Grażyna Barszczewska jako niezłomna kobieta z kwiatem we włosach
Janusz R. Kowalczyk
„Pani z Birmy” Richarda Shannona przemawia surowością faktów ukazanych bardziej reportersko niż teatralnie
Zaskakujące formą, paradokumentalne przedstawienie Anna Smolar przygotowała w warszawskim Teatrze Polonia. Grażyna Barszczewska gra w nim birmańską opozycjonistkę Aung San Suu Kyi, laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla z 1991 r., która w ostatnim 20-leciu spędziła 14 lat w areszcie domowym. W maju 2009 r. wojskowe władze Birmy uwięziły ją za „udzielenie schronienia obywatelowi Stanów Zjednoczonych”, za co grozi jej pięć lat.
Barszczewska jako Aung San Suu Kyi wypowiada na żywo ledwie kilka słów. Prawdziwa spowiedź jej życia trafia do widza z filmowego offu.
Z niezwykłą prostotą odpowiada na pytania dziennikarza z Zachodu, mówiąc o walce o godne życie swych rodaków w kraju rządzonym przez juntę generałów. Widać ją na zdjęciach: z ojcem Aung Sanem – bohaterskim bojownikiem o niepodległość Birmy w 1947 r.; z matką – ambasadorem Birmy w Nepalu i Indiach; z mężem Michaelem Arisem – wykładowcą kultury tybetańskiej, ich synami: Alexandrem i Kimem. Uchwycone reporterską kamerą chwile pokazują, kiedy ta drobna, urocza kobieta – dla swoich rodaków symbol biernego, bezkrwawego oporu wobec rządzącej soldateski – cieszy się z wyników powszechnych wyborów w 1990 r. Ma zostać premierem. Partia, której przewodziła, zdobyła wtedy 82 proc. głosów. Reżim birmański unieważnia jednak wybory i ponownie nakłada na opozycjonistkę areszt domowy, ustawicznie nakłaniając ją do wyjazdu z kraju.
Oficjalny obraz Aung San Suu Kyi, znany z faktów i wypowiedzi rzutowanych na ściany, jest zestawiony z monotonią jej dnia powszedniego w areszcie domowym. Bohaterka grana przez Grażynę Barszczewską wykonuje najprostsze czynności: gimnastykuje się czy przygotowuje posiłek. Mimo dotykających ją represji, nie zapomina o codziennym wpięciu we włosy świeżego kwiatu orchidei, co czyni postać tym bardziej niezwykłą.
Podczas swych 64. urodzin Aung San Suu Kyi częstowała nadzorców przesłanymi jej przysmakami. Po ugotowaną podczas przedstawienia i rozdawaną przez Barszczewską zupę nikt jednak nie sięgnął. Skurcz w gardłach nie pozwoliłby jej przełknąć.
Richard Shannon „Pani z Birmy”, spektakl dokumentalny, tłumaczenie Anna Woźniak, reżyseria, opracowanie tekstu Anna Smolar, scenografia Anna Met, premiera polska 27 czerwca 2009 r., Teatr Polonia, Warszawa
Rzeczpospolita
___________________________________________________________________________________________
Rewolucja tocząca się w ciszy
Agnieszka Rataj
Jak opowiedzieć o wewnętrznej sile Aung San Suu Kyi – drobnej kobiety, której boi się wojskowa junta Birmy? Może tak, jak Anna Smolar na małej scenie teatru Polonia.
Grażyna Barszczewska jest tu symbolem uwięzionego ciała
– Tę historię widzowie po prostu powinni byli usłyszeć – stwierdziła na spotkaniu „DNA miasta” Krystyna Janda. I tak kolejny raz na scenie w jej teatrze pojawiła się opowieść o niezwykłej kobiecie. O przywódczyni birmańskiej opozycji, która od lat 80. przebywa w areszcie domowym, protestując przeciwko dyktaturze wojskowej rządzącej w jej kraju.
Reżyserka spektaklu Anna Smolar postanowiła przede wszystkim oddać sytuację zamknięcia w pozornie bezpiecznej domowej przestrzeni. Do współpracy zaprosiła Grażynę Barszczewską i postawiła przed nią zadanie stanięcia w zupełnie innej niż zwykle roli.
Na niewielkiej platformie, zanurzonej w obfitej roślinności, aktorka przez ponad godzinę bada własnym ciałem sytuację zamknięcia. Ogranicza ruchy, wykonuje ćwiczenia oddechowe zaczerpnięte z jogi, celebruje każdą, nawet najmniejszą czynność domową. Nie odtwarza postaci Aung San Suu Kyi, nie używa żadnych środków aktorskich. Staje się znakiem, symbolem uwięzionego przez lata ciała. Jej ograniczenia doprowadzone do ekstremum silnie działają na wyobraźnię widza.
Opowieść o Suu snuje z offu dziennikarz Paweł Smoleński, który wielokrotnie odwiedzał Birmę. Z offu przeprowadza też wywiad i tylko wtedy – poza końcowym monologiem – słyszymy głos Barszczewskiej.
Minimalistyczny, oszczędny w użyciu środków spektakl Smolar wymyka się łatwej klasyfikacji. Trudno znaleźć dla niego w pełni adekwatne określenie. To teatr dokumentalny, instalacja, nietypowy monodram... I po prostu ważna historia, która na pewno spotka się z zainteresowaniem widzów teatru Polonia.
Życie Warszawy
____________________________________________________________________________________________
Jeśli można, dorzucę też moje skromne zdanie, po wczorajszym obejrzeniu tegoż spektaklu.
Dla mnie jest on bardzo interesująco pomyślany i poprowadzony.
Świetna scenografia. Wymowna, metaforyczna, działająca na wyobraźnię.
Pani Grażyna Barszczewska genialnie wykorzystała minimalizm środków do przekazania maksymalnie dużej dawki treści i emocji.
Były momenty kiedy dźwięk z offu, wyświetlane obrazy zwyciężały, a postać Aktorki była dla nich tłem, symbolem, a zaraz potem sytuacja się odwracała.
Bardzo poruszający, skłaniający do refleksji , a jednocześnie plastyczny i w miarę "bezbolesny" w odbiorze, jak na tak trudny i przejmujący temat.
Krzepiąca była ilość młodych ludzi na widowni.
Gratulacje dla Twórców, a dla Pani podziękowanie za chęć pokazania tego istotnego kawałka historii, losu niezwykłej kobiety.
N.