Droga Pani Krystyno,
serdecznie gratuluję Anioła dla „Grubych ryb”!!!
Wyrazy uznania tym większe, ponieważ Pani wyreżyserowała to przedstawienie.
Bardzo się cieszę, że nagroda z mojego miasta została przyznana właśnie spektaklowi Teatru POLONIA. Szczęśliwie miałam tę przyjemność zobaczyć „Grube ryby” w ramach Festiwalu i oddać na nie głos. W mojej opinii spektakl - spora dawka dobrego humoru, mnóstwo śmiechu, pełne życia i ekspresji dialogi, serie rewelacyjnych gestów i tików prezentowanych przez kawalerów oraz wielki podziw dla umiejętności aktorów, zwłaszcza tych bardziej doświadczonych. Słowem czysta rozkosz z oglądania tego, co dzieje się na scenie, a dzieje się rzeczywiście sporo.
Pozwalam sobie również wkleić fragment artykułu zamieszczonego w „Notesie Festiwalowym”, oddającego choć trochę nastroje widzów po obejrzeniu przedstawienia.
„(...)
Gdy przed spektaklem pytałam widzów, dlaczego wybrali się akurat na to przedstawienie, każdy odpowiadał, że możliwość zobaczenia na żywo gwiazd ze szklanego ekranu zadziałała jak magnes. Patrząc w błyszczące dziecięcą radością oczy staruszek zrozumiałam wszystko: „bilet – 60 złotych, sukienka – 200 złotych, pochwalić się sąsiadkom, że widziałam na własne oczy Barcisia i Gogolewskiego – bezcenne”.
Atmosfera wesołości promieniowała ze sceny, więc każdy uległ czarowi lekkiej beztroski i humoru, przywodzącego na myśl „Kabaret starszych panów”. Po przedstawieniu, a raczej po odczekaniu naprawdę długiej chwili, aż wszystkie brawa ucichły, ruszyłam na poszukiwanie najbardziej rozentuzjazmowanych widzów.
Mój wybór padł na uśmiechniętą od ucha do ucha Annę (lat około 60), która zapytana o wrażenia odpowiedziała: „Bardzo mi się podobało! To właśnie ten Gogolewski, tak go lubię. Świetne, stara rzecz a dobra!”.
Czyżby intuicja mnie nie zawiodła? Z dwóch młodych dziewczyn, dość wstydliwie unikających komentarza, udało mi się wydobyć tylko, że „Sztuka super! Chciałyśmy się wybrać na jakąś komedię w dobrej obsadzie i jesteśmy zadowolone, bo było warto.”
Z ciekawości przeszłam do męskiej części widowni i natrafiłam na sympatycznego pana Zbigniewa w wieku około 55 lat, który poproszony o komentarz z szelmowskim uśmiechem odpowiedział: „Świetna komedia i taka życiowa, bo z kobietami to zawsze są problemy! Im człowiek starszy, tym bardziej takie trzpiotki potrafią w głowie zawrócić”, potem dodał jeszcze parę pochlebnych opinii na temat urody młodych aktorek – jak widać duch się nigdy nie starzeje.
Zagadnęłam też dwie trzynastolatki, które z wypiekami na twarzy mówiły: „Super! Wczoraj widziałyśmy w telewizji pana Barcisia i tę starszą panią też, a dzisiaj mogłyśmy ich zobaczyć z bliska, ale nam koleżanki będą zazdrościć, jak im opowiemy.”
Po tylu pochlebnych komentarzach postanowiłam poszukać kogoś z choćby cieniem niezadowolenia na twarzy. Nie było łatwo, ale udało się. Młody chłopak (około 25 lat) z lekkim zawodem w głosie stwierdził: „Moim zdaniem, jeśli chodzi o przekaz, to była taka trochę mieszczańska ta sztuka. Ja to widziałem jako przeniesienie do teatru takiego sitcomowego podejścia do komedii, jakby uśmiesznianie na siłę każdego gestu czy miny. Nie jestem zwolennikiem przeszczepiania na teatralny grunt serialowych metod rozśmieszania, bo to po prostu mija się z celem”. W tym momencie jego głos został zagłuszony przez ogólny gwar i zachwycone głosy jakichś starszych panów, tłumaczących swoim towarzyszkom, że przynajmniej w teatrze można się poczuć jak za starych dobrych czasów...
Tego wieczoru magia bielskiego teatru została wzmocniona blaskiem gwiazd, które zwykle świecą pod warszawskim niebem, dlatego trudno się dziwić, że większość widzów wyszła z teatru zauroczona.”
(aut. Ella Szwajca)
Mam nadzieję, że jest to wyróżnienie ważne i sprawiające radość, ponieważ nadane przez samą publiczność. Jednak sądząc po reakcjach widowni w trakcie spektaklu oraz owacji na stojąco, kończącej ten miły wieczór, wyniki były do przewidzenia.
Jeszcze raz grutuluję!
Moc serdecznośći
Edyta