Kochana Pani Krysiu,
dojechałam w końcu do domu.. i znów w takim deszczu, chyba już zawsze niebo będzie płakać za Panią.
Nawet nie wiem jak minęła mi ta droga, to chyba działo się dziś poza mną.
Nie potrafię ogarnąć myśli i pojąć żadnymi zmysłami, co się właściwie dzisiaj stało..
Może rozpocznę po prostu od pierwszej z brzegu myśli i proszę wybaczyć ich nadmiar
w dalszej części..
Życie przygotowało dla mnie dziś misterny plan i pomimo wielkich wysiłków z mojej strony, aby przytrzymać się na ziemi, musiałam skapitulować i poddać się temu co mi chciało udowodnić.. Pierwotnie opisałam Pani te wszystkie dzisiejsze „zajścia”, ale ostatecznie uznałam że nie one są istotą tego co chcę przekazać..
To był dzień i noc, które dotknęły mnie w najbardziej przemyślany, subtelny, ale i ostateczny sposób Miłością, w najbardziej szerokim jej pojmowaniu..
(...) ..usiadłam roztrzęsiona do granic absurdu na swoim miejscu.. I wtedy rozpoczął się główny akt tego misternego przedstawienia jakie dziś zafundowało mi życie.. - „Dancing”.
Muzyka jest dla mnie najpiękniejszym środkiem wyrazu artystycznego, największym polem dla wyobraźni. Od pierwszych taktów przeniosłam się w inny wymiar, w świat tajemnicy, jazzu, fokstrotu, uderzeń bębnów, delikatnych brzmień gitary, ballady okraszonej akompaniamentem fortepianu, saksofonu..
To nieprawdopodobne jak muzycznie można podkreślić wymowę poezji.
Mocne uderzenia, tam gdzie słowa mają największą siłę i melancholia płynąca z rytmem wiersza.
Muzyka przewiercała mój umysł na wskroś, poruszając jego najodleglejsze zakątki.
Dudniła niczym dzwon w moich uszach i zespoliła się z rytmem uderzeń serca i oddechu.
Tancerze płynęli po scenie w rytm muzyki i słów poetki. Jakby wili się w miłosnym uścisku, pełnym jednocześnie tragedii i ostateczności. Niesamowita wręcz choreografia, współgrająca z muzyką w sposób niezwykle sugestywny i oddający charakter poezji.
Przy tym kostiumy i scenografia niczym wzięte z Moulin Rouge , czy musicali scenicznych jak Chicago, okrytych nutą tajemnicy, zapachu duszących perfum i gęstego dymu, jednakże tu w niezwykle dramatycznej odsłonie..
Ferie barw, projekcji świetlnych i rekwizytów symbolizujących świat emocji kłębiących się
w sercu "tancerki", wzmogły moje odczuwanie. Powodując, że równie mocno płakałam w środku, jak i na zewnątrz.
Ale to, co zrobiła Pani, śpiewając i recytując wiersze Pawlikowskiej w aranżacji Pana Satanowskiego, przeszło moje wszelkie wyobrażenia!
Interpretacja przez Panią poszczególnych wersów wierszy, spowodowała że nabrały one dla mnie innego wymiaru. Pominięcie czy zamiana niektórych słów wzmogło wymowę kluczowych stwierdzeń poetki, choćby tylko słowa wiersza Bez ciebie – w Pani interpretacji „..jestem tu jeszcze (...)”.
Zabrzmiały one jak stwierdzenie, że życie nadal tu jest, takie jak dotąd, bez względu na okoliczności. Gdy tymczasem dla mnie w słowach Pawlikowskiej był to tylko niechciany etap w podróży do ostatecznego celu.
Niezwykle delikatny i zmysłowy śpiew, inne rozłożenie akcentów, zmiana rytmiki wiersza podkreśliło to, co najistotniejsze w przekazie poetki, pozwalając przy tym na dowolność interpretacji..
Jednocześnie zrobiła Pani to w sposób bardzo subtelny, pełen szacunku dla autorki i odbiorców.
Nawet cienia gwiazdorstwa, choć dobrze Pani zapewne wie, że przy tych tekstach można byłoby pokusić się o nadinterpretację i popis gry aktorskiej. Ale to nie Pani..
Po raz kolejny udowodniła Pani jak wielką jest Pani artystką, brak mi słów, aby wyrazić swój podziw
i ogromną wdzięczność.
Pokora wobec tekstu, odpowiednie umiejscowienie własnej postaci w ramach ogólnego zamysłu wszystkich twórców tego widowiska, szacunek dla widza i jego emocji, to cechy aktorki wielkiego formatu, świadczące tak naprawdę o jej wielkości.
W najbardziej poruszającym dla mnie utworze tego wieczoru Gwiazdy spadające, przy Pani „krzyku” z wewnątrz, w połączeniu z szaleńczym „spadaniem” mężczyzny, poczułam jakby włócznia przebiła mnie w pół na wylot. I tylko dzięki Pani nie pękło mi wtedy serce..
Zresztą, takich utworów tego wieczoru było mnóstwo i nie sposób tu opowiedzieć o emocjach związanych z każdym z nich.
Pani Krystyno, to co dziś przeżyłam nie da opisać się żadnymi słowami..
Mogę tylko powiedzieć, że jestem szczęśliwa, że los pozwolił mi żyć w takim czasie, abym mogła podziwiać Panią na scenie.
Jest Pani nadzwyczajną osobą i nie chodzi mi tu o siłę życia, ekspresję, talent, umiejętności czy pracowitość. Chodzi o ten mały skrawek Pani duszy, pojmowania życia i umiejętności przekazania tego innym ludziom.
Można Panią oceniać na tysiące sposobów, analizować sztukę gry aktorskiej, czerpać inspirację z Pani życia, albo ją odrzucać. To każdego indywidualna wola. Ale umiejętność rozpalenia w ludziach emocji, skłonienia do refleksji, współuczestniczenia we własnych uczuciach, to sztuka która zdarza się nielicznym.
I za to najbardziej Pani dziękuję..
Ania