrzej Bart, zdawali sobie sprawę, że umieszczając tę opowieść w scenerii lat 50. ubiegłego wieku, wzbogacając ją o fantastyczne, w dziewięćdziesięciu procentach dwubarwne, czarno-białe zdjęcia Marcina Koszałki, wpisują film w konkretny historyczny kontekst. Ale ponieważ powrót do matryc polskiej szkoły filmowej nie jest już możliwy, autorzy „Rewersu” dokonali przewrotnego zabiegu stylistycznego. Pokazali tragikomiczną, w gruncie rzeczy bardziej komiczną niż tragiczną story, z punktu widzenia kogoś, kto jak gdyby utkwił w tamtych czasach, zaklinował się w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, i kompletnie nie zauważa zachodzących zmian. Takie podejście pozwoliło przyjrzeć się najczarniejszym z możliwych barw epoki z pozycji surrealnego zaskoczenia. Lankosz zdaje się powiadać: byłem tam, wszystko widziałem, na żywo nie wyglądało to tak strasznie, jak w opisie.

Podobnie jak w wielu amerykańskich produkcjach, np. „Daleko od nieba”, „Good Night, and Good Luck”, czy w „Dobrym Niemcu”, chodzi tutaj o formalną stylizację: od samej materii filmowej, do wierności scenograficznej i kulturowej, ale także o szerszy trend emulacji niedawnych epok wszystkimi możliwymi środkami dostępnymi dla współczesnych mediów wizualnych.

Inna sprawa, że Bart z Lankoszem udowodnili, że o naszej historii, „męczeńskiej historii narodu polskiego”, można opowiadać bez prowokacji, za to z ironią cienką jak mgiełka. W „Rewersie”, podobnie jak w całej prozie Barta, dominuje także kod intertekstualny. Fikcyjni bohaterowie mają znamiona postaci rzeczywistych (to wielka frajda wyłapywać w trakcie seansu tego typu niuanse), a filmowa gra dotyczy również kontekstu gatunkowego. „Rewers” jest bowiem wspaniale skonstruowaną hybrydą, w której jest trochę „filmu noir”, bardzo dużo komedii rodzajowej, odrobinę thrillera, a nawet horror. Wszystko odpowiednio dozowane, elegancko i z klasą przyprawione, w swojej kategorii – po prostu znakomite. To bez wątpienia jeden z najbardziej udanych debiutów filmowych w ostatnich kilkudziesięciu latach. Niespodzianka? Niekoniecznie…

dziennik.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rewers ******
PAWEŁ T. FELIS
2009-11-13, ostatnia aktualizacja 2009-11-13 12:01

Film w najlepszym sensie popularny, uroczo zwiewny, nieprzytłoczony ani historią, ani psychologią.

Na czym polega rewelacyjność debiutu Borysa Lankosza, skąd narastające w trakcie oglądaniu poczucie zachwytu, świadomość oglądania dzieła spełnionego (które ma szansę odnieść sukces nie mniejszy niż "Wojna polsko-ruska")? Stylistycznie film jest majstersztykiem, warsztatowo (fantastyczne zdjęcia Marcina Koszałki, który - co widać na ekranie - sam był jednocześnie operatorem kamery) nijak ma się do polskiego kina robionego na pół gwizdka. Ale to mało.

Bo dopieszczona w każdym kadrze, cyzelowana forma potrzebna jest tu po to, żeby ukryć pod nią demoniczną nieprzejrzystość. Upiornie mieszać szyki, płynąć od farsy do horroru, od arii z "Madame Butterfly" Pucciniego do fizjologii kiszki stolcowej, która niestrawioną monetę każe pod wodą szczotkować, żeby dało się ją połknąć po raz drugi. Od "Poezja, słucham" (telefonicznie powitanie redaktorek w wydawnictwie Nowiny) do "Lala, but ci się rozpierdala" (zaczepiający bohaterkę pijaczkowie). Od zawstydzonego uśmiechu Sabiny, która czerwienieje na widok umięśnionych sportowców na ekranie - do trupa i rezolutnej uwagi babci: "Na pewno nie wiecie, co zrobić z kośćmi".

Warto zobaczyć "Rewers" już choćby dla genialnego tercetu aktorskiego: Anna Polony, Krystyna Janda i Agata Buzek. Matka (Janda) szuka córce męża, dla kandydatów szykuje ciasto i nalewkę, z przejęciem, nerwowo, jakby walczyła o coś najważniejszego, tyle że już nie dla siebie. Babcia (Polony) zgarnia w filmie najwięcej bonmotów (o sobie: "to nawet nie wypada, abym się tak długo dobrze trzymała", o adoratorze wnuczki: "Księgowy? To może i liczyć umie"), jej ironia jest przenikliwa, pozbawiona starczej goryczy, ale i złudzeń, wpajanego przez otoczenie lęku ("Lepiej żyć samotnie niż w złym towarzystwie"). Sabina wydaje się najbardziej naiwna, jakby jeszcze rozmyta - zwykła polonistka od przecinków, marzycielka zawstydzona komplementami na temat swoich nóg, idealistka, która chce przekonać zdolnego poetę do paru cenzorskich poprawek, bo z takim talentem pisać do szuflady to grzech. Ale sama w końcu będzie musiała zgrzeszyć i odpokutować. Czyli dalej żyć.

"Rewers", który słusznie triumfował na festiwalu w Gdyni, jest filmem w najlepszym sensie popularnym, uroczo zwiewnym, nieprzytłoczonym ani historią, ani psychologią. Perypetie Sabiny z narzeczonymi, jak rzekomo niepijący wódki księgowy (świetny Adam Woronowicz), który każe sobie zadawać zagadki z mnożenia ("trzycyfrowe wolałbym"), mają wdzięk staroświeckich powiastek o pannach na wydaniu. Wystylizowany na Humphreya Bogarta Marcin Dorociński (wreszcie rola na miarę jego talentu) wnosi aurę czarnego kryminału, scena bójki ma coś z komiksu, a nieoczekiwany trup nadaje smak czarnej komedii. Ale to błyskotka (byłem na dwóch pokazach i na obu publiczność reagowała gromkim śmiechem) tylko z wierzchu.

Dzięki Andrzejowi Bartowi, który dał Lankoszowi rewelacyjny, pękający od niuansów scenariusz, stalinowski czas jest tu "tylko" tłem i "aż" motorem zdarzeń. Aparatczycy mogą przy wódce recytować Verlaine'a i tańczyć przy jazzie ("muzyce uciśnionych Murzynów"), panie mogą po cichu cieszyć się ze śmierci Stalina, ale jednocześnie UB urządza aresztowanie generała, a partyjny szef Sabiny zostaje z dnia na dzień uznany za wroga systemu. Niczym lapidarny wykład o powojennym świecie brzmi tu pytanie babci: "Co to za człowiek? Z tych nowych czy zwyczajny?".

A jednak nie jest to - albo nie jest to tylko - film o stalinizmie. "Rewersem" rządzi groteska, tyle że w tej grze chodzi o sprawy fundamentalne. Kluczową rolę odgrywa ukrywana przez Sabinę moneta z napisem "Liberty" tam, gdzie nikt nie ma dostępu, w żołądku: "tylko diabeł mógłby o tym wiedzieć". Ale zjawia się ktoś, kto wie. Ktoś, kto uwodzi i przeraża, zdobywa ciało, a chce zdobyć duszę. Tego diabła można próbować oszukać, można go nawet zabić, ale on się odrodzi, przeżyje. A wreszcie trzeba go będzie pokochać.

"Rewers" Polska 2009. Reż. Borys Lankosz. Aktorzy: Agata Buzek, Krystyna Janda, Anna Polony, Marcin Dorociński, Adam Woronowicz, Bronisław Wrocławski, Łukasz Konopka
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Rewers" i film o Polańskim od piątku w kinach
piątek, 13 listopada 2009 08:39 | PAP

Nagrodzona tegorocznymi Złotymi Lwami w Gdyni czarna komedia "Rewers" w reżyserii Borysa Lankosza oraz zrealizowany przez Marinę Zenovich dokument "Polański. Ścigany i pożądany" trafią w piątek do polskich kin.

"Rewers", wyreżyserowany według scenariusza pisarza Andrzeja Barta, uhonorowano w Gdyni sześcioma nagrodami. Oprócz Złotych Lwów, były to nagrody za: najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą - dla Agaty Buzek, najlepszego aktora drugoplanowego - Marcina Dorocińskiego oraz najlepsze zdjęcia, muzykę i charakteryzację.

Filmowa perełka, której reżyser bawi się konwencjami kina - to opinie polskich krytyków o debiutanckiej pełnometrażowej fabule 36-letniego Borysa Lankosza.

Docenili ją także krytycy zagraniczni. "Rewers" zdobył prestiżową nagrodę FIPRESCI, przyznaną przez Międzynarodową Federację Prasy Filmowej na tegorocznym Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym. "Wielowarstwowa, pięknie opowiedziana, stylowa historia, dotycząca spraw ważnych. Znakomite nawiązania do tradycji filmu noir. Wspaniałe, czarno-białe zdjęcia" - to opinia FIPRESCI.

Obok Buzek i Dorocińskiego, w obsadzie filmu są m.in.: Krystyna Janda, Anna Polony, Adam Woronowicz i Bronisław Wrocławski. Autorem zdjęć jest Marcin Koszałka, a muzyki Włodek Pawlik.

"Rewers" jest opowieścią o trzech kobietach: 30-letniej Sabinie oraz jej matce i babci. Akcja rozgrywa się w 1952 r. w Warszawie - w czasach stalinizmu. Sabina (Agata Buzek), "szara myszka", właśnie przekroczyła trzydziesty rok życia. Jej matka obawia się, że dziewczyna ma przed sobą wizję staropanieństwa. Ku radości matki, w życiu Sabiny pojawia się skłonny do romantycznych gestów Bronisław (Marcin Dorociński), wyglądem przypominający Humphreya Bogarta. Sabina przeżywa pełen uniesień romans. Wkrótce jednak odkrywa, że Bronisław specjalnie wkradł się w jej łaski i że ma ukryty plan.

(...)
/cały artykuł tu: http://www.film.wp.pl/id,102940,title,Rewers-i-film-o-Polanskim-od-piatku-w-kinach,wiadomosc.html, cd już nie o Rewersie...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Andrzej Bart. Uśmiech- inteligencka przywara
Tadeusz Sobolewski2009-11-13, ostatnia aktualizacja 2009-11-11 16:49

Czy żyjąc w stalinizmie, nie chciałbyś unieść zgrzebnej spódnicy rumianej konduktorki lub nawet milicjantki kierującej ruchem? Rozmowa z Andrzejem Bartem, pisarzem i scenarzystą "Rewersu"

Ludzie bili brawo na "Rewersie", ale ktoś mi powiedział: to jednak nie jest "Matka Królów".

- Rzeczywiście, coś zupełnie innego niż "Matka Królów" czy "Przesłuchanie", choć też o latach stalinowskich. Tamte filmy były pierwsze i dawały odwagę, że film może w ogóle dotknąć tego tematu. "Rewers" jest już opowiedziany w innej formie. Zawsze dążę w pisaniu do pewnego skrótu myślowego, nie opowiadam o rzeczywistości w skali jeden do jednego.

W "Rewersie" widz jest stale zaskakiwany. Pokazujecie tym filmem, że można opowiadać o tamtych czasach swobodniej, żonglując gatunkami, nawet bawiąc się.

- Słowo "zabawa" nie jest tu odpowiednie. Młodzi krytycy ładnie podpierają się określeniem "czarna komedia". Od strony dystrybucyjnej brzmi to dobrze, ale z czarną komedią ma to tylko tyle wspólnego, że ludzie się śmieją. Moim zamierzeniem było jednak, aby w pewnej chwili śmiech uwiązł im w gardłach. Dla naszych wewnętrznych potrzeb nazwałem ten gatunek nie "black comedy", lecz "white tragedy". Bo przecież opowiadamy o tragicznej chwili, w jakiej znalazł się naród, i o tragedii uczciwej kobiety, która musiała zabić. Nina Simone, która śpiewa na końcu filmu, w jej właśnie imieniu prosi nas o zrozumienie.

A stalinizm?

- Jest ważny, ale to przede wszystkim film o opresji kobiety, która żyje w strasznych czasach. O kobiecie w państwie tak doskonałym, że wie nawet o zawartości jelit swoich obywateli. Państwo policyjne jest wieczne; wszystko jedno, czy to stalinizm, rosyjska ochrana, czy reżimy gdzieś daleko, o których już na szczęście możemy tylko czytać. Ale przecież już za chwilę kamerę będzie można umieścić w szczotce do zębów i nawet jeśli nie państwo, to wścibski sąsiad będzie się mógł dowiedzieć o stanie twojego przełyku. Tymczasem Sabina ma jedno życie, i tak naprawdę tylko dla niej jest ono ważne. Kiedy się skaleczy, tylko ona odczuje ból. Dla pisarza najważniejsze są właśnie te pojedyncze małe bóle.

Sabina z "Rewersu" - pod innym imieniem - opisana jest już w powieści "Rien ne va plus" wydanej po raz pierwszy w 1991 r.

- Narratorem tej powieści - podróży przez historię - jest portret, który przez 200 lat wisi w różnych polskich domach. Pisząc, musiałem dla każdego okresu znaleźć jego metaforyczny odpowiednik. Na przykład czasy napoleońskie przedstawiłem w postaci kobiety olbrzymki, która przygarniając dwóch francuskich żołnierzy uciekających z Rosji, pozwala im na wiele. Kiedy, dosłownie rzecz ujmując, maleńcy mężczyźni wychodzą z jej ciała, sprawiają wrażenie szczęśliwych. Przez tę gargantuiczną hiperbolę pokazałem gest Polki poświęcającej honor dla nadziei wolności.

W stalinizmie mój bohater trafił do domu skromnej redaktorki, która, kiedy państwo wydaje dekret nakazujący zdawanie złota i walut, wymyśla, zdawałoby się, doskonałą skrytkę dla pamiątkowej monety dolarowej. Kiedy potem poznaje pięknego mężczyznę i spodziewamy się jeszcze piękniejszego romansu, ten okazuje się złym człowiekiem, który reprezentuje złe państwo. Wie o skrytce, o której wiedzieć w żaden sposób nie może, i szantażuje kobietę, chcąc z niej zrobić donosicielkę. W "Rien ne va plus" kończy się to samobójstwem.

Dziewczyna z "Rien ne va plus" jest o wiele mniej rozgarnięta od tej z "Rewersu", bardziej serwilistyczna.

- Przechodzi przez życie jak gąsienica przez ścieżkę, na której zostaje nadepnięta. W "Rewersie" jest inaczej. Bohaterka, której dałem drugie życie, decyduje się zabić złego człowieka, a potem siebie. Od śmierci wybawia ją matka, osoba, zdawałoby się, tchórzliwa. Ta sama kobieta, która w 1944 r. zamknęła dwoje dorosłych dzieci na klucz w piwnicy, aby nie poszły do Powstania, teraz przechodzi do czynu i bierze na siebie ciężar walki o życie.

Taką bezceremonialną przypowieść o historii mógłby napisać Francuz. My jeszcze w latach 80., kiedy powstawała u nas fala filmów o stalinizmie, wciąż musieliśmy coś "odkłamywać", borykać się z ideologią, która wciąż gdzieś się tliła, obchodzić cenzurę. W roku 2009 możemy już mówić nie tyle o historii, co o naturze ludzkiej. A poza tym czasy stalinowskie w tym filmie są sexy. Czy defilady nie przypominają amerykańskich parad? Czy Chór Czejanda nie miał brzmienia rewelersów?

- Pamiętaj, że "Rien ne va plus", a tym samym "Rewers", ma już 20 lat, a pisałem to wszystko o wiele wcześniej. Co to znaczy sexy? Wszędzie, gdzie są ludzie, jest też choćby podskórna zmysłowość. Tadeusz Hołuj, opisując swoje uwięzienie w obozie koncentracyjnym, wspomina, jak więźniowie podglądali kobiety przez druty. Było w tym może więcej seksu niż w okolicznych wioskach pod Oświęcimiem. Czy żyjąc w stalinizmie, nie chciałbyś unieść zgrzebnej spódnicy rumianej konduktorki lub nawet milicjantki kierującej ruchem? To tylko życie i aż życie.

Zawartością "Rien ne va plus" można by obdzielić kilka fabularnych filmów, skoro tylko z kilku jej stron powstał "Rewers". W "Pociągu do podróży" z kolei, na długo przed "Bękartami wojny" Tarantino, dokonujesz korekty historii.

- 20 lat temu mogło ukazać się niemieckie wydanie tej książki, jednak jej wspaniała tłumaczka powiedziała mi, że Niemcy nie są jeszcze przygotowani na takie zobaczenie siebie w tworzeniu się Hitlera. W mojej powieści, która jest wędrówką przez ówczesną Europę, sprawiłem, że w wyniku łotrzykowskiej akcji Hitler traci język i zostaje na całe życie bełkoczącym bez składu cudakiem. A jednak słuchacze jego przemówień mdleją z zachwytu, jakby był włoskim tenorem. Potrzeba pojawienia się kogoś takiego jak Hitler była tak wielka, że jego śmieszność nie miała znaczenia. Jego bełkot jest więc metaforą stawania się niemieckiego faszyzmu, tak jak połykanie złotej dolarówki w "Rewersie" jest metaforą czasów stalinowskich.

"Don Juan raz jeszcze" też jest materiałem na film.

- I to całkiem współczesny film, mimo hiszpańskiego kostiumu. To książka o każdym mężczyźnie w drugiej połowie swojego życia, który zdaje sobie sprawę, że nie wszystko, co robił, było powodem do dumy. Uwodzenie młodych dziewcząt czekających na miłość jak rośliny na deszcz nie jest zajęciem szczególnie trudnym, a tym samym chwalebnym. Mój Don Juan już wie, że tak naprawdę zmarnował życie. Mężczyzna całkowicie zadowolony z siebie bywa idiotą. To także powieść o marzeniu, aby wygrać z wyrokami boskimi. Próbującym walki jest tam Gaspar Le Ferron, który przypieka ludzką głupotę, sam nie będąc wolnym od śmieszności. Nasze dojrzałe życie często rozpięte jest między zgorzknieniem starego Don Juana a podrygami nadziei Le Ferrona.

Za każdym razem szukasz jakiegoś sposobu, żeby skorygować historię, wyjść poza nią, jak w głośnej "Fabryce muchołapek", gdzie bohater-narrator usiłuje wyprowadzić dziewczynę z łódzkiego getta.

- To tylko pisarskie próby, aby zrobić coś niemożliwego i na chwilę poprawić świat. Już samo opisanie tych prób jest moim zdaniem potrzebną robotą.

Źródło: Duży Format
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czarna komedia prowokująca umysł
sobota, 14 listopada 2009

Od piątku na dużym ekranie gości najnowszy film Borysa Lankosza „Rewers”. Zwycięzca wielu nagród, m.in. Złotych Lwów na tegorocznym Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, a także polski kandydat do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.

Film, który zachwycił festiwalową publiczność i olśnił krytyków, powstał w ciągu zaledwie 28 dni. Jeszcze na dzień przed pierwszym pokazem, który odbył się na festiwalu w Gdyni, Borys Lankosz nanosił ostatnie poprawki. Niemal w ostatniej chwili przywiózł produkcję na festiwal. Film został wrzucony na czytnik, a potem był już tylko aplauz publiczności i nagrody. Reżyser powtórzył kilkakrotnie, że nie spodziewał się, tak pozytywnego przyjęcia produkcji. - Ucieszyły mnie też liczne nagrody, zwłaszcza publiczności, dziennikarzy czy nagroda festiwali zagranicznych dzięki której, "Rewers" pokazywany będzie na piętnastu festiwalach - przyznaje Borys Lankosz.

Borys Lankosz umiejscowił akcję "Rewersu" we wczesnych latach pięćdziesiątych oraz współcześnie. Trzydziestoletnia Sabina (Agata Buzek) jest redaktorką w dziale poezji dużego wydawnictwa. Dzieli mieszkanie z matką (Krystyna Janda) i babką (Anna Polony). Obie, w trosce o przyszłość Sabiny, postanawiają znaleźć odpowiedniego dla niej kandydata na męża. Żaden z potencjalnych wybranków, nie wzbudza jednak zainteresowania "szarej myszki". Pewnego dnia zjawia się tajemniczy Bronisław (Marcin Dorociński). Jego obecność rozpoczyna serię zaskakujących zdarzeń…
Borys Lankosz wyjaśnia, że chciał, by ten film był opowieścią o kobietach. - Pomysł na umieszczenie akcji w czasach stalinizmu pojawił się później - wyjaśnia reżyser i dodaje, że "Rewers" to także prowokująca umysł czarna komedia, która ma szansę (choćby i na chwilę) zniwelować istniejącą tak wyraźnie w naszej kulturze inklinację do „pomnikowego” odczytywania historii. - Rewers daje też coś, co wytrawni widzowie kochają najbardziej – prawdziwą zabawę kinem - dodaje Borys Lankosz

Umieszczenie akcji filmu w latach pięćdziesiątych wymagało od Lankosza gruntownego i rzetelnego przygotowania. Jak podkreśla, wiele godzin spędziła w archiwach, przeczytał "Dziennik 1954" Tyrmanda, kroniki filmowe. - Natrafiłem na wiele niesamowitych tekstów. Wstrząsający był dla mnie też materiał, pokazujący śmierć Stalina i to, jak to wydarzenie zostało odebrane. Te ujęcia są w "Rewersie"- mówi Borys Lankosz.

Oprócz nietypowej fabuły, oryginalny jest także sposób realizacji filmu.

Przewrotna i pełna ironii opowieść o trzech kobietach, stała się filmowym spotkaniem trzech charyzmatycznych, obdarzonych niezwykłą osobowością aktorek – Agaty Buzek, Krystyny Jandy oraz Anny Polony. Kobiece indywidualności pod okiem reżysera Borysa Lankosza stworzyły brawurowy tercet, który uwodzi widza od pierwszej sceny. - Propozycja zagrania matki w filmie "Rewers" była kusząca nie tylko ze względu na scenariusz, temat, gatunek filmu, reżysera, o którym mogłabym mówić wiele dobrego, operatora filmu – wspaniałego artystę, z którym od jakiegoś czasu chciałam się spotkać, ale także, a może przede wszystkim, ze względu na najbliższe partnerki w filmie Panią Annę Polony, której aktorstwo podziwiam od lat i Agatę Buzek, aktorkę, którą obserwuję kilka sezonów z wielkim zainteresowaniem i której rolę w moim przedstawieniu „Trzy siostry” cenię wyjątkowo – wspomina Krystyna Janda.

Na ekranie pojawia się także Marcin Dorociński. - Wbrew pozorom starałem się, żeby mój bohater był pozytywną postacią- przyznaje aktor.

13 listopada Polskie Radio wydało płytę z muzyką Włodka Pawlika do filmu Borysa Lankosza. Jej autor otrzymał nagrodę indywidualną za muzykę do tego filmu na tegorocznym 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Na płycie znajduje się różnorodna muzyka, utrzymana w konwencji lat 50. i 60. – klasyka, jazz i rock. Kompozytor utrzymał autonomię muzyki. Jak określił: „Jest to penetracja własnej, muzycznej wyobraźni, podporządkowanej idei artystycznej filmu”. Muzyka nie jest tu wiernym odzwierciedleniem miejsca i czasu akcji filmu. Zdaniem kompozytora: "Jest jednym ze środków, uwalniających fabułę z gorsetu socrealistycznej rzeczywistości".

http://www.polskieradio.pl
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bardzo miło, że już jest "strona w budowie"... że już repertuar gotowy i że lada dzień zakupię bilet na Wassę. Nie wiem dlaczego, ale jakoś wyjątkowo czekam na ten spektakl... Oczywiście ciekawa jestem teatru, co to na razie również w budowie :wink: a przede wszystkim tamtejszej sceny, gdyż zasadniczo chodzę do teatrów posiadających scenę pudełkową. (Trzymam mocno kciuki, żeby wszystko się udało.)
A w niedzielę zobaczę (po dwóch latach od premiery.. no świetnie! :) ), pierwszy raz, RAJSKIE JABŁKA. Tak się złożyło..

Kłaniam się,
zadowolona Magnolia.
Pozdrawiam najserdeczniej,
Klaudia

----------------------------------------------------
Magnoliaplace.tumblr.com
Avatar użytkownika
Magnolia
 
Posty: 3722
Dołączył(a): Wt, 01.03.2005 17:25
Lokalizacja: Mio Destino

Re: 0 Rewersie..

Postprzez Krystyna Janda N, 15.11.2009 08:28

Kłaniam się pani Magnolio. Dziękuję. Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja



cron