Kochana Pani Krystyno,
no to jadę…
… w pierwszą moją świadomą podróż do Teatru.
Wyjeżdżam jutro w południe (28.05) na Pani wieczorny spektakl Shirley Valentine.
Przez ten miesiąc „naszej znajomości” przypomniałam sobie Panią z wcześniejszych ról filmowych, „Tataraku” i teatru TV. Poznałam z felietonów, wywiadów, zapisków w dzienniku, przy dźwiękach fenomenalnego koncertu Live w Trójce. I jeszcze poprzez parę innych rzeczy..
Moje internetowe listy, a przede wszystkim Pani odpowiedzi na nie, stały się dla mnie
z różnych powodów bardzo ważne. Dziś już wiem, że to wcale nie dlatego, że napisała je słynna aktorka Krystyna Janda, ale dlatego że napisał je cudowny człowiek, niezwykle wrażliwy i empatyczny.
Po prostu niezwykła kobieta..
Teraz wreszcie przyszedł czas na zmierzenie się z Panią na żywo.
Od tego tak w zasadzie powinnam zacząć tę naszą „znajomość”, choć miesiąc mieści się chyba jeszcze
w pojęciu początku..?
No to więc jadę! Ale powiem Pani szczerze, że boję się tego spotkania jak dziecko, jak nastolatka.
Boję się jak cholera!
Ależ to będzie dla mnie próba charakteru!
Z takim świeżym bagażem wiedzy, wyobrażeń, uczuć związanych z Pani osobą, naprawdę cholernie trudno będzie mi zachować odpowiednie proporcje w odbiorze sztuki, tak aby nie przekroczyć granic własnej emocjonalności. Daj Boże..
Mam jednak takie niejasne przeczucie, że Pani doskonale pomoże mi przejść i tę próbę.
Po powrocie postaram się w skrócie opisać swoje wrażenia, jeśli Pani pozwoli..
Do zobaczenia jutro..
Ania