Moja Ulubiona Pani Krysiu,
skończyłam dzisiaj książkę i po raz pierwszy cieszę się z tego, że najpierw zobaczyłam adaptację, a następnie przeczytałam pierwowzór. Książka pani Rudan podobała mi się (choć "podobanie się" nie jest chyba tutaj najwłaściwszym czasownikiem), ale Pani monodram zrobił na mnie o wiele większe wrażenie. Czytając powieść, trudno jest złapać oddech, zatrzymać się - rozumiem, że taki był zamysł autorki, ale przez to - moim zdaniem - kilka ważnych rzeczy ginie, rozmywa się.
Pani na scenie z dużą mądrością i wrażliwością potrafiła wydobyć i zaakcentować te najbardziej tragiczne, uderzające, zmuszające do refleksji momenty (Mówią, że nienormalna była aż taka rzeź. A jaka jest normalna? na przykład...). A z drugiej strony pokazała Pani Tonkę jako osobę ze świetnym, autoironicznym poczuciem humoru.
Gdyby nie Pani, nie byłabym w stanie wytworzyć takiej emocjonalnej więzi z bohaterką. Dziękuję, że pozwoliła mi Pani zrozumieć Tonkę, dziękuję, że to Pani mi to wszystko wyjaśniła. Tęsknię ogromnie za tym kwietniowym, krakowskim "Uchem"...
Nadia