Pani Krysiu,
zacznę od
bo Pani mi się dziś śniła nad ranem. Śniła mi się Pani ze swoimi małymi synami w domu w Milanówku.
Znaczy w moim wyobrażeniu o Pani domu, w dodatku z 18 lat temu,
bo starszy syn chodził wciąż nie do końca "pewnym krokiem" znaczy że miał chyba góra ze 2 lata
a młodszy był "mini" w wieku "wózkowo-przypiersiowym".
Bardzo się Pani uśmiechała i chodziła w letniej czerwonej sukience.
To chyba dobry sen?
Mijałam dziś POLONIĘ w drodze na Nowowiejską i mi się przypomniał/uświadomił ten sen na widok neonu.
A mój ojciec też mi się śnił ostatnio. Śniło mi się że umiera na raka.
Nie wiem co na to Freud, ale od rana zadzwoniłam i kazałam ojcu iść na kolonoskopie.
Kilka dni wcześniej śniło mi się że umarł mój kierownik instytutu.
I że jestem na jego pogrzebie.
To całkiem realne, bo profesor rektor ma już sporo lat. Mógły umrzeć tak po prostu "ze starości".
I tego dnia obudziłam się spłakana.
Jakoś im o tym nie mówiłam, głupio zadzonić i oznajmić "Cześć, śniło mi się że umarłeś".
A i chyba nigdy wcześniej nie płakałam przez sen, no może jako dziecko z powodu smoków i potworów za ścianą...
Pewnie psychiatra powiedziałby mi że się boję utraty autorytetów.
No boje.
Heritage napisał, że jak nam się śni nieżyjący to że ten nieżyjący o nas myśli/nami się opiekuje. Moja Babcia mi tak mówiła. Czasami mi się śni.
A.
ps.
Niezupełnie w domu
i niezupełnie z dziećmi
ale też w czerwonym
pps. dobrej premiery. ja jutro z samego rana do Starogardu Gdańskiego na 4 dni. Do Polpharmy (całkiem ładny budynek tam mają, duża sala wykładowa, w sam raz na Teatr ).