Fiołki. Dosłownie mam na ich punkcie prawdziwego fioła! Miałam całą ich kolekcję, były moją dumą. Kilkanaście roślinek w kilku doniczkach, tworzących barwne kompozycje. Przeróżne. Ale wśród nich jeden wyjątkowy. Początkowo bladoróżowy rosnący samotnie z braku miejsca. Z czasem przesadziłam go do doniczki razem z białym. Bladoróżowy stracił kolor, stał się śnieżnobiały. Niestety biały umarł razem z pozostałymi. Choroba, starość, nie wiem. Bladoróżowy, bądący już białym pozostał znów sam na parapecie, przestał kwitnąć, zmarniał, zwiędł. Dokupiłam wczesną wiosną ciemnoróżowego i dosadziłam do niego by nie było mu smutno. I znów fiołek się zakochał, odżył, kwitnie i pręży soczystozielone liście... No i znów zmienił kolor. Żaden inny taki kochliwy nie był...