Pani Krysiu,
szczerze powiedziawszy, byłam w szoku, że to wszystko się tak spokojnie - z naszej strony - odbyło. A konkretnie ze strony mojego ojca, bo do spokojnych i opanowanych to on raczej nie należy... No ale może to właśnie dlatego, że lokal wyborczy był ostatnim etapem naszej wycieczki i już nigdzie się nie spieszyliśmy.
Pomysł z wyjazdem "na siłę" też się pojawił. Nawet przechodnie zaangażowali się w doping, co tam się działo... Wyglądało na to, że Fantazyjny jest tam znany, bo krzycząc głośno co mamy zrobić, spoglądali na jego balkon. Widocznie już od dłuższego czasu w ten sposób zbiera na remont samochodu...
Proponowano nam urwać tamto lusterko, jak nie da rady to nogą, albo właśnie przeorać go i wyjechać na siłę. Noo...była taka myśl, ale w ostatniej chwili wygrała niechęć do tułania się po ubezpieczalniach i warsztatach.
Toteż skończyło się na absorbowaniu Policji, tak jak by nie miała ważniejszych zadań...
Swoją drogą, wyobraziłam sobie Panią w takiej sytuacji... Scena wręcz filmowa!
Dziękuję za życzenia, dzień mam nadzieję spokojniejszy, choć czy ja wiem, czy milszy?
Logika doxastyczna i eroTEtyczna pozdrawiają. Ja, przygnieciona nimi, także.
N.
To może trochę zieleni na spokojność...
Może to miejsce, Korespondencja, nie jest najlepszym do opisywania takich codziennych przypadków, ale jakoś tak się przyzwyczaiłam, że Pani nam o takich czasem opowiada, no i naturalnym impulsem było opisanie naszej przygody.